Komisja Europejska zaprezentowała w środę projekt nowego budżetu na lata 2021–2027. Dobra wiadomość: Polska znów dostanie dużo pieniędzy. Ale jest i zła: Bruksela będzie mogła zakręcić finansowy kurek tym krajom, które mają problemy z praworządnością. Czyli m.in. nam.

Reklama
To na razie propozycja, ale jeśli zostanie zaakceptowana, da Brukseli potężny instrument dyscyplinowania krajów członkowskich. – Jeżeli mechanizm zostanie wprowadzony w tym kształcie, to widzę duże prawdopodobieństwo, że Polska i Węgry utracą część pieniędzy – mówi DGP Zsolt Darvas, ekspert brukselskiego think tanku Bruegel. W jego ocenie dzisiaj nie chodzi już o to, czy dostaniemy mniej, ale o to, o ile mniej.
Przyjęcie budżetu będzie wymagać jednomyślnej decyzji wszystkich krajów członkowskich, ale mechanizm wiążący unijne fundusze z praworządnością zostanie zapisany w dokumentach okołobudżetowych głosowanych większością kwalifikowaną. Jednak takie rozwiązanie nie wyklucza użycia przez Warszawę czy Budapeszt weta dla całości projektu, by powstrzymać niewygodne rozwiązania.
Według wiceszefa MSZ Konrada Szymańskiego „budżet i rozporządzenia wykonawcze to z politycznego punktu widzenia jedność”. – Jesteśmy nastawieni na pragmatyczne negocjacje, ale powodzenie tego procesu jest uzależnione od jakości kompromisu. Te negocjacje toczą się w cieniu weta. Z wielu powodów to będą najtrudniejsze dyskusje o budżecie w historii UE – powiedział DGP.
Mówimy o pieniądzach podatników, o pewności, że sądy, które rozpatrują sprawy związane z unijnymi programami, są niezależne. Dlatego musimy powiązać praworządność z odmową lub akceptacją wypłacania unijnej kasy – podkreślał w środę unijny komisarz do spraw budżetu Günther Oettinger.