W piątek rano funkcjonariusze CBA zapukali do dwóch znanych na rynku kapitałowym inwestorów Piotra Osieckiego i Jakuba Ryby. Obaj są związani z funduszem Altus TFI. Pierwszy to jego wieloletni prezes, główny akcjonariusz i szef rady nadzorczej (zrezygnował po zatrzymaniu). Drugi - w przeszłości był członkiem zarządu Altusa, a obecnie jest wiceprezesem Rockbridge TFI (należy do Altusa). Obaj decyzją sądu mają spędzić najbliższe trzy miesiące w areszcie.
Prokuratura zarzuca im wyrządzenie GetBackowi w okresie od października 2016 roku do początku sierpnia 2017 roku szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, szacowanej na kwotę co najmniej 160 mln zł.
W ubiegłym roku GetBack za ponad 207 mln zł (16 zł za akcję) przejął konkurenta – EGB. Sprzedającymi był Altus TFI i 15 funduszy zarządzanych przez niego. Altus przejął kontrolę nad EGB w listopadzie 2015 r., płacąc niecałe 4 zł za akcję. W ciągu niespełna dwóch lat wartość firmy wzrosła przeszło czterokrotnie, a udziałowcy zarobili na transakcji ok. 150 mln zł. Przedstawiciele TFI tłumaczyli DGP, że transakcja miała rynkowy charakter, wartość EGB wzrosła dzięki głębokiej restrukturyzacji. Prokuratura stawiając zarzuty Osieckiemu i Rybie rozszerzyła też zarzuty byłemu prezesowi GetBacku Konradowi K. i jednemu z członków zarządu spółki. Mieli działać wspólnie i w porozumieniu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz mieć świadomość faktycznej wartości EGB.
Adwokat Piotra Osieckiego odrzuca te zarzuty.
Obecnie opracowujemy pozwy przeciwko CBA i prokuraturze oraz osobom podejmującym bezprawne decyzje w tej sprawie. Altus zarządza aktywami o wartości ponad 13,4 mld zł – to czterokrotnie więcej niż wartość długu Getback wobec instytucji i obywateli. Będziemy domagać się co najmniej kilkusetmilionowych kwot odszkodowań za opisane wyżej działania niedozwolonego manipulowania giełdą i w konsekwencji narażania na straty akcjonariuszy Altusa wśród których są inne TFI i fundusze emerytalne lokujące środki przeznaczone na emerytury Polaków – czytamy w przekazanym DGP oświadczeniu adwokat Jolantę Turczynowicz-Kieryłło.
Pełnomocnik zatrzymanego podkreśla, że jej klient wielokrotnie wyrażał chęć współpracy z organami ścigania.
Jeszcze w czerwcu tego roku sam przywiózł całą dokumentację transakcji do prokuratury, czekał na holu prokuratury na przesłuchanie dwie godziny, jednak prokurator nie znalazła na to czasu. Piotr Osiecki od wybuchu tzw. afery GetBack często wyjeżdżał za granicę zawodowo i zawsze wracał do Polski, co zaprzecza obawom ucieczki. Każdy, kto myśli zdroworozsądkowo wie, że gdyby chciał uciec, zrobiłby to w czerwcu, gdy zatrzymano prezesa tej spółki – podkreśla Turczynowicz-Kieryłło, zdaniem której decyzja sądu o areszcie tymczasowym odbyła się z pogwałceniem podstawowych zasada prawa.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że wymiar sprawiedliwości pomógł dziś politykom i instytucjom próbującym za wszelką cenę odwrócić uwagę od swojej roli i zaniechań w aferze Getback i skupić ją na kimś innym bez względu czy winnym czy też nie – czytamy w oświadczeniu.
Piotr Osiecki jeszcze wieczór przed aresztowaniem prosił o możliwość złożenia wyjaśnień przed złożeniem do sądu wniosku o areszt. Mamy dowody złożenia takich wniosków w prokuraturze. Odmówiono mu tego podstawowego prawa – dodaje jego pełnomocnik prawny.
Jolanta Turczynowicz-Kieryłło opisuje też jak wyglądało posiedzenie sądu, który decydował o zatrzymaniu Osieckiego na trzy miesiące w areszcie.
Dlaczego w sprawie, w której zgromadzono kilkadziesiąt tysięcy dokumentów sąd na posiedzeniu nie miał nawet jednego tomu akt, a sprawa była rozstrzygana w ekspresowym trybie z piątku na sobotę, przez sędziego dyżurującego a nie sędziego z losowania. Dlaczego wobec licznych dowodów, przedstawionych przez Piotra Osieckiego na posiedzeniu aresztowym, podważających zarzut prokuratury, sędzia nie zadała nikomu ani jednego pytania na temat transakcji, a w lakonicznym uzasadnieniu aresztu ani słowem nie odniosła się do żadnego argumentu obrony. Ponieważ postanowienie nie jest prawomocne, liczymy, że sąd rozpoznający zażalenie obrońców dostrzeże kardynalne naruszenia prawa i uwzględni nasze zarzuty – czytamy w oświadczeniu pełnomocnika.
Zażalenie zapowiada także adwokat Jakuba Ryby.
Stawianie zarzutów, że mój klient, obok Piotra Osieckiego miał brać udział w zmowie mającej na celu zakup przez GetBack spółki notowanej publicznie po zawyżonej cenie jest absurdem. Prokuratura usiłuje stworzyć wrażenie, że spółka EGB, której cena jednej akcji na rynku według notowań z okresu transakcji przekraczała 15 zł, miała być znacznie mniej warta, choć cena ta, uwzględniając również tzw. premię za kontrolę, odpowiada wartości transakcji – argumentuje Radosław Potrzeszcz i wskazuje, że jego klient jest niewinny, a sprzedaż EGB odbyła się według rynkowych standardów.