W środę rano rosyjska telewizja państwowa wyemitowała wystąpienie prezydenta Rosji Władimira Putina, w którym ogłosił on częściową mobilizację w Rosji. "Mobilizacja zacznie się już dzisiaj, 21 września" – obwieścił Putin. Z kolei we wtorek samozwańcze władze okupowanych przez Rosję regionów Ukrainy pilnie zapowiedziały przeprowadzenie od najbliższego piątku referendów w sprawie przyłączenia do Rosji. Putin oświadczył, że Rosja zrobi wszystko dla "bezpiecznego przeprowadzenia referendów".

Reklama

Załamanie kremlowskiej narracji

Kierownik zespołu rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich Marek Menkiszak w czwartek w rozmowie z PAP ocenił, że podjęcie przez Putina decyzji o mobilizacji oraz tzw. referendach aneksyjnych to "bezpośrednie następstwo tego, że Rosja ponosi porażki w konflikcie z Ukrainą". Zwłaszcza ukraińska udana kontrofensywa w obwodzie charkowskim spowodowała załamanie się kremlowskiej narracji mówiącej o tym, że mamy do czynienia z sukcesem specjalnej operacji wojskowej - dodał.

Jak zaznaczył Menkiszak, minister obrony Rosji Siergiej Szojgu informował, że zapowiadana mobilizacja ma dotyczyć 300 tys. osób, jednak w dekrecie Putina nie ma żadnych ograniczeń ilościowych, ani jakościowych dotyczących poboru. Praktycznie każdy Rosjanin w bardzo szerokim przedziale wiekowym może być powołany do służby i wysłany na Ukrainę - podkreślił Menkiszak. Dodał, że sama mobilizacja powinna przebiec "bez większych trudności", ze względu m.in. na zwiększenie kar za dezercję czy uchylanie się od służby wojskowej do 10 lat pozbawienia wolności.

Polityczne koszty mobilizacji

Reklama

To rzecz, która jest i będzie niesłychanie niepopularna w Rosji. Mimo że nie należy spodziewać się masowych protestów (...), polityczne koszty tego działania są zwłaszcza długofalowo ryzykowne dla reżimu, ponieważ będą powodować narastanie niezadowolenia nie tylko w szerszym społeczeństwie, ale przede wszystkim również w jego elitach, które będą się bały konsekwencji rosnącej konfrontacji wojennej ze strony Rosji - powiedział.

Ogłoszenie mobilizacji, anektowanie terytoriów oraz "bardzo mgliste groźby" Putina dotyczące możliwości wykorzystania przez Rosję broni jądrowej dla obrony swojej suwerenności, integralności terytorialnej mają, zdaniem Menkiszaka, zwiększyć rosyjski potencjał i wywołać efekt odstraszający dla Ukrainy oraz "przede wszystkim zachodu od wspierania ukraińskiej kontrofensywy".

Moim zdaniem ten cel nie zostanie osiągnięty. Putinowi nie uda się ani doprowadzić do wstrzymania działań po stronie ukraińskiej, ani też nie doprowadzi do zmniejszenia pomocy wojskowej zachodu. Wprost przeciwnie, ta pomoc ulegnie zwiększeniu i również zwiększeniu ulegną sankcje - ocenił. Dodał, że państwa Zachodu nie pozostaną obojętne na formalne anektowanie regionów Ukrainy w wyniku "zupełnie sfałszowanych i nie przeprowadzonych normalnie referendach", co będzie "kolejnym brutalnym naruszeniem podstaw prawa międzynarodowego".

Autor: Adrian Kowarzyk