Tusk został zapytany, czy w sobotę w Kijowie nie zabrakło przedstawicieli polskich władz. Do stolicy Ukrainy w drugą rocznicę pełnoskalowej inwazji rosyjskiej przybyło czworo zachodnich przywódców - premierzy Włoch, Kanady i Belgii oraz szefowa Komisji Europejskiej.
Polska to jest ostatni kraj, który musi udowadniać swoją solidarność z Ukrainą. Raczej patrzymy na wiele innych państw Zachodu z takim znakiem zapytania: "kiedy wreszcie się ruszycie i poważnie potraktujecie obowiązki wobec Ukrainy w jej starciu z Rosją" - odpowiedział szef polskiego rządu.
"Jeden krytyczny moment"
Według premiera "nie ma deficytu relacji polsko-ukraińskich", a "jest jeden krytyczny moment dotyczący eksportu ukraińskich zbóż i innych produktów rolnych do Polski, do Europy bez cła i bez tych standardów, jakie są w UE".
Bruksela, czyli instytucje europejskie, ale także Kijów muszą zrozumieć, że utrzymanie tego, co jest w tej chwili, jest nie do zaakceptowania przez setki tysięcy ciężko pracujących ludzi w Polsce czy w Europie; że musimy znaleźć rozwiązanie, które nie zaszkodzi Ukrainie, ale ofiarami tego rozwiązania nie mogą być polscy rolnicy. Tyle, aż tyle i tylko tyle - powiedział.
Tusk wyraził też nadzieję, że ukraińscy politycy "darują sobie emocjonalne komentarze" w tej sprawie. - Musimy znaleźć tu rozwiązanie, a nie szukać tego, co mogłoby nas podzielić, bo to byłby największy idiotyzm w historii naszych narodów, gdybyśmy się teraz pokłócili i nie znaleźli rozwiązania w tej sprawie, bo potrzebujemy siebie jak nigdy dotąd - stwierdził.