Łupnęło, ale niezbyt boli

„Aby ustabilizować sytuację na rynku finansowym, Bank Rosji zdecydował się rozpocząć interwencje na rynku walutowym, rozszerzyć listę lombardową (aktywów, które są przyjmowane jako zabezpieczenie kredytu lombardowego udzielanego bankom, które nie mają skąd pozyskać płynności dla zrealizowania codziennych transakcji – red.) i zapewnić sektorowi bankowemu dodatkową płynność. Bank Rosji wykorzysta wszystkie niezbędne instrumenty, aby utrzymać stabilność finansową i ciągłość działania instytucji finansowych” – ogłosił bank centralny w Moskwie.
Pojawiły się informacje, że Bank Rosji zakazał bankom komercyjnym dokonywania krótkiej sprzedaży, w ramach której zarabia się na spadkach cen aktywów. I na giełdzie część strat, jakie wywołał atak na Ukrainę, została odrobiona. Finalnie RTS spadł o niecałe 40 proc. Przypomnijmy: w jeden dzień. Mimo to spadek trudno traktować jako „cenę inwazji”. To, co dzieje się na giełdzie w Moskwie, nie ma takiego znaczenia dla zamożności rosyjskiego społeczeństwa, jak koniunktura na Wall Street dla Amerykanów.
Reklama