Prokuratura przekazała do Centrum e-Zdrowia dane osób, która mają sfałszowane certyfikaty szczepień przeciwko COVID-19. Jed- nak ani centrum, ani resort zdrowia nie chcą potwier- dzić, czy i ile dokumentów odebrano. Wiemy o co najmniej jednym przypadku, w którym osoba dysponująca fałszywką uzyskaną w ramach prowokacji nadal figuruje w rejestrze jako zaszczepiona. I to mimo zgłoszenia sprawy organom ścigania oraz cofnięcia uprawnień do wydawania zaświadczeń lekarzowi, który wystawiał lewe dokumenty.

Reklama

Jak twierdzą nasi rozmówcy, odebranie sfałszowanych certyfikatów covidowych nie jest proste. Najlepiej jest złapać kogoś na gorącym uczynku. Ale przy tej skali akcji szczepiennej i liczbie działających punktów jest to w praktyce bardzo trudne. Takie przypadki wychodzą raczej w ramach prowokacji, gdy ktoś podszywa się pod klienta, jak to zrobili reporterzy TVN24. W śledztwie, jakie prowadzi oddział zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Lublinie, ustalono ponad setkę osób, które kupiły fałszywe certyfikaty.

Co dalej z sfałszowanymi dokumentami?

Czy dokumenty, których sfałszowanie potwierdzono w toku śledztw, są usuwane z systemu? Tego nie wiadomo. Resort zdrowia przyznaje, że funkcjonuje „czarna lista” fałszywych certyfikatów, ale „z uwagi na dobro toczących się śledztw” nie chce mówić, czy i ile spośród nich wycofano. Wody w usta nabiera także Centrum e-Zdrowia.

Certyfikaty covidowe wydaje się w trzech przypadkach: gdy osoba przebyła chorobę COVID-19, ma negatywny wynik testu lub została zaszczepiona. Według stanu sprzed niemal miesiąca w sumie wystawiono 335 tys. zaświadczeń w oparciu o testy, kolejnych niemal 500 tys. dla ozdrowieńców oraz 14,4 mln dla tych, którzy przyjęli preparat. Wśród nich są także ci, którzy otrzymali certyfikat, choć nie zostali zaszczepieni.

CZYTAJ WIĘCEJ W PONIEDZIAŁKOWYM WYDANIU DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ>>>