Władze J&S twierdzą, że członkowie rządu mieli im utrudniać zebranie wymaganych przez prawo rezerw paliw. Mieli też usłyszeć żądania takiej umowy na dostawy ropy, by wielomilionowe zyski wpływały tylko na konto PKN Orlen.

Reklama

Jarek Astramowicz z Mercuria Energy Group twierdzi, że cała afera z karą dla jego firmy to "skoordynowana akcja ludzi pochodzących z tego samego środowiska politycznego". Wymienił nazwiska byłego ministra gospodarki Piotra Woźniaka, wiceministra Piotra Naimskiego oraz prezesa Orlenu Piotra Kownackiego i jego zastępcy Krzysztofa Szwedowskiego. Ci dwaj ostatni mieli nawet posunąć się do szantażu.

"Dostaliśmy ultimatum. Mieliśmy podpisać bez negocjacji umowę, która miała dawać zysk Orlenowi wielkości kilkudziesięciu milionów dolarów rocznie. Na dodatek Orlen chciał zastrzec w niej, że w każdej chwili mógłby zerwać kontrakt. W zamian mieliśmy nie dostać nic" - powiedział Astramowicz.

To rząd uniemożliwił tworzenie zapasów

Prezes J&S Grzegorz Zambrzycki opowiadał dziś też, w jaki sposób poprzedni rząd rzekomo nękał spółkę. Gdy okazało się, że w Polsce nie ma odpowiednich magazynów na przetrzymywanie paliw, firma prosiła rząd o wybudowanie nowych magazynów. Prośby nic nie dały, więc spółka prosiła o podpisanie umów z sąsiednimi krajami na magazynowanie ropy. Również cisza. Ostatecznie J&S chciał składować zapasy w firmie Operator Logistyczny Paliw Płynnych (OLPP), ale gdy w tej kontrolowanej przez państwo spółce zmienił się zarząd, okazało się, że i tu J&S nie może liczyć na pomoc. Próbowano jeszcze w Orlenie i u właściciela rurociągu "Przyjaźń".

"W końcu na dzień przed wyborami, czyli 15 października 2007 roku, zostałem wezwany w trybie rozkazującym do prezesa Agencji Rezerw Materiałowych. Tam wzburzony prezes poinformował mnie, że nie może nic innego zrobić, tylko ukarać spółkę J&S. Na nic zdały się tłumaczenia, że rezerwy cały czas są. Usłyszałem jedynie, że na jutro jest zwoływana konferencja na temat tego, jak to się robi w IV RP" - powiedział Zambrzycki.

Nie jest tajemnicą, że rząd Jarosława Kaczyńskiego wziął na celownik firmę J&S, bo wielu polityków - w tym likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych Antoni Macierewicz - zarzucał jej kontakty z rosyjskim wywiadem. Ale były szef resortu gospodarki mówi w RMF: "Były podstawy do ukarania spółki J&S za brak rezerw paliw. Były też podstawy, by tymczasowo zwolnić PKN Orlen z utrzymywania tych zapasów".

Teraz przedstawiciele J&S Energy zwrócili apelują do posłów o powołanie sejmowej komisji śledczej, która miałaby zająć się kulisami nałożonej na firmę prawie półmiliardowej kary. Co ciekawe, tego samego nie wykluczał Antoni Macierewicz.