Wniosek Janusza Kochanowskiego dotyczy m.in. Ewy Łuckiej. Ta blisko 60-letnia brokerka z Gdańska niedługo będzie mogła iść na emeryturę. "Nie przejdę - zapowiada. - Nadal będę pracować jako broker. Bo dobrze się czuję, są jednak kobiety, którym w tym wieku już szwankuje zdrowie, emerytura jest więc dla nich jedynym wyjściem" - tłumaczy.
Tymczasem rzecznik chce zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, tak żeby wszyscy dostawali emeryturę po 65. roku życia. Z tym że paniom chce zostawić wybór. Te, które zechcą, przestałyby pracować po 60. urodzinach.
Prof. Kochanowski tak uzasadnił swój wniosek: nie ma istotnych argumentów, które tłumaczyłyby dyskryminację kobiet. Oto jego wyjaśnienie: panie żyją osiem lat dłużej, a pracują o pięć lat krócej. Dostają więc o kilkadziesiąt procent mniejszą emeryturę. Tych, które chcą po sześćdziesiątce nadal pracować, szefowie próbują się pozbyć. Sześćdziesięciolatka zwolniona z pracy nie ma prawa zarejestrować się jako bezrobotna, nawet jeśli chce dalej zarabiać. Obecny system zmusza więc kobiety do rezygnacji z pracy nawet wbrew ich woli.
"Moja pensja różni się od tego, co dostanę na emeryturze, o ponad 1000 zł, chcę pracować tak długo, jak będę mogła - przyznaje 59-letnia Anna Nowak, pracownica biurowa z Warszawy. - Mam koleżanki, które musiały odejść na wcześniejszą emeryturę i nie mogły znaleźć pracy. Nie chcę podzielić ich losu" - tłumaczy.
Jej opinia nie jest jednak powszechna. Wiele pań czeka na emeryturę z utęsknieniem, tak jak pani Małgorzata, ekonomistka, która skorzystała z możliwości przejścia na emeryturę w pierwszym możliwym momencie, kilka lat przed 60. urodzinami. "W tej sprawie powinna odbyć się debata publiczna oparta o rzetelne dane i analizy" - kwituje Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ "Solidarność".
Już teraz wiadomo, że to będzie burzliwa dyskusja, bo wniosek to już czwarta próba podejścia do tego tematu. Na ostatnią zdobyła się w 2003 r. Izabela Jaruga-Nowacka, ówczesna wicepremier ds. komunikacji społecznej. Powstrzymał ją Jerzy Hausner, minister gospodarki, który przestraszył się odzewu na taki projekt. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, na który przyjdzie nam poczekać nawet kilka miesięcy, może raz na zawsze załatwić tę sprawę.
I choć budzi kontrowersje, wydaje się niezbędny. Eksperci są pewni, że czeka nas krach systemu emerytalnego. Nie tylko dlatego, że kobiety pracują krócej niż mężczyźni. Dlatego, że wszyscy pracują za krótko. Z danych Banku Światowego wynika, że Polska ma najmłodszego emeryta w Europie. Statystyczne Polki kończą aktywność zawodową w wieku 56 lat, a mężczyźni w wieku 58 lat. Dla porównania Estończycy przestają pracować po 63. urodzinach, a Czesi po 61.
To nie wszystko. Polska ma także jeden z najniższych wskaźników zatrudnienia osób w wieku produkcyjnym. Pracuje jedynie 55 proc. Polaków przed 65. rokiem życia (w Irlandii - 75 proc.). W 2050 r. liczba osób pracujących i płacących składki może się zrównać z liczbą rencistów i emerytów.
Problem emerytur odczuwa cała starzejąca się Europa. "Jednak inne kraje coś w tej sprawie robią - mówi Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich. - Nie tylko wyrównują, ale także podnoszą wiek emerytalny. Dobrze działają również programy aktywizacji zawodowej osób po pięćdziesiątce. Nam jednak potrzeba zmiany podejścia do pracy. Polacy muszą zrozumieć, że dłuższa praca jest koniecznością" - dodaje.