Sejm przyjął w piątek poprawki do ustaw o prawie bankowym i kredycie konsumenckim. Zgodnie z nimi raty kredytów mieszkaniowych rozliczanych w obcej walucie będzie można bez dodatkowych opłat spłacać bezpośrednio w tej walucie. Kredytobiorcy będą mogli zatem uniknąć niesławnego spreadu (różnica pomiędzy kursem zakupu i sprzedaży waluty), który w niektórych bankach przekracza 10 proc. i znacznie zawyża raty kredytowe.
Kredytobiorca będzie zatem mógł kupić walutę w innym banku (oferującym atrakcyjniejsze kursy), w kantorze lub zdobyć w inny sposób i dostarczyć do banku. Zgodnie z nowymi przepisami bank nie będzie mógł pobierać opłat ani za przyjęcie przelewu, ani za dostarczenie gotówki do placówki.
Z punktu widzenia kredytobiorców jest to na pierwszy rzut oka zmiana pozytywna – w zależności od kursów banku i innych parametrów kredytu miesięczna oszczędność wyniesie kilkanaście do dwudziestu złotych na każde 100 tys. zł kredytu. Ale może okazać się, że będzie to broń obosieczna – banki, które stracą dochody ze sprzedaży walut będą chciały te pieniądze odzyskać. Możliwa jest więc sytuacja, że wzrosną marże i prowizje kredytowe lub pojawią się inne dodatkowe koszty dla klientów (np. w formie ubezpieczeń).
Zgodnie z nowym prawem w umowach kredytowych banki będą musiały zawierać „szczegółowe zasady określania sposobów i terminów ustalania kursu wymiany walut”. To ma zwiększyć wiedzę kredytobiorców i dać im jaśniejszy obraz zasad wyliczania wysokości rat. Nie ma jednak co oczekiwać, że w umowach zaczną pojawiać się konkretne informacje na temat wysokości spreadów.
W Sejmie przepadły pomysły Prawa i Sprawiedliwości, by banki wprowadziły tzw. „kredyt z korytarzem walutowym” oraz umożliwiły klientom wielokrotne przewalutowanie kredytu.
Wprowadzone przez Sejm zmiany są tak naprawdę w dużej mierze powtórzeniem zasad wprowadzonych dwa lata termu przez Komisję Nadzoru Finansowego. W jednej ze swych rekomendacji KNF nakazała bankom przyjmowanie rat kredytowych bezpośrednio w obcej walucie, jednak koszty aneksu do umowy, prowadzenia rachunku walutowego oraz przelewów skutecznie odstraszyły większość klientów. Teraz koszty te mają zniknąć.
Gdyby jednak duża część kredytobiorców zaczęła w ten sposób spłacać kredyty może okazać się, że będzie to miało efekty negatywne. Należy bowiem pamiętać, że frank szwajcarski nie jest w Polsce walutą bardzo popularną, korzystamy z niego przy zaciąganiu kredytów, ale w kantorach dużo częściej kupujemy dolary i euro. Może zatem okazać się, że franków w kantorach zabraknie lub wzrosną kantorowe spready.
Coraz większą popularność zyskują ostatnio serwisy internetowe pozwalające na zakup lub wymianę obcych walut. Może to jednak doprowadzić do aktywacji oszustów chcących wykorzystać sytuację, bo takie serwisy nie są nadzorowane, a bariera wejścia jest bardzo niska. Kredytobiorcy powinni zatem zachowywać jak najdalej idącą ostrożność korzystając z tego rodzaju rozwiązań.
Teraz ustawa trafi do Senatu, który powinien nad nią głosować na 82. posiedzeniu (w dniach 3-6 sierpnia br.). W interesie (wyborczym) polityków leży, by ustawa weszła w życie jak najszybciej zatem Senat najprawdopodobniej ją przyjmie i przekaże do prezydenta, który na podpisanie ustawy ma 21 dni. Gdyby Bronisław Komorowski podpisał ją przed połową sierpnia, to w połączeniu z 14-dniowym vacatio legis nowe prawo mogłoby zacząć obowiązywać nawet przed 1 września br. Zmiany mają dotyczyć zarówno umów nowych, jak i już zawartych.
Z danych KNF wynika, że wartość kredytów mieszkaniowych rozliczanych w walutach obcych wynosiła na koniec maja 174 mld zł (61,75 proc. wszystkich). Najwięcej jest oczywiście kredytów we franku szwajcarskim (prawie 150 mld zł), dużo mniej Polacy mają kredytów w euro (prawie 22 mld zł.).