Petru prezentując w centrum Warszawy bilboard kampanii, powiedział dziennikarzom, że w ciągu ostatnich 15 lat kolejne ekipy rządowe nie zrobiły nic, aby Polakom kwestię strefy euro przybliżyć. Na bilboardzie prezentowane są obie strony monety o nominale 1 euro, z orłem i napisem "Rzeczpospolita Polska" na rewersie. Po to, żebyśmy się mogli oswajać z tym, że to euro może być także +nasze+, +polskie+ - zapowiedział polityk. Poinformował, że w przyszłym tygodniu będzie kolejna odsłona kampanii.
Apeluję do polityków, by się euro nie bali, bo może być naszą silną walutą i zakotwiczyć nas na stale w UE. Jestem zwolennikiem szybkiego przyjęcia wspólnej waluty. Oczekiwałbym od wszystkich partii i liderów konkretnych deklaracji, z datami - oświadczył Petru. Według niego ambitny, ale realny termin to rok 2022.
Polacy się boją wspólnej waluty, ta bojaźń wynika z niewiedzy, a tą niewiedzę i obawy wykorzystuje PiS strasząc Polaków euro - dodał Petru. Przywoływał niedawną deklarację Jarosława Kaczyńskiego, że Polska przyjmie euro, gdy osiągnie poziom Niemiec. Według Petru biorąc pod uwagę średnie tempo wzrostu Polski i Niemiec z ostatnich 30 lat, okazałoby się, że euro Polska przyjęłaby w przyszłym wieku. Jak dodał, z perspektywy dzisiejszej klasy politycznej oznacza to "nigdy".
Petru oświadczył też, że przyjęcie euro wcale nie wiążę się ze wzrostem cen, ponieważ - jak mówił - na Słowacji ceny wzrosły o 0,1 proc., na Łotwie o 1 proc., a na Litwie - spadły o 0,5 proc. Stwierdził jednak, że wejście do strefy euro wiąże się z dyscypliną finansów publicznych. Być może dlatego Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki się tego boją, bo okazałoby się, że tzw. piątka Kaczyńskiego byłaby nie do zrealizowania. I to +piątka Kaczyńskiego+ jest teraz główną przeszkodą w wejściu do strefy euro - stwierdził.