Dane o lokalizacji, kontaktach, zakupach, odwiedzanych hotelach, wyznaniu czy preferencjach seksualnych – to tylko przykłady informacji, jakie pozyskują o swoich użytkownikach aplikacje. Niektóre same z nich korzystają, ale duża część sprzedaje je dalej, czyniąc z tego źródło dochodu. Do niedawna użytkownicy nie wiedzieli, które firmy handlują wiadomościami o nich, ale dostawcy aplikacji wprowadzili obowiązek informowania o tym. O ile Apple wymagało tego już wcześniej, o tyle w Google Store czas na uzupełnienie informacji był do końca lipca.
Deklaracjom tysiąca najpopularniejszych aplikacji na Androida przyjrzał się amerykański start-up Incogni, który zajmuje się prywatnością w sieci. Wyniki? Połowa aplikacji przekazuje nasze dane innym podmiotom. Częściej robią to programy bezpłatne i takie, które mają ponad pół miliona pobrań. Liczby mogą być jeszcze większe, bo z informacji o prywatności nie wyspowiadały się popularne aplikacje, takie jak Uber.
Reklama