Niedzielski był pytany m.in. o prognozy resortu zdrowia, które mówiły o 5 tys. zakażeń dziennie na koniec października, tymczasem obecnie statystyki zbliżają się do 10 tys. zakażeń dziennie.

Pandemia zaskoczyła resort zdrowia?

Szef MZ wyjaśnił, że przedstawiane przez resort prognozy dotyczą średniej dziennej liczby zakażeń w danym tygodniu. - Wszyscy wiemy, że jest pewna dysproporcja między zakażeniami odnotowywanymi w niedziele i w ciągu tygodnia. Teraz ta średnia wynosi ponad 7,5 tys. zakażeń, a w połowie tygodnia było to ponad 6 tys., więc nie było to aż takie wysokie odchylenie od szacowanych 5 tysięcy, które prognozowaliśmy na koniec października - powiedział minister.

Reklama

Przyznał, że rzeczywiście w ciągu ostatnich dwóch tygodni liczba zakażeń dynamicznie rośnie. - Pandemia zaskakuje wszystkich, nie tylko Ministerstwo Zdrowia, ale też ośrodki prognostyczne. W epidemii jeden niuans zmienia rzeczywistość zakażeń i prognozy - podkreślił Niedzielski.

Najbardziej pesymistyczny scenariusz?

Dodał, że najbardziej pesymistyczny scenariusz przewiduje "zdecydowanie powyżej 20 tys. zakażeń, nawet do 40 tys." dziennie. - Spodziewamy się, że apogeum nastąpi właśnie na przełomie listopada i grudnia. Warto to jednak porównać z poprzednim rokiem. Teraz mamy nawet ponad 9 tys. przypadków dziennie, ale przed rokiem było ich około 20 tysięcy. Fala narasta wolniej niż przed rokiem ze względu na wysoką barierę odporności wynikającą z zaszczepienia bądź przechorowania - poinformował szef resortu zdrowia. Zauważył przy tym, że rok temu 20 tys. zakażeń dziennie było notowane po wprowadzeniu restrykcji, podczas gdy dziś obostrzeń jest niewiele.

Niedzielski przekazał też, że "w przewidywalnej perspektywie najbliższych 2-3 tygodni" rząd nie widzi potrzeby wprowadzania nowych restrykcji. - Chyba że będziemy mieli do czynienia z jeszcze większym przyspieszeniem zakażeń, a tym samym hospitalizacji. Wówczas będzie to argument za restrykcjami - powiedział minister zdrowia.