Przypomnijmy, że sprawa dotyczy wyłącznie kobiet urodzonych w 1953 r., które jako ostatni rocznik miały możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę. Kiedy jednak osiągnęły powszechny wiek emerytalny umożliwiający przeliczenie tego świadczenia na wyższe (wypłacane do końca życia), okazało się, że zmieniły się przepisy i wypłacone świadczenia odjęto od kapitału emerytalnego. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 6 marca 2019 r. (sygn. akt P 20/16, Dz.U. poz. 539) część pań może ubiegać się o przywrócenie starych zasad.

Zakład wyjaśnia

Z najnowszych danych ZUS wynika, że większość kobiet z rocznika 1953, którym udało się przeliczyć emeryturę po emeryturze, zyskało finansowo. Rekordzistki będą pobierać dodatkowo od 2 do 2,7 tys. zł miesięcznie. Na drugim biegunie są panie, których świadczenia zwiększyły się o zaledwie kilka groszy, i te, które nadal będą pobierać emeryturę w takiej samej wysokości, bo jej przeliczenie mogłoby ją obniżyć (ponieważ przepisy emerytalne chronią przed obniżką świadczenia, zamiast wartości ujemnej w tabeli obok jest zero).
Reklama
Skąd takie różnice w "podwyżkach"? Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS, wyjaśnia, że sposób wyliczania emerytur ze starego systemu był i jest dla wielu osób bardziej korzystny. Decydujący jest tutaj zebrany kapitał składkowy. Jeżeli nie jest on znaczący, ale kobieta może wykazać w swoim stażu ubezpieczeniowym 10 lat w ostatnim dwudziestoleciu z wysokim wynagrodzeniem, jest ona premiowana przez stary system emerytalny. Stąd też po przeliczeniu świadczenia nie odniesie korzyści finansowej.
– Są jednak panie z rocznika 1953, które nie dość, że dysponowały wysokim kapitałem na koncie w ZUS, to jeszcze po przejściu na emeryturę dorabiały i odprowadzały składki. I one mogą liczyć na znaczący wzrost emerytury po przeliczeniu – tłumaczy rzecznik.

Nerwowa atmosfera

Emerytki nie kryją rozczarowania. Wciąż bowiem nie rozpoczęły się sejmowe prace nad senackim projektem nowelizacji ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1270 ze zm.), który realizuje wyrok TK. Na dodatkowym posiedzeniu 31 lipca br. izba niższa zajmie się kodeksem wyborczym i wyborem prezesa NIK. O kobietach z rocznika 1953 nie ma nawet słowa.
Czasu jest coraz mniej, bo w tej kadencji są zaplanowane jeszcze tylko dwa posiedzenia – 30 sierpnia i w połowie września. Tymczasem Sejm skierował dokument do zaopiniowania nie tylko przez partnerów społecznych, ale także przez prokuratora generalnego oraz Radę Nadzorczą ZUS. Ta zaś się zbiera 28 sierpnia. Do tego dochodzi konieczność przygotowania opinii przez Biuro Legislacyjne Sejmu oraz Biuro Analiz Sejmowych.
– Jeśli ustawa nie zostanie uchwalona, wszystko będzie trzeba zacząć od początku w następnej kadencji Sejmu – denerwuje się Jolanta Kajzer z Augustowa, która rozpoczęła akcję walki o prawa kobiet z rocznika 1953.
Na obawy dotyczące dalszych losów projektu ustawy zwraca uwagę także Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej OPZZ, członek Rady Nadzorczej ZUS.
– Codziennie odbieramy po kilkanaście telefonów od kobiet, które boją się o przyszłość. W najgorszej sytuacji są te panie, które nie mogą przeliczyć emerytury po emeryturze, bo od wydania decyzji przez ZUS już upłynęło pięć lat – zauważa.

Termin przedawnienia

Senacki projekt ustawy zakłada zniesienie tego ograniczenia. Wtedy wobec pań z rocznika 1953 pragnących wznowić postępowanie ZUS nie będzie mógł stosować art. 146 k.p.a., który przewiduje, że uchylenie decyzji nie może nastąpić, jeżeli od dnia doręczenia lub ogłoszenia decyzji upłynęło pięć lat. Jeżeli zatem kobieta urodzona w 1953 r. wystąpiła do ZUS od razu po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego, a ten w 2013 r. wydał decyzję, nie może domagać się wznowienia postępowania. Bo pięć lat minęło w 2018 r.
– Okazuje się, że w Polsce czasami lepiej siedzieć cicho. Kobiety, które zorientowały się, że mogą mieć obniżoną emeryturę, i nie składały żadnego wniosku do ZUS, teraz są w dużo lepszej sytuacji niż te, które walczyły. Nie dotyczy ich bowiem żaden termin – zauważa Andrzej Strębski, niezależny ekspert ubezpieczeniowy.
Według niego vacatio legis w przypadku zmian emerytalnych powinno wynosić kilka lat, a nie kilka miesięcy.

Kara dla aktywnych

Eksperci podkreślają, że wyliczenia ZUS pokazują, że na niekonstytucyjnych przepisach najbardziej straciły kobiety, które pracowały po nabyciu prawa do wcześniejszej emerytury i dużo zarabiały.
– Niewielkie zmiany w tak skomplikowanym systemie mogą doprowadzić do sytuacji, że osoby najwięcej zarabiające są największymi przegranymi. I dlatego nie wolno przeprowadzać pochopnych zmian – podsumowuje Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu i ekspert Konfederacji Lewiatan.