We wrześniu w Polsce obowiązywało już tylko 68 koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego. To o 37 mniej niż rok wcześniej. Inaczej mówiąc, w ciągu ostatnich 12 miesięcy wygaszono więcej niż co trzecią tego typu koncesję. Chociaż funkcjonujących koncesji łupkowych zaczęło ubywać już w minionym roku, to dopiero w tym zjawisko wyraźnie przybrało na sile. W całym 2013 r. liczba aktywnych koncesji zmniejszyła się o 19, a w okresie od stycznia do sierpnia 2014 r. – już o 26. Tylko w sierpniu tego roku wygaszono cztery, podobnie jak miesiąc wcześniej (ale np. w marcu tego roku liczba koncesji zmniejszyła się aż o osiem).
Poniżej oczekiwań
Obecnie – jak wynika ze statystyk Ministerstwa Środowiska – posiadaczami koncesji łupkowych są spółki należące do 15 grup kapitałowych, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Przed rokiem koncesjonariuszami były firmy należące do 21 grup.
Z planów wierceń i ewentualnej późniejszej eksploatacji złóż niekonwencjonalnego gazu wycofują się przede wszystkim zagraniczne koncerny, które mają już jakieś doświadczenie w tej dziedzinie. Swoich polskich koncesji pozbyły się w ostatnich miesiącach spółki należące do takich potentatów, jak: ENI, ExxonMobil, Total, Canadian Oil czy Marathon. Ta ostatnia firma jeszcze rok temu miała 11 zgód na poszukiwanie gazu w łupkach i należała pod tym względem do czołówki.
Z niektórymi polskimi koncesjonariuszami jest podobnie. O dwie trzecie zmniejszył się stan posiadania kontrolowanego przez Ryszarda Krauzego Petrolinvestu, który jeszcze jesienią zeszłego roku miał dziewięć koncesji. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które w ponad 70 proc. należy do państwa, w październiku 2013 r. miało 16 koncesji, co czyniło tę spółkę liderem wśród wszystkich podmiotów poszukujących gazu łupkowego. Teraz ma o cztery koncesje mniej.
Do października zeszłego roku wykonano w Polsce łącznie 51 otworów w poszukiwaniu gazu łupkowego i był to wynik stanowczo poniżej oczekiwań. Oznaczał bowiem – co potwierdził ówczesny wiceminister środowiska Piotr Woźniak – że nie uda się zrealizować planów, które zakładały, że do końca 2013 r. powstanie 70 odwiertów. Ostatecznie ich liczba zbliżyła się w grudniu minionego roku do 60.
O stagnacji świadczy nie tylko to, że wygaszane są kolejne koncesje, a zagraniczni koncesjonariusze żegnają się z naszym krajem, ale także spadające tempo prowadzonych prac. W ciągu trzech letnich miesięcy w Polsce przeprowadzono zaledwie trzy nowe odwierty rozpoznawcze. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku zrobiono w Polsce łącznie 13 odwiertów w złożach łupkowych. Choć to wynik zbliżony do osiągniętego w całym 2013 r. (przeprowadzono wtedy 14 wierceń w skałach łupkowych), to i pod tym względem nie mamy szczególnych powodów do zadowolenia. Miniony rok był bowiem wyjątkowo słaby. Rok wcześniej wykonano 24 odwierty. Wtedy jeszcze mogło się wydawać, że poszukiwania gazu w łupkach ruszają pełną parą.
Zdecydowana większość tegorocznych wierceń dotyczyła odwiertów pionowych (a jest to dopiero pierwszy etap wierceń w skałach łupkowych), zaś odwiertów poziomych, zwanych też krzywionymi (czyli kolejnego niezbędnego etapu prac wiertniczych w tego typu złożach), przeprowadzono tylko kilkanaście.
Dla pełnego obrazu dodajmy, że – jak poinformowało Ministerstwo Środowiska – na początku września nie prowadzono w Polsce żadnych prac wiertniczych na koncesjach łupkowych. Kolejne wiercenia mają rozpocząć m.in. Chevron Polska Energy Resources na terenie koncesji Zwierzyniec i PGNiG w okolicach Tomaszowa Lubelskiego oraz Lane Energy Poland w okolicach Lęborka i Baltic Oil & Gas na terenie koncesji Gdańsk W.
Aktywne państwowe firmy
Latem na terenie łupkowych koncesji wierceniami zajmował się tylko PGNiG. W całym 2014 r. gazowniczy koncern zamierza wykonać lub rozpocząć wiercenie w Polsce 25 otworów poszukiwawczych i eksploatacyjnych zarówno węglowodorów konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych. PGNiG ma też teraz rozpocząć fazę otworów poziomych na swoich koncesjach łupkowych na Pomorzu. Jako pierwsze miałoby być wykonane tego typu wiercenia w otworze Lubocino 4H na terenie koncesji Wejherowo, a dwa kolejne wiercenia horyzontalne zaplanowane są przez koncern na Pomorzu na przyszły rok. To właśnie PGNiG przeprowadziło pierwsze w Polsce wiercenia poszukiwawcze w łupkach. Było to w Markowoli na Lubelszczyźnie, jednak wynik testów okazał się negatywny.
Drugim pod względem aktywności koncesjonariuszem w kraju jest obecnie PKN Orlen. Poszukiwanie oraz wydobycie ropy i gazu ziemnego, także tego ze złóż łupkowych, zostało w znowelizowanej strategii płockiego koncernu na lata 2014–2017 określone jako jeden z filarów działalności grupy. Łączne nakłady, jakie Orlen miałby ponieść w tym okresie na rozwój segmentu wydobycia, sięgają 3,2 mld zł.
Co się tyczy polskich koncesji łupkowych, przedstawiciele płockiego koncernu przyznają, że na razie przepływy gazu ziemnego i ropy z otworów w formacjach łupkowych nie są duże (wielkość przepływu może świadczyć o zasobności i możliwościach eksploatacji danego złoża). Jak się okazuje, problemem są przede wszystkim skomplikowana struktura geologiczna, jak również koszty, a także kwestie technologiczne.
Płocki koncern nie poddaje się jednak i zamierza nadal prowadzić prace wiertnicze. We wrześniu jego spółka zależna Orlen Upstream rozpoczęła odwierty na terenie koncesji Wierzbica w województwie lubelskim. Jest to 11. otwór koncernu w poszukiwaniu złóż niekonwencjonalnych w Polsce.
– To już czwarte miejsce, w którym wykonamy otwór horyzontalny, pozwalający zbadać możliwości produkcji gazu ziemnego z występujących w tym rejonie formacji łupkowych– mówił niedawno Wiesław Prugar, prezes firmy Orlen Upstream. Zapowiadał, że prace wiertnicze mogą potrwać ok. miesiąca. W tym czasie odwiert miałby być pogłębiony do 4,1 km. Zabieg szczelinowania zaplanowany jest na drugą połowę przyszłego roku.
Metoda szczelinowania hydraulicznego, stosowana w poszukiwaniach oraz eksploatacji złóż w skałach łupkowych, polega na tym, że do poziomego odwiertu wpompowuje się pod wysokim ciśnieniem mieszaninę wody, piasku i różnych chemikaliów, dzięki czemu dochodzi do spękania skały. To umożliwia wydobycie znajdującego się w niej surowca (gazu, ropy, kondensatu itd.). Na razie to jedyny sposób, jaki jest stosowany przy poszukiwaniu i eksploatacji niekonwencjonalnych złóż węglowodorów.
Orlen Upstream przeprowadził już taki zabieg szczelinowania w odwiercie Stoczek-OU1K znajdującym się na terenie kupionej w 2012 r. od ExxonMobil koncesji Wodynie-Łuków (na granicy województw lubelskiego i mazowieckiego). Obecnie pracownicy spółki prowadzą tam test produkcyjny, dzięki któremu będzie można określić, jakie są perspektywy eksploatacji tego otworu. Płocki koncern przygotowuje także w obrębie koncesji Wołomin teren pod wywiercenie kolejnego otworu badawczego.
Do poszukiwań gazu w skałach łupkowych przyłącza się również kolejna kontrolowana przez Skarb Państwa polska spółka – Grupa Lotos. Robi to, choć – jak stwierdził jej wiceprezes ds. poszukiwań i wydobycia Zbigniew Paszkowicz – wydobycie węglowodorów z podmorskich złóż łupkowych (koncern jest posiadaczem wyłącznie koncesji na szelfie Morza Bałtyckiego) jest obecnie nieopłacalne.
Trudniej, niż się spodziewano
Podczas gdy polskie firmy, przede wszystkim te będące pod kontrolą Skarbu Państwa (Petrolinvest zmniejsza zaangażowanie w łupkowe projekty), rozwijają program poszukiwań węglowodorów w złożach niekonwencjonalnych, zagraniczne koncerny ograniczają swoje zaangażowanie w tego typu działalność. Jak mówią specjaliści, to skutek doświadczeń, jakie te firmy zdobyły już na polskich koncesjach. Z przeprowadzonych wierceń oraz testów wynika bowiem, że poszukiwania niekonwencjonalnego gazu są w Polsce znacznie trudniejsze, niż mogło się wydawać jeszcze dwa, trzy lata temu.
Ostatni przykład: komunikat koncernu 3Legs Resources sprzed kilkunastu dni. Po pierwszych wynikach testu przepływu gazu w pomorskim odwiercie Lublewo ogłosił, że efekty dotychczasowych badań nie dają podstaw do tego, by w najbliższym czasie można było tam wydobywać gaz łupkowy na skalę komercyjną.
Podczas testu produkcyjnego, jaki prowadzono w sierpniu i we wrześniu, średnie dzienne wydobycie gazu wyniosło 11,2 tys. m sześc. i miało tendencję wzrostową (ostatnie wyniki to prawie 14,5 tys. m sześc.), jednak dla spółki rezultaty były rozczarowujące. W związku z tym jej szefostwo postanowiło zakończyć przygodę z polskimi łupkami i zrezygnować z udziałów w trzech swoich koncesjach bałtyckich. Przypomnijmy, że to właśnie ten koncern w czerwcu 2011 r. przeprowadził w okolicach Łebienia pierwszy w Polsce odwiert poziomy w poszukiwaniu gazu łupkowego i znalazł surowiec.
3Legs Resources to kolejna spółka, która rezygnuje z dalszych prac poszukiwawczo-eksploatacyjnych w naszym kraju, po tym jak przeprowadziła wiercenia i badania złóż. Co trzeci z koncesjonariuszy, który wykonał na polskich koncesjach odwierty, zrezygnował już z dalszych prac i złożył koncesję.
Wszystko to dla Polski złe informacje. Im bowiem więcej doświadczonych firm wycofa się z kraju, tym dłuższe i bardziej uciążliwe będą poszukiwania. Tymczasem – jak powiedział przed rokiem Piotr Woźniak – do oszacowania zasobów gazu łupkowego w kraju potrzebujemy ok. 300 odwiertów (po 100 w każdym z basenów: lubelskim, podlaskim i bałtyckim). Gdyby wiercenia prowadzono w takim tempie jak w ostatnich latach, tylu otworów dorobilibyśmy się w Polsce dopiero w 2030 r.
Tymczasem, jak ogłosił resort środowiska, do 2021 r. planowane jest wykonanie od 309 do 333 otworów poszukiwawczych. Od 123 do 128 z nich będzie wykonane – jak to określili przedstawiciele ministerstwa – na pewno, a kolejne 181–210 – opcjonalnie, w zależności od możliwości i wyników prowadzenia prac przez inwestorów.
W Stanach Zjednoczonych, które są prekursorem wydobycia gazu niekonwencjonalnego, skala wierceń nie jest nieporównywalnie większa. Tylko na złożu Barnett Shale w Teksasie, jednym z pierwszych na świecie złóż łupkowych eksploatowanych komercyjnie, przeprowadza się co roku przeciętnie ponad 800 odwiertów.