18 czerwca rozpoczyna się najważniejsza na świecie wystawa sztuki współczesnej, na której nie ma artystów izraelskich. Kuratorem wystawy jest indonezyjski kolektyw "Ruangrupa", łączony z antyizraelskim ruchem BDS (Boycott, Divestment and Sanctions). Już w okresie poprzedzającym wystawę toczyły się dyskusje na temat kuratorów i wspieranych przez nich artystów. Jednak dyskusja zaplanowana w celu wyjaśnienia sprawy została odwołana przez organizatorów "documenta", a winą za to obarczono przede wszystkim Centralną Radę Żydów - przypomina "Welt".

Reklama

Konsensus dla bojkotu Izraela

"Documenta" jest jedną z najważniejszych wystaw na świecie i dlatego ma wielki wpływ - powiedział przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Josef Schuster. Wiąże się z tym wielka odpowiedzialność, także za to, by nie stwarzać przestrzeni dla antysemityzmu. (...) Trudno jest uwierzyć w przypadek, gdy nie będzie reprezentowany ani jeden artysta izraelski. Biorąc pod uwagę ogólne okoliczności, w jakich odbywa się "documenta", można odnieść niemal narzucające się wrażenie, że BDS, wzywając do bojkotu izraelskiej sztuki i kultury, już wywiera efekt. Mamy jednak nadzieję, że znajdziemy drogę powrotną do konstruktywnej debaty - uważa Schuster, cytowany przez "Die Welt".

Amerykański Komitet Żydowski (AJC) również ostro krytykuje 15. edycję "documenta. Sprawa "documenta" po raz kolejny dowodzi tego, co obserwujemy już od dłuższego czasu: podczas gdy BDS jako zmodernizowana wersja hasła "Nie kupuj u Żyda" jest w dużej mierze marginalizowany w Niemczech, to w przemyśle artystycznym i kulturalnym, który jest niemal wyłącznie finansowany z pieniędzy podatników, istnieje szeroki konsensus dla bojkotu Izraela - powiedział dyrektor AJC w Berlinie Remko Leemhuis.

Reklama

Nie należy dać się zwieść takim terminom jak "kosmopolityzm", "wieloperspektywiczność" i "różnorodność", którymi posługują się organizatorzy "documenta". Za tym nie kryje się nic innego jak ordynarny antysemityzm związany z Izraelem - uważa Leemhuis.

Scena dla antysemityzmu

Przewodnicząca Żydowskiej Unii Studentów w Niemczech Anna Staroselski również nie szczędzi słów krytyki - pisze "Die Welt". To nie do opisania, że kuratorzy i organizatorzy "documenta" chcieli stworzyć scenę dla antysemityzmu pod płaszczykiem wolności artystycznej, a teraz oskarżają Żydów o cenzurę. Odrzucanie prawa Izraela do istnienia, bojkotowanie żydowskich artystów i naukowców nie jest wyrazem sztuki, lecz antysemityzmu - podkreśla Staroselski.

Przedstawiciel Jewish Claims Conference Ruediger Mahlo powiedział, że "bojkot izraelskich towarów, usług i artystów przypomina wielu ocalałym o nazistowskich bojkotach Żydów".

"Die Welt" zauważa, że przynajmniej w połowie "documenta" jest finansowana z pieniędzy podatników, a druga połowa pochodzi z opłat za wstęp i innych dochodów.