Deficyt budżetu państwa po lipcu wyniósł 21,13 mld – szacuje resort finansów. To aż 14,5 mld zł mniej, niż wynika z harmonogramu wpływów i wydatków budżetu państwa na ten rok.
Największy wkład w niższy od planowanego deficyt to wyższe dochody, w czerwcu wpłynęło 6 mld zł z zysku NBP. Ale ogółem dochody są wyższe od planowanych o 8,5 mld. Dzieje się tak dzięki wyższym od szacowanych wpływom z podatków. Budżet korzysta na inflacji, która będzie sporo wyższa od zakładanego średniorocznego wzrostu cen na poziomie 2,3 proc., także wyższe ceny paliw oznaczają większe wpływy z akcyzy i VAT.
Do tego budżet sporo oszczędził. Według harmonogramu do lipca miało zostać wydane blisko 185 mld zł, a jest o 5,46 mld mniej. Takie wyniki wskazują, że zapowiadany przez ministra finansów Jacka Rostowskiego scenariusz deficytu mniejszego o jedną czwartą od zakładanych 40,2 mld zł jest w zasięgu ręki. Deficyt wyniesie w okolicach 30 mld zł. Jeśli utrzyma się taka tendencja, wynik może być jeszcze lepszy, niż zapowiada Rostowski.
Ale taki scenariusz jest raczej optymistyczny, gdyż inflacja po marszu w górę spowodowanym czynnikami zewnętrznymi teraz powinna maleć. – To w warunkach prowadzonej przez NBP polityki monetarnej, nakierowanej m.in. na przeciwdziałanie trwałemu wzrostowi oczekiwań inflacyjnych, oraz zainicjowanej przez MF konsolidacji fiskalnej, powinno zredukować ryzyko wystąpienia tzw. efektów drugiej rundy – ocenia wiceminister finansów Ludwik Kotecki.
Reklama