Ciągle nie wiadomo, kiedy wejdzie w życie przepis zakazujący takich praktyk. Na pewno nie 1 stycznia, jak wcześniej zapowiadano.

20 euro - tyle według wielu reklam - trzeba zapłacić za lot. "Kiedy jednak chcemy kupić taki bilet, okazuje się, że trzeba do niego doliczyć podatki, opłaty lotniskowe, bagażowe i że w rzeczywistości kosztuje 100 euro, a nie 20" - podała wczoraj jako przykład nieprawidłowych praktyk przewoźników Meglena Kuneva, europejska komisarz ds. ochrony konsumentów. Komisja skontrolowała ponad 400 stron internetowych linii lotniczych w 14 krajach. Większość z nich oszukuje pasażerów.



Główne zarzuty KE: przewoźnicy reklamują "darmowe" bilety, zapominając o doliczeniu opłat i podatków, pokazują zaniżoną cenę na stronie głównej witryny internetowej. Opłata rośnie wraz z przechodzeniem do kolejnych etapów zamawiania biletu. Komisarz zwróciła też uwagę na automatyczne dodawanie ubezpieczenia, które jest opcjonalne, czy brak możliwości dokonania transakcji w rodzimym języku.



Problem nie jest nowy. Już w lipcu tego roku pisaliśmy o projekcie przepisu zakazującego oferowania biletów za tzw. złotówkę, a kosztujących w rzeczywistości znacznie więcej. Dotyczy to głównie tanich przewoźników. Sprawdziliśmy, jak na tle Europy wypadają tanie linie działające w Polsce. Okazuje się, że tylko na stronach dwóch z nich - Norwegian i Wizz Air - kupimy bilet w cenie, jaka pojawia się na wstępie.







Reklama

W Centralwings i Sky Europe cena końcowa jest nawet dwa razy wyższa niż na początku. Lot z Warszawy do Dublina linią Ryanair według oferty internetowej kosztuje 99 zł. Do tego musimy jednak doliczyć opłaty lotniskowe i podatek, które wynoszą razem 106,26 zł, co w sumie daje 205,26 zł. Zaskakująca była natomiast wyszukiwarka lotów na stronie easyJet. Podano koszt z opłatami, pod koniec okazało się jednak, że nie wliczono ceny bagażu.



"Jeśli pytamy o bilet autobusowy czy kolejowy, dostajemy od razu konkretną sumę. Dlaczego w przypadku biletów lotniczych miałoby być inaczej?"- pyta Katarzyna Krasnodębska, rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Sami przewoźnicy nie widzą jednak w tym nic złego. "Rzeczywiście na początku podajemy tylko cenę netto, ale całkowity koszt znamy już w trzecim kroku" - wyjaśnia Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Centralwings, i dodaje, że takie są standardy rynkowe. "Jeśli jednak przepisy zakazujące tego wejdą w życie, dostosujemy się" - zapewnia.



Kiedy zatem może się to stać? Nie będzie to zapowiadana data 1 stycznia 2008 r. "Projekt przeszedł już trzy czytania w Parlamencie Europejskim" - mówi Andreas Kleiner z PE. "Aby jednak wszedł w życie, muszą go przegłosować ministrowie transportu krajów członkowskich. Nie wiadomo, kiedy takie głosowanie się odbędzie" - dodaje.







Zapytaliśmy Cezarego Grabarczyka z PO, przyszłego ministra infrastruktury, czy poprze projekt. "Pasażer powinien znać od razu cenę biletu. Myślę, że poprę to rozwiązanie" - odparł.