- Uważamy, że nagromadzenie wojsk przy granicach to psychologiczny nacisk ze strony naszych sąsiadów. Niczego nowego w tym nie widzimy. Jeśli chodzi o to, czy są zagrożenia - są i nie kończą się od 2014 roku. Chodzi o stopień tych zagrożeń i o reakcję na nie - podkreślił Zełenski, cytowany w czwartek przez swoje biuro.

Reklama

"Sąsiedztwo" bez wpływu na gospodarkę?

Zapewnił, że w kraju jest "wystarczająco sił i uzbrojenia" do obrony państwa "bez angażowania nikogo oprócz wojskowych".

- Wszyscy zdają sobie sprawę, jakiego mamy sąsiada, ale nie powinno to wpływać na gospodarkę - podkreślił prezydent.

"Atak na ludzkie nerwy"

Szef państwa uspokajał, że obecnie z punktu widzenia bezpieczeństwa nie ma przeszkód dla działania biznesu, a sytuacja gospodarcza jest stabilna.

Zełenski już wcześniej powtarzał, że mimo zgromadzonych przez Rosję ponad 100 tys. żołnierzy przy ukraińskich granicach zagrożenie ze strony Moskwy nie wzrosło. Podkreślał, że "trwa atak na ludzkie nerwy" i apelował do Ukraińców, by nie panikowali.