Chodzi o ustawę, którą Kancelaria Prezydenta przesłała do Sejmu już 2 sierpnia. Od tamtej pory posłowie zdołali przeprowadzić jej pierwsze czytanie (w połowie października). Po nim projekt powędrował na półkę sejmowej komisji finansów publicznych. I leży tam do dziś.
Sprawy ważne i ważniejsze
– Będziemy się nim zajmować w styczniu, po zakończeniu prac nad budżetem na 2018 r. Wcześniej komisja nie miała mocy przerobowych. Budżet i inne pilne ustawy, które musiały wejść w życie przed końcem roku albo wynikały z konieczności wdrożenia unijnych dyrektyw, sprawiły, że na inne sprawy nie było czasu – mówi Jacek Sasin, poseł PiS i przewodniczący Komisji Finansów Publicznych.
Co proponuje prezydent? To nowelizacja ustawy o wsparciu osób znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej, które zaciągnęły kredyty mieszkaniowe. Zliberalizowano w niej zasady korzystania z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, który do tej pory był wykorzystywany w niewielkim zakresie.
Najważniejsza propozycja to restrukturyzacja hipotecznych kredytów walutowych dzięki funduszowi restrukturyzacyjnemu, który powstanie w ramach FWK. Miałby on być utworzony ze składek banków, uzależnionych od wielkości ich portfeli kredytów walutowych. Wpłaty na fundusz restrukturyzacyjny nie będą mogły przekraczać kwartalnie 0,5 proc. wartości portfela kredytów podlegających restrukturyzacji.
Sam sposób restrukturyzacji kredytów ma być opracowywany przez banki. Programy powinny być na tyle atrakcyjne, by frankowicze chcieli z nich korzystać. Bo składki, jakie do funduszu restrukturyzacyjnego będzie odprowadzał zainteresowany bank, w pierwszej kolejności mają być wykorzystywane na jego program. Jeśli przez pół roku nie zostaną wydane na ten cel, trafią do wspólnej puli i rada funduszu restrukturyzacyjnego podzieli je również między pozostałe banki, które będą się składać na FR i z niego korzystać.
Nie wszyscy zadowoleni, będą nowe konsultacje
Projekt od początku miał pozytywne recenzje Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Finansowego. Jego koszt w porównaniu z innymi pomysłami – jak prezydenckiej „ustawy spreadowej” – był stosunkowo niski, oznaczał dla sektora bankowego obciążenie rzędu 3,2 mld zł rocznie. Ale od początku też negatywnie wypowiadało się na jego temat Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu zrzeszające frankowiczów.
W rozmowie z DGP Jacek Sasin zapowiada dodatkowe konsultacje z autorami projektu, które mają dać odpowiedź, na ile da się uwzględnić postulaty frankowiczów. A to może oznaczać dodatkowe tygodnie prac nad projektem. Nawet jeśli komisja zajmie się nim po zamknięciu prac nad budżetem (a jego drugie czytanie przewidziane jest na 9 stycznia), to do finału będzie jeszcze daleko.
– Nie jest to prosta ustawa, środowisko, do którego jest ona kierowana, zgłasza wiele uwag. W kształcie, w jakim została przedstawiona przez prezydenta, nie satysfakcjonuje frankowiczów. To wszystko wymaga głębszego zastanowienia i zajęcia się sprawą, do czego w ostatnich tygodniach nie było warunków. Konsultacje będą prowadzone z Kancelarią Prezydenta. To jest konieczne minimum, ale też musimy zapytać o zdanie NBP czy KNF – mówi poseł Sasin.
Prawo o spreadach marznie w zamrażarce
Równolegle do rozstrzygnięcia jest jeszcze los wcześniej złożonego prezydenckiego projektu, który zakłada zwrot spreadów, czyli różnic kursowych, na których banki dodatkowo zarabiały przy udzielaniu i obsłudze kredytów walutowych. Na razie ustawa spreadowa jest w zamrażarce: posłowie nie pracują nad nią, ale projekt formalnie jest nadal w grze, a jego autorzy go nie wycofali. Zwrot spreadów budzi bardzo duże kontrowersje ze względu na koszt: sami autorzy wyliczyli go na 3,6–4 mld zł. Ale eksperci NBP sądzą, że może być on nawet dwukrotnie większy. I pochłonąłby większość zysków wypracowywanych przez cały sektor bankowy w ciągu roku.
– Trzeba ocenić, czy oba projekty prezydenta mogą wejść w życie jednocześnie, biorąc pod uwagę obciążenia finansowe dla sektora bankowego. W tym sensie trzeba będzie się na coś zdecydować – mówi Jacek Sasin. Według niego priorytet powinna mieć ustawa o wspieraniu kredytobiorców, bo jest kierowana do tych najbardziej potrzebujących.
Według najnowszych wyliczeń Biura Informacji Kredytowej obecnie zadłużenie we frankach posiada 868,32 tys. osób, co stanowi ok. 5,7 proc. wszystkich kredytobiorców w Polsce. Łączna wartość tych zobowiązań to nieco ponad 114 mld zł. Problemy ze spłatą ma 10,2 tys. osób, czyli niewiele ponad 1 proc. kredytobiorców frankowych. To wynik trochę lepszy niż w całej grupie kredytów mieszkaniowych (w tym złotowych). Według danych BIK na koniec października na ponad 2,3 mln obecnie czynnych kredytów tego typu w przypadku 32 tys. osób – a więc 1,4 proc. – wystąpiło opóźnienie w spłacie powyżej 90 dni.
15,13 mln liczba wszystkich kredytobiorców w Polsce
0,9 mln liczba frankowiczów
583 mld zł kwota wszystkich kredytów do spłaty w Polsce
141,6 mld zł kwota wszystkich kredytów (w tym złotowych), jakie do spłaty mają frankowicze