Bolesław Chrobry należy do tych władców Polski, którzy toczyli wiele wojen i to z większością naszych sąsiadów, do tego wojen zaborczych. Zanim jednak użył siły i wojska, próbował realizować swoje cele w drodze dyplomacji. Najdobitniej widać to na przykładzie relacji z Niemcami. Początki rządów księcia Bolesława to bardzo pozytywne stosunki z cesarzem Ottonem III. Ukoronowaniem tych więzi był słynny zjazd gnieźnieński, a władcy Niemiec i Polski snuli plany budowy uniwersalnego cesarstwa, które niektórzy uważają za pierwszy pomysł na wspólnotę europejską (dzisiejszą Unię Europejską). Z następcą Ottona III – Henrykiem II – Bolesław toczył wieloletnie wojny, ale zanim do nich doszło, obaj porozumieli się co do zagarnięcia Milska i Łużyc przez polskiego księcia. Tyle że później niemiecki władca nie dotrzymał umów, a Chrobry chciał zachować zajęte już ziemie.

Bolesław Chrobry rządził nawet krótko Czechami, a tron naszych południowych sąsiadów objął w drodze pokojowej, poprosili go o to czescy możni. Wojna z Niemcami o Czechy (przegrana przez Piasta) była obroną tego, co udało się osiągnąć drogą pokojową.

Również na Wschodzie polityka zagraniczna miała początkowo charakter pokojowej dyplomacji. Jej elementem było wydanie córki Bolesława za Świętopełka, syna Włodzimierza Wielkiego, władcy Rusi Kijowskiej, co miało dać przyjazne stosunki obu państwom, a ewentualnie, w przyszłości, tron Rusi potomkowi Piasta. Te plany się nie powiodły, władzę w Rusi przejął Jarosław Mądry, z którym Bolesław jednak uzgodnił swoisty pakt o nieagresji. A więc znowu dyplomacja wzięła górę nad wojną.

Na Północy polityka zagraniczna Chrobrego sięgała znacznie dalej niż Prusy, których chrystianizacja dała polskiemu księciu ważną pozycję w Europie (za sprawą umiejętnego wykorzystania śmierci biskupa Wojciecha, uznania męczennika za świętego i zorganizowanie zjazdu gnieźnieńskiego). Siostra Bolesława została żoną króla jednego z krajów skandynawskich i w ten sposób polski władca miał wpływać na politykę tamtego regionu. A Wikingów zatrudniał do obrony swoich posiadłości.

Dobre stosunki mają swoją wartość

Współczesna polityka zagraniczna nie opiera się już na mariażach i koligacjach rodzinnych, ale jest jeszcze ważniejsza niż 1000 lat temu. Polska, ze względu na swoje położenie między ścierającymi się kulturami i na przecięciu szlaków wschód-zachód oraz północ-południe, musi dbać o dobre i jak najszersze relacje międzynarodowe. Już Bolesław Chrobry zdawał sobie z tego sprawę, że wojna toczona jednocześnie na wszystkich frontach jest nie do wygrania i że warto zabiegać o dobre stosunki z najbliższymi sąsiadami.

Reklama

Na Wschodzie o nie dziś jest najtrudniej. Jesteśmy już w stanie wojny hybrydowej (na szczęście tylko takiej) z Rosją i Białorusią. Stąd tak ważna jest nasza więź z Ukrainą, która toczy wojnę z Rosją. Pomoc militarna dla Kijowa, wsparcie jego europejskich i NATO-wskich aspiracji powinno być priorytetem polskiej dyplomacji i nie może być co do tego żadnych wątpliwości. To przecież nasz jedyny potencjalny partner za wschodnią granicą.

Reklama

Istnieje potrzeba przekonywania Europy Zachodniej do tego, że Władimira Putina trzeba powstrzymać teraz, bo na Ukrainie rosyjski agresor się nie zatrzyma.

Na szczęście nasze argumenty przebijają się w końcu do świadomości europejskich polityków. Czasy, w których na Starym Kontynencie królował pogląd, że warto współpracować z Putinem, już za nami. Nie jesteśmy sami w przekonywaniu, że Rosja to zagrożenie dla całej cywilizacji Zachodu. Łotwa, Litwa i Estonia, byłe republiki sowieckie, czują się nie mniej zagrożone niż Polska, dlatego tak ważna jest współpraca z tymi państwami. Nic więc dziwnego, że region Morza Bałtyckiego ma tak duże znaczenie w obecnie prowadzonej polityce zagranicznej.

Nasze obawy co do Rosji rozumieją już Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Nie jest jednak tak, że nagle wszyscy są gotowi umierać za Gdańsk. Ale większość europejskich stolic już wie, że jeśli najpierw umrze Kijów, a potem Gdańsk czy Wilno, przyjdzie i kolej na miasta położone na zachód od Wisły i Odry.

Naczynia powiązane

Przypominając dokonania Bolesława Chrobrego i jego koronację, warto podkreślać, że ten władca zapewnił Polsce niezależność najpierw dzięki dobrym stosunkom z Niemcami, a dopiero w drugiej kolejności przy użyciu siły. Obecne relacje polsko-niemieckie można śmiało porównywać do tych sprzed 1000 lat, kiedy rządzili Chrobry i Otton III. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski Niemcy (i Francję) wymienia wśród najważniejszych partnerów Polski w Unii Europejskiej, a jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej obecnego rządu jest intensyfikacja współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego.

Tak jak 1000 lat temu polski władca grał chrystianizacją, tak dziś polski rząd może wykorzystywać do utrzymywania dobrych relacji z naszym zachodnim sąsiadem powiązania gospodarcze. Dlaczego groźna dla nich jest wywołana przez prezydenta Stanów Zjednoczonych wojna celna? Bo uderza ona przede wszystkim w niemiecki przemysł samochodowy, którego znaczącym poddostawcą jest polski automotive.

Tak jak kiedyś państwa łączyły małżeństwa rodów królewskich, tak dziś takim spoiwem, i to znacznie trwalszym, są właśnie powiązania gospodarcze. Dlaczego prezydent Wołodymyr Zełenski godzi się na umowę z USA w sprawie metali rzadkich, choć trudno ją uznać za korzystną dla Kijowa? Bo wejście Amerykanów z pieniędzmi na teren Ukrainy oznacza, że państwo amerykańskie będzie bronić w Ukrainie własnych interesów. Oczywiście to żadna gwarancja bezpieczeństwa, ale skoro prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump tak podkreśla, że chodzi mu o interesy, to chyba będzie tych interesów bronił nawet przed Władimirem Putinem.

Największym wyzwaniem polskiej polityki zagranicznej są relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Zapowiedzi i decyzje prezydenta Trumpa pokazują, że nie możemy naszych gwarancji bezpieczeństwa opierać już tylko na Wielkim Bracie zza oceanu. Sukcesem dla nas będzie utrzymanie tego, co mamy obecnie, czyli stacjonujących w Polsce wojsk amerykańskich i podtrzymanie zapewnień ze strony USA, że atak na nasz kraj zostanie potraktowany jak atak na NATO. Wielkim sukcesem byłoby uzyskanie dodatkowych gwarancji i kolejnych amerykańskich inwestycji na terenie naszego kraju, ale to wobec nieprzewidywalności działań prezydenta Trumpa wydaje się trudne do osiągnięcia. A co jeśli prezydent Stanów Zjednoczonych gra o niewtrącanie się Putina do jego planów przyjęcia Grenlandii w zamian za niewtrącanie się prezydenta Trumpa w wojnę w Ukrainie? Takie rozwiązanie oznaczałoby powrót do najczarniejszych chwil w naszej historii, kiedy o losach Polski decydowali nad naszymi głowami inni.

Wojna w Polsce musi oznaczać straty

Wywołana przez prezydenta Stanów Zjednoczonych wojna celna stawia nas w bardzo trudnej sytuacji, bo wyższe cła uderzają w całą Unię Europejską, na której także musimy opierać swoje bezpieczeństwo militarne i gospodarcze. Tylko Europa współpracująca w jak najszerszym zakresie może dać Polsce gwarancje, że w razie konfliktu zbrojnego kraje naszego kontynentu staną za nami, nie tylko słownie potępiając agresora. A dla zapewnienia naszego bezpieczeństwa potrzebujemy i Unii Europejskiej, i Stanów Zjednoczonych.

Silne więzi gospodarcze to dziś przede wszystkim silne powiązania w zakresie źródeł i dostaw energii. Jeszcze nie tak dawno wiele krajów było uzależnionych od dostaw gazu z Rosji. Jeszcze nie tak dawno Niemcy i Rosja porozumiewały się w zakresie dostaw tego surowca rurociągiem Nord Stream 2. Mimo gigantycznych pieniędzy wyłożonych na realizację tej inwestycji (9,5 mld euro) gazociąg nie jest eksploatowany, a Niemcy, które w znacznej części ją sfinansowały oraz inne kraje UE znalazły sobie nowe źródła dostaw surowców energetycznych. Bezpieczeństwo energetyczne UE, w tym Polski, stało się spoiwem łączącym kraje Starego Kontynentu.

Osobnym wyzwaniem są stosunki z Chinami. Jak je ułożyć, by nie stracić dostaw tanich towarów i nie stworzyć zagrożenia dla naszej rodzimej produkcji? Jak dobrą współpracą gospodarczą z Państwem Środka nie narazić się Stanom Zjednoczonym, które Chiny uważają za największe zagrożenie dla swojej gospodarki? Prostej recepty nie ma, dlatego najważniejsza jest jak największa liczba państw, z którymi współpracujemy gospodarczo i dla których ewentualna wojna w Polsce oznaczałaby realne straty. To dlatego tak ważna jest dyplomacja dla biznesu, czyli wspieranie polskich przedsiębiorców poza granicami naszego kraju i zachęcanie zagranicznych inwestorów do lokowania swoich przedsięwzięć biznesowych nad Wisłą. Im więcej takich projektów będzie w Polsce, tym mniejsze zagrożenie, że ktoś (w domyśle Rosja) zdecyduje się na konflikt zbrojny z naszym krajem.

GS
fot. materiały prasowe