W wywiadzie dla "Sieci", szefa rządu zapytano m.in., jak wygląda stan polskiej gospodarki po pandemii. - Gdyby nie wysoka inflacja, zaimportowana do Polski z zewnątrz, to mógłbym powiedzieć tu kilka dobrych i pozytywnych zdań. Bezrobocie wynosi zaledwie 2,9 proc., co przy takich światowych turbulencjach jest dla mojego rządu ogromnym powodem do dumy. To samo się nie zrobiło - na obronę miejsc pracy wydaliśmy ponad 200 mld zł. Ale to były dobrze wydane pieniądze. Co może być ważniejszego niż praca? Polacy pamiętają, jak wielkim nieszczęściem, tragedią dla rodzin, dla całych regionów jest bezrobocie – powiedział premier.

Reklama

Pytany, czy nie miał oporów przed uruchamianiem tarczy antyinflacyjnejszef rządu odparł, że nie, nigdy. - Dlatego że nam zaufali Polacy, dlatego że pokładają w nas wiarę, że zawsze będziemy po stronie obywatela i polskich rodzin. Zasadnicza różnica między nami a ekipami liberałów spod znaku Tuska, Balcerowicza i Rostowskiego polega na tym, że my nie chowamy głowy w piasek, tylko działamy konkretnymi rozwiązaniami, a jak trzeba, to bronimy interesu Polski za granicą - stwierdził.

"Ja nie ulegnę"

Wymienił m.in. obniżenie cen paliw i żywności poprzez redukcję VAT i innych podatków. - Ekonomiści mówią, że to się już przekłada na ścięcie szczytu inflacyjnego o 2–2,5 pkt proc. To bardzo poważny sukces w walce z inflacją - powiedział.

Komentując uwagę, że obniżka będzie na pół roku, a potem powrót do starych stawek i bolesny, skokowy wzrost cen. Morawiecki odparł, że liczy, że tak nie będzie i inflacja zacznie spadać.

- Jeśli nie, to obniżone stawki zostaną utrzymane, dopóki inflacja będzie zagrażać polskim rodzinom. Ja tu nie ulegnę - będziemy utrzymywać obniżone stawki VAT, akcyzy, dodatki osłonowe i tworzyć w razie czego nowe "poduszki bezpieczeństwa" dla społeczeństwa tak długo, jak to będzie konieczne - zapewnił.