Od 1 stycznia rachunki klientów detalicznych obsługiwanych przez Tauron wzrosną średnio o ok. 12 proc. w stosunku do 2019 r., czyli jak tłumaczy urząd – nie więcej niż o 9 zł miesięcznie. PGE, Enea, Energa będą musiały rozliczać się z klientami na podstawie ostatnio zatwierdzonej stawki przez szefa URE, czyli taryfy na 2018 r. A to dlatego, że na 2019 r. nie było taryfy ze względu na ustawowe zamrożenie cen prądu. Jak podkreśla URE, dla tych firm zmiany w rozliczeniach z klientami od 1 stycznia 2020 r. mogą wynikać jedynie ze zmiany taryfy dystrybutora prądu, która wzrośnie średnio z 56 gr do 1,82 zł miesięcznie.
– Nie mogłem przychylić się do wniosków przedsiębiorstw, które pomimo kilku rund negocjacji nie zdecydowały się przystać na poziom taryf akceptowalny z punktu widzenia regulacji – wyjaśnił prezes URE Rafał Gawin. – Analizując konsekwencje niezatwierdzenia taryf dla trzech z czterech sprzedawców, uważam, że skoro to przedsiębiorca – a więc profesjonalny uczestnik rynku, który najlepiej zna realia prowadzenia działalności gospodarczej – podejmuje decyzję o de facto zamrożeniu cen dla swoich odbiorców w gospodarstwach domowych i funkcjonowaniu w warunkach zwiększonego ryzyka, to pozostaje mi bacznie obserwować konsekwencje takiej decyzji dla przedsiębiorcy i funkcjonowania rynku – podkreślił Gawin.
Teraz przedsiębiorstwa mogą skorygować swoje wnioski sprzedażowe lub złożyć nowe. Sam urząd nie może modyfikować wniosków – może je tylko przyjąć lub odrzucić. Jeśli przedsiębiorstwa złożą nowe propozycje w styczniu, to decyzja URE będzie najwcześniej w lutym. Według nieoficjalnych informacji spółki w swoich wstępnych wnioskach domagały się od URE zgody na podwyżki rzędu nawet 20–40 proc. Jak zapewniają przedstawiciele URE, przez cały czas pozostawał w dialogu z firmami, a pracując nad decyzją, brano pod uwagę sytuację ekonomiczną każdego z przedsiębiorstw oraz ogólne warunki gospodarcze.
Rachunek statystycznego klienta indywidualnego Tauronu wzrośnie o 9 zł miesięcznie
Na zapoznanie się z dokumentacją i korektę już istniejących wniosków firmy mają 14 dni od ogłoszenia decyzji. Nowe wnioski firmy mają prawo zgłosić w dowolnym momencie – można przypuszczać, że będą chciały zrobić to jak najszybciej, by możliwie jak najmniej odbiło się to na ich wynikach finansowych. Przed nimi dylemat – albo dalej licytować się z URE na wysokość taryf i ryzykować kolejne odrzucenie ich postulatów, albo złożyć wnioski zbliżone do Tauronu i usatysfakcjonować się niższymi podwyżkami.
Prezes URE zatwierdził natomiast taryfę operatora Systemu Przesyłowego (PSE) oraz pięciu największych dystrybutorów energii elektrycznej, tj. PGE Dystrybucja, Tauron Dystrybucja, Enea Operator, Energa Operator oraz innogy Stoen Operator. Taryfy dystrybucyjna i sprzedażowa to głównie składniki rachunku dla odbiorców.
Prezes URE zatwierdza ceny dla gospodarstw domowych wyłącznie dla tak zwanych sprzedawców z urzędu – dotyczą one kilkunastu milionów indywidualnych odbiorców. Pozostałe firmy handlujące energią nie muszą mieć jego zgody i oferują własne cenniki.
Ponadto taryf jako sprzedawca z urzędu nie stosuje Innogy, które stoi na stanowisku, że na mocy decyzji URE z 2001 r. jest zwolnione z tego obowiązku. Jak mówił niedawno dziennikarzom szef Innogy Polska Filip Thon, jego spółka nie planuje podwyżki od 1 stycznia.
W poniedziałkowej rozmowie z RMF FM wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin deklarował, że rząd zrobi wszystko, aby podwyżek nie odczuły gospodarstwa domowe. Jako jedną z możliwych metod wskazał rekompensaty skierowane wprost do odbiorców. Także premier Mateusz Morawiecki zapowiedział we wtorek, że rząd rozważa mechanizm kompensacyjny dla gospodarstw domowych, jeśli ceny prądu dla gospodarstw domowych znacząco wzrosną. Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz mówiła po posiedzeniu rządu, że nie spodziewa się wzrostu wyższego niż 10 proc., czyli nie więcej niż 9 zł na rachunku. W mijającym roku rząd zdecydował się ustawowo zamrozić ceny energii na poziomie z czerwca 2018 r. i zrekompensować przedsiębiorstwom energetycznym wynikające z tego straty.
Cena prądu dla firm jest ustalana przez sprzedawców i zapewne wzrośnie w związku ze wzrostami cen na Towarowej Giełdzie Energii. Zarówno firmy energetyczne, jak i sam URE woleliby jednak, by rząd nie zamrażał ustawowo cen na 2020 r. i nie rekompensował wzrostu cen sprzedawcom prądu jak w ubiegłym roku, a raczej żeby ewentualnie wsparcie dotyczyło gospodarstwa domowych i odbywało się w ramach pomocy socjalnej.
Droższy prąd oznacza wzrost cen w całej gospodarce. Według szacunków mBanku oraz Citi Handlowego podwyżka cen energii o 10 proc. przełożyłaby się na ok. 0,4 pkt proc. dodatkowo do inflacji.
Według danych Eurostatu, Polska w pierwszej połowie 2019 r. odnotowała jeden z największych spadków cen energii w UE, porównując to z pierwszym półroczem 2018 r., wynoszący -3,1 proc. Energia staniała bardziej jedynie w Danii i Portugalii.