Białoruskie ministerstwo gospodarki poinformowało, że podnosi ceny o 22,5 proc. zarówno za pompowanie ropy rurociągiem biegnącym w kierunku Polski i Niemiec, a także za tranzyt w kierunku Ukrainy.
Problem jednak w tym, że Białoruś musi jeszcze zmusić drugą stronę do podpisania stosownych umów. Ekspert paliwowy Andrzej Szczęśniak powiedział RMF FM, że może to być trudne.
"Taryfy przesyłowe są regulowane wieloletnimi umowami. Łukaszenka jest twardym graczem, więc gdy będzie trzeba, Rosjanie ustąpią. Ale później odbiją to sobie w twardy sposób. Powetują sobie za wbijanie noża w plecy" - powiedział w RMF FM Szczęśniak.
Białoruś zażądała, by Rosja płaciła za tranzyt ropy na Zachód wyższe o jedną czwartą stawki. Mińsk sądzi, że Moskwa zapłaci, bo nie będzie chciała rozpoczynać nowej wojny surowcowej w momencie, gdy nie zakończyła jeszcze batalii z Ukrainą. Reżim sporo ryzykuje. Rosja może się zemścić.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama