Rosja zorientowała się, że na obecnym etapie wojny nie warto podejmować bezpośredniego starcia z wojskiem ukraińskim. Bo jest ono w natarciu, do tego lepiej wyszkolone i prawdopodobnie lepiej uzbrojone niż wojska rosyjskie - tłumaczył na antenie TOK FM Marek Świerczyński z "Polityki Insight". Dlatego zdecydowała się na okrutną, zbrodniczą, ale do pewnego stopnia skuteczną kampanię wymierzoną w ludność cywilną. A realizowaną przy użyciu dość prymitywnego, taniego i pozyskiwanego w dużych ilościach uzbrojenia z Iranu - dodał. To wojna dronowa epoki kamienia łupanego. Tyle tylko, że kamienie są wystrzeliwane na kilkaset kilometrów - stwierdził.
Zauważył też, że jeśli Rosja uzna, że takie ataki przynoszą rezultaty, to będzie kontynuować naloty dronami kamikadze. A to nie jest dobra wiadomość dla Ukrainy z kilku powodów - po pierwsze Iran ma duże zapasy tego tupu broni, same drony są dużo tańsze od pocisków manewrujących, a do tego Rosja może być w stanie sama je produkować. Innym problemem jest walka z tego typu dronami. Trudno je bowiem wykryć, nie można też atakować miejsc ich odpalenia. Jak bowiem tłumaczy Świerczyński, Rosja odpala te pojazdy głównie z Białorusi.