W porównaniu do poprzedniego roku, w Polsce mamy o 35 proc. więcej firm pod kreską. To dopiero początek lawiny. W tym miesiącu już 83 proc. firm działających w Polsce odczuwało skutki światowego kryzysu, a 93 proc. obawia się przyszłego roku - wynika z sondażu Business Centre Club. A to może oznaczać, że liczba firm deficytowych jeszcze bardziej się zwiększy. Co się stało? "Firmy muszą ograniczać produkcję, ponieważ z powodu recesji na Zachodzie kurczy się popyt na rynkach zagranicznych" - mówi Monika Kurtek, ekonomistka banku BPH.
Takie decyzje nakręcają spiralę strat. Ekonomiści są zaniepokojeni, bo wcześniej firmy też miały problemy, ale wynikały one z innych przyczyn, które albo już straciły na znaczeniu, albo stosunkowo szybko można było je naprawić. Spowodowane były na przykład znacznie szybszym wzrostem płac niż wydajności pracy, co sprawiało, że koszty wielu przedsiębiorstw rosły nieproporcjonalnie do przychodów.
Teraz to już historia, bo pensje nie skaczą tak szybko jak przed rokiem. Problemem przestaje być też mocny złoty. Konrad Soszyński, ekonomista BGK, uważa, że część przedsiębiorstw mocno ucierpiała z jego powodu. "Odczuły to na przykład firmy odzieżowe, które musiały zmagać się nie tylko z morderczą konkurencją Dalekiego Wschodu, ale także z tanim importem z Zachodu" -mówi Soszyński.
Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, głównego ekonomisty Banku Millennium, ujemna rentowność niektórych firm była związana też z realizowanymi inwestycjami. "Prawdopodobnie dlatego aż 46 proc. przedsiębiorstw produkujących sprzęt i urządzenia RTV było pod kreską w pierwszych trzech kwartałach" - mówi Maliszewski.
Ekonomiści twierdzą, że niektóre firmy źle funkcjonują niezależnie od koniunktury. "Część przedsiębiorstw jest po prostu źle zarządzana i dlatego ich działalność jest deficytowa" - twierdzi prof. Krystyna Strzała z Uniwersytetu Gdańskiego. Co więcej, fatalne wyniki mogą być też efektem przemyślanej kalkulacji. "Część firm celowo zawyża koszty, aby nie płacić podatków" - twierdzi Soszyński. Nikt nie potrafi jednak powiedzieć, jak liczna jest to grupa.
Analitycy nie mają wątpliwości, że wzrost liczby firm przynoszących straty jest fatalny dla rynku pracy. "Aby ograniczyć koszty i poprawić kondycję finansową, firmy deficytowe wprowadzają oszczędności" - mówi Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK. Najpierw szukają ich w zmianie organizacji pracy i w lepszym wykorzystaniu materiałów. "Ale to często nie wystarcza i wtedy decydują się na drastyczne redukcje zatrudnienia" - podkreśla Bujak.
Nie gwarantuje to jednak powodzenia. "Niektóre firmy deficytowe bankrutują, bo nie są w stanie przetrwać chudych lat, gdyż z powodu utraty zyskowności banki zamykają im dostęp do kredytów" - twierdzi Bujak. Gdyby spotkało to wszystkie firmy będące pod kreską, pracę mogłoby stracić nawet 519 tys. osób. Tyle bowiem jest zatrudnionych w deficytowych przedsiębiorstwach.
Aż jedna czwarta wszystkich dużych przedsiębiorstw przemysłowych była pod kreską w pierwszych trzech kwartałach 2008 roku - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Eksperci ostrzegają, że deficytowe firmy nie mogą liczyć na kredytowanie swej działalności, więc są zagrożone bankructwem. Wyliczyli, że jeśli upadną, pracę w Polsce straci 519 tysięcy osób.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama