W środę w siedzibie Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) odbyła się debata "Kto zapłaci za plastikowe odpady?" z udziałem m.in. przedstawicieli firm zajmujących się np. recyklingiem i przetwarzaniem odpadów. Dyskutowano m.in. o tym, jak poradzić sobie z narastającym problemem odpadów z tworzyw sztucznych.
Według danych Krajowej Izby Gospodarczej zapotrzebowanie na tworzywa sztuczne cały czas rośnie. W 2017 roku w Europie wyniosło ono 51,7 mln ton i było wyższe o ok. 1 mln ton niż w 2016 r. Polska odnotowuje też jeden z najbardziej dynamicznych wzrostów zużycia tworzyw sztucznych.
Marek Sobecki z KIG wyjaśnił, że w 2017 roku w naszym kraju zużyto ok. 3,5 mln ton tworzyw sztucznych, o 9 proc. więcej niż w 2016 r. Na rynek krajowy wprowadzono ok. 1 mln ton plastikowych opakowań. Sobecki podkreślił, że od kilku lat obserwowany jest systematyczny i znaczny wzrost ilości wprowadzanych na rynek opakowań z tworzyw. W 2017 r. było to ok. 1 mln ton, a w 2022 roku może to być już 1,2-1,3 mln ton.
Do tej ilości - zdaniem ekspertów - należy doliczyć ok. 200 tys. ton rocznie jednorazowych wyrobów z tworzyw sztucznych, a także szacowane na 200-300 tys. ton rocznie inne wyroby z tworzyw sztucznych, takie jak zabawki dla dzieci, doniczki czy obuwie.
Te produkty szybko stają się odpadami, a roczna ilość śmieci z tworzyw sztucznych w odpadach komunalnych sięga nawet 2-2,5 mln ton.
Sobecki zwrócił uwagę, że znaczna część takich odpadów nie trafia do recyklingu, bądź ciężko jest ją wyselekcjonować.
Branża zajmująca się zbiórką, recyklingiem i przetwarzaniem odpadów zrzeszona w Forum Gospodarki Odpadami wskazuje, że opakowania plastikowe stanowią ok. 10 proc. masy wszystkich odpadów produkowanych w gospodarstwach domowych, a objętościowo - ok. 40 proc. Problemem okazuje się jednak nie tylko ich ilość, ale też skład. Nawet dobrze wysegregowane przez mieszkańców tworzywa sztuczne coraz trudniej jest przetworzyć i sprzedać jako surowiec nadający się do recyklingu.
Magdalena Dziczek ze Związku Pracodawców Przemysłu Opakowań i Produktów w Opakowaniach EKO-PAK wyjaśniła, że problematyczne są folie wielowarstwowe bądź opakowania, które składają się z wielu polimerów. Zwróciła uwagę, że branża podejmuje wysiłki, by ograniczyć ten problem i wypracować nowe rozwiązania, które wpłyną albo na zastąpienie takich materiałów czymś innym, albo stworzenie takiego, który dobrze będzie się poddawał recyklingowi.
Najmniejszy problem stanowią PET-y, czyli butelki bezbarwne oraz w kolorach zielonym i niebieskim, ponieważ ich cena jest wysoka i przedsiębiorstwa zajmujące się recyklingiem mogą na nich zarobić - wskazał prezes Stowarzyszenia Polski Recykling Szymon Dziak-Czekan. Przyznał, że prawdziwym utrapieniem są butelki PET w innych kolorach - intensywnie barwione i składające się często z kilku rodzajów materiałów. Ich przetworzenie jest droższe, a odbiorcy kupujący surowiec do recyklingu nie chcą też ich nabywać.
Branża wskazuje, że do instalacji przetwarzania trafia też coraz więcej tzw. PET-u chemicznego - butelek i opakowań po produktach chemii domowej. Duży problem jest też z tworzywami sztucznymi (np. foliami) wykosztowanymi w rolnictwie.
Do końca nie wiadomo, jakie są moce przerobowe polskich recyklerów - powiedział Michał Dąbrowski z Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. Wskazał, że deklaracje nt. przyjęcia odpadów nie pokrywają się często z tym, co "wychodzi" z zakładów. Podkreślił, że surowiec wtórny, który ma być później sprzedany, generalnie nie może pochodzić ze śmieci komunalnych. Tzw. doczyszczany materiał jest droży niż ten pierwotny zużyty do produkcji np. butelki. Firmy nie chcą też kupować zanieczyszczonych tworzyw sztucznych.
Bartosz Kubicki z Klastra Gospodarki Odpadowej i Recyklingu wyjaśnił, że problem plastikowych odpadów uwidocznił się po tym, jak Chiny zabroniły przywozu takich odpadów do swojego kraju. Wcześniej w ten sposób "pozbywano" się 75 proc. odpadów z tworzyw sztucznych. Kubicki zaznaczył, że skala problemu jest ogromna, czego dowodem były liczne pożary składowisk m.in. w Polsce w ub.r.
Branża przekonuje, że remedium na narastający problem plastikowych śmieci będzie wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności producentów opakowań (ROP). Mechanizm ten oznacza, że wprowadzający na rynek np. opakowania z tworzyw sztucznych płacą za ich późniejszą zbiórkę i przetworzenie. Według Krajowej Izby Gospodarczej uporządkowanie funkcjonowania ROP w Polsce pozwoliłoby zapewnić ok. 30-40 proc. udziałów producentów opakowań w kosztach gospodarowania odpadami komunalnymi. Sobecki ocenił, że od producentów mogłoby rocznie wpływać ok. 1 mld zł; obecnie to 40 mln zł rocznie.
Uczestniczący w debacie wiceminister środowiska Sławomir Mazurek przypomniał, że w resorcie trwają prace nad wprowadzeniem ROP. Jak powiedział, nie jest jeszcze przesądzone, jak ten mechanizm będzie ostatecznie wyglądał - czy np. opakowania byłyby objęte dodatkową opłatą recyklingową, która byłaby ściągana od producentów na pokrycie kosztów zbiórki i recyklingu.
Mazurek wskazał, że wraz z ROP resort będzie chciał "zmusić" producentów, by każde wprowadzane na rynek opakowanie, szczególnie z tworzyw sztucznych, musiało zawierać minimum 30 proc. materiałów pochodzących z recyklingu.
Unijne prawodawstwo przewiduje, że od 2025 r. wszystkie butelki PET będą musiały być wykonane w co najmniej 25 proc. z surowca wtórnego, a od 2030 r. wszystkie butelki plastikowe (niezależnie od rodzaju tworzywa) - w 30 proc. Dyrektywa przewiduje też, że do końca 2025 r. poziom zbiórki i recyklingu opakowań plastikowych po napojach ma wynieść 77 proc., a do 2029 r. – 90 proc.