Główny Urząd Statystyczny podał w czwartek, że wydajność pracy w przemyśle w kwietniu wzrosła o 2,0 proc. w ujęciu rocznym przy większym o 3,3 proc. zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 4,3 proc., przewozy ładunków w kwietniu wzrosły rok do roku o 6,6 proc. i wyniosły 43,6 mln ton, zaś nowe zamówienia w przemyśle wzrosły w ujęciu rdr o 1,0 proc.
Jak ocenił główny ekonomista Credit Agricole Bank Polski Jakub Borowski, nie są to dane przełomowe, ale takie, które potwierdzają, że mamy wyraźne ożywienie w przetwórstwie przemysłowym wspierane przez dwa czynniki. Po pierwsze, wzrost eksportu, co jest związane z bardzo dobrą koniunkturą w strefie euro i gospodarce niemieckiej. A po drugie, ożywienie w budownictwie. Z jednej strony mieszkaniowym, z drugiej - infrastrukturalnym związanym z ożywieniem w inwestycjach publicznych - zaznaczył Borowski i podkreślił, że to są czynniki, które mają pozytywny wpływ na aktywność w przemyśle.
Jeśli idzie o nowe zamówienia, to jest bardzo zmienna kategoria - podkreślił Borowski. Bardzo silnie wzrosły rok do roku w poprzednich miesiącach, w tym miesiącu - nieznacznie. Inne wskaźniki wskazujące na nowe zamówienia w eksporcie, takie jak składowe indeksu PMI, są bardziej stabilne i pokazują silne ożywienie - powiedział rozmówca PAP.
Borowski podkreślił, że wyłania się z tego obraz gospodarki, która jest w fazie czynnego ożywienia. Po pierwszym kwartale, gdzie mieliśmy 4 proc. wzrost, w drugim kwartale powinniśmy mieć wzrost zbliżony do 4 poc. Dane kwietniowe o zaskakująco niskiej produkcji mogą sygnalizować, że wzrost w drugim kwartale będzie trochę poniżej 4 proc. Tak czy inaczej szybki. Ze wszystkimi pozytywnymi efektami dla rynku pracy - wskazał.
Według eksperta, płace powinny, co do zasady, rosnąć w tempie zbliżonym do tempa wydajności pracy. Realny wzrost płac, który dzisiaj obserwujemy w okolicach 2-3 proc. jest zbliżony do tempa wydajności pracy, więc (...) ten warunek jest spełniony. Jesteśmy w takiej fazie cyklu koniunktury, że powinniśmy oczekiwać szybszego wzrostu płac. Dlatego że na rynku pracy mamy już napięcia - już teraz bardzo trudno znaleźć pracowników wykwalifikowanych - ocenił Borowski. Dodał jednak, że silnego przyspieszenia płac nie ma, bo popyt na pracę jest zaspokajany przez pracowników z zagranicy.
Borowski prognozuje kontynuację poprawy gospodarczej w najbliższych miesiącach. Wydajność będzie rosła w tempie zbliżonym do PKB. Bezrobocie powinno dalej spadać, chociaż ta poprawa będzie wyhamowywać stopniowo. Dlatego, że podaż pracy jest ograniczona. Dodatkowo zostanie ograniczona przez obniżenie wieku emerytalnego, które zabierze z rynku pracy ok. ćwierć miliona ludzi w IV kw. - podkreślił.
Ekspert ocenił, że ogólnie ze wskaźników tych wyłania się obraz zrównoważonej gospodarki. W zasadzie nie ma w niej żadnych poważnych napięć. I co najważniejsze jest to gospodarka, która notuje wzrost wspierany przez trzy główne czynniki: eksport, popyt konsumpcyjny i popyt inwestycyjny - ocenił Borowski. Według niego jest to bardzo sprzyjająca okoliczność, dająca nadzieję na to, że wzrost będzie trwały.
To czego jeszcze brakuje w tej układance, to ożywienie w inwestycjach przedsiębiorstw. W I kw. przyspieszyły wyraźnie rok do roku, ale wciąż nie rosły w ujęciu rdr. Jak inwestycje ruszą, a tego się spodziewam w drugiej połowie roku, to wszystkie najważniejsze czynniki wzrostu zostaną uruchomione - zaznaczył.
Według ekonomisty Wojciecha Błasiaka, dane przedstawione przez GUS to doskonałe dane - poczynając od wzrostu PKB, wzrostu zatrudnienia w przemyśle czy wzrostu sprzedaży. Jeżeli chodzi o sprawy bieżące, ten rząd robi dobrą politykę gospodarczą - ocenił. Dodał, że po roku i ośmiu miesiącach nieszkodzenia gospodarce wreszcie zaczęło wychodzić dobrze.
Jak podkreślił Błasiak, odejście od neoliberalnej doktryny duszenia popytu spowodowało to, że popyt pierwotnie napędzony programem 500 plus zaczyna napędzać gospodarkę. Cały ten wzrost (...) jest wynikiem popytu wewnętrznego. To jest zasługa pierwotnie tego, że wpompowano w gospodarkę dwadzieścia parę miliardów zł, a później nie duszono popytu. Popyt ten skierowany jest na przemysłowe dobra podstawowe, a nie luksusowe - zaznaczył.
Ekspert ocenił, że wzrost wydajności, który obecnie obserwujemy nie przełoży się na wyższe wynagrodzenia, dopóki struktura gospodarki się nie zmieni. Wicepremier Mateusz Morawiecki mówił o pułapce średnio-niskich wynagrodzeń. To nie jest kwestia wzrostu wydajności pracy o 2 proc. Ale zmiany struktury gospodarki na bardziej innowacyjną, czyli taką, która daje większy przyrost wartości dodanej - wyjaśnił.
Według niego, Polska ma mocno zacofaną strukturę gospodarczą, nawet w stosunku do krajów takich, jak Czechy, Węgry czy Słowacja. Na wzrost płac może więc, jego zdaniem, wpłynąć długofalowa zmiana struktury gospodarczej na bardziej innowacyjną. Dopóki tej struktury się nie zmieni, tzn. jeśli nie zwiększymy udziału gałęzi przemysłu, które są wysokowydajne, tzn. przynoszą większą wartość dodaną, nie przełoży się to na wyższe płace. Sam wzrost wydajności niewiele daje - podkreślił. Dodał, że wskaźniki dotyczące wzrostu zamówień w przemyśle świadczą o rozruszaniu gospodarki, ale, jak zaznaczył, w istniejącej strukturze. Żeby nastąpił rzeczywisty wzrost płac musi następować zmiana struktury gospodarczej na bardziej wydajną. To wymaga długofalowej polityki przemysłowej, której na razie ten rząd nie sformułował - podkreślił Błasiak.
Ekonomista stwierdził, że nie ma żadnych okoliczności, które wskazywałyby, że wszystkie te dane mogą przyhamować. Ocenił, że będą one stabilne. To jest chyba górny poziom, który przy tej strukturze gospodarki da się utrzymać. Ale to jest bardzo dobry poziom - wskazał Błasiak.
Z kolei, ekonomista Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego Bartłomiej Biga oceniając dane dotyczące wzrostu wydajności pracy podkreślił, że w teorii to wzrost wydajności pracy tworzy przestrzeń do wzrostu wynagrodzeń. W praktyce jednak dokonujące się w Polsce podwyżki były głównie efektem zmniejszającej się podaży pracy, przekładającej się na spadek bezrobocia. Dzięki wzrostowi wydajności pracy te podwyżki będą bezpieczniejsze makroekonomiczne - powiedział Biga. Zauważył jednak, że wzrost wynagrodzeń w ostatnim okresie był wyraźnie ponaddwukrotnie wyższy niż wzrost wydajności pracy.
Ekspert zaznaczył też, że nowe zamówienia w przemyśle wciąż rosną w ujęciu rok do roku, choć o wiele wolniej niż w poprzednim miesiącu. Tak duże różnice w wynikach sąsiadujących ze sobą okresów bardzo utrudniają odpowiedź na pytanie, jak długo uda się podtrzymać obecną dobrą sytuację gospodarczą w Polsce - ocenił. Natomiast dane GUS o transporcie świadczą, jego zdaniem, o dobrej sytuacji. Rośnie zatrudnienie, rośnie sprzedaż, choć widać, że te pozytywne trendy trochę się osłabiają. Wciąż jednak generalnie perspektywa jest pozytywna - podkreślił Biga.