Potem będzie mieć już czystą kartę.
– W ten sposób ustawodawca poniekąd sam zachęca do ukrywania zarobków – komentuje Andrzej Wapowski, radca prawny w ENODO Advisors.
Inni eksperci porównują to do sytuacji, w której złodziej i morderca nie obawiają się konsekwencji swoich czynów, bo wiedzą, że jeżeli nie zostaną przez kilka najbliższych miesięcy złapani, to potem obejmie ich abolicja.
Przepisy o niej znalazły się w Polskim Ładzie, czyli nowelizacji ustaw podatkowych uchwalonej przez Sejm 29 października 2021 r. Abolicja ma zachęcić do ujawnienia fiskusowi dochodów wcześniej nieopodatkowanych lub do wycofania się z optymalizacji podatkowych.
Kto tak zrobi, zapłaci 8-proc. przejściowy ryczałt zamiast standardowej stawki PIT, CIT, ryczałtu ewidencjonowanego lub karty podatkowej.
Od samego wniosku o abolicję trzeba będzie uiścić 1 proc. ukrywanych zarobków, ale nie więcej niż 30 tys. zł. Kluczowe jest to, że obejmie ona nie tylko dotychczasowe dochody, czyli sprzed 2022 r. O abolicję będzie można ubiegać się w stosunku do dochodów uzyskanych do dnia złożenia wniosku, czyli de facto do 31 marca 2023 r.
Co więcej, według ekspertów przy rozpatrywaniu wniosków przez fiskusa nie może być mowy o żadnej uznaniowości. – Przy tak skonstruowanych przepisach niektórzy podatnicy mogą więc próbować skorzystać z otwierającej się furtki – uważa Damian Kłosowicz, prawnik w kancelarii Staniek & Partners.
Zwraca uwagę, że dzięki temu znajdą się oni w lepszej sytuacji niż ci, którzy działają uczciwie.
Ale uwaga – istnieje pewne ryzyko. Jeżeli fiskus w ciągu roku przyłapie podatnika na ukrywaniu dochodów, to ten będzie musiał zapłacić podatek według standardowej stawki oraz odsetki za zwłokę. W grę może też wchodzić odpowiedzialność na podstawie kodeksu karnego skarbowego. Nie ma tu natomiast zastosowania sankcyjna stawka 75 proc. PIT, bo ta odnosi się tylko do przedawnionych zobowiązań podatkowych.