Analitycy Crédit Agricole przyjęli ostrożnie, że wypłaty z programu zaczną się w kwietniu i nie obejmą I kwartału. Z tego wynika, że na 3,7 mln dzieci, które ma objąć wypłata świadczeń, budżet wyda nie 21,5 mld zł, a 16,1 mld zł. Zwiększą się dochody rodzin, a to przełoży się na konsumpcję. Ekonomiści założyli, że powiększy się ona nieco więcej niż kwota, którą dostaną rodziny ze świadczenia. Dlatego, choć do rodzin ma trafić nieco ponad 16 mld zł, to wydadzą one ponad 17 mld zł.
Jest to zbieżne z obserwacjami NBP, według którego w ostatniej dekadzie spada stopa oszczędności w gospodarstwach domowych, a kredyt konsumpcyjny w relacji do PKB rośnie. Te wyliczenia prognozują, że konsumpcja prywatna wzrośnie w wyniku wprowadzenia świadczenia wychowawczego o 1,6 proc. To dodatkowy wzrost oprócz 3,7 proc. założonego w budżecie. Szacujemy, że zwiększenie konsumpcji gospodarstw domowych w wyniku uruchomienia programu spowodowałoby podniesienie dynamiki PKB w 2016 r. o blisko 0,5 pkt proc. – czytamy.
Jeśli na program zostanie wydane więcej niż założone 16,1 mld, efekty będą proporcjonalnie większe. Bruksela założyła, że wzrost PKB w Polsce wyniesie w przyszłym roku 3,5 proc., więc jeśli wyliczenia Crédit Agricole okażą się słuszne, to wzrost wyniesie ok. 4 proc. PKB.
Pieniądze na świadczenie mają pochodzić z dwóch nowych podatków i uszczelnienia VAT. Ekonomiści przyjrzeli się też skutkom ich wprowadzenia. Podatek od supermarketów zwiększy nieco ceny produktów, co negatywnie wpłynie na konsumpcję, ale skutki tej zmiany nie będą duże. Podatek bankowy od aktywów – jeśli jego stawka wyniesie 0,39 proc. aktywów – pochłaniałby rocznie ok. 40 proc. wyniku netto sektora. Jeśli banki nie przerzucą podatku na klientów, może to doprowadzić do zmniejszenia akcji kredytowej o 16 mld zł w każdym kolejnym roku obowiązywania podatku.
– Mamy do czynienia z sytuacją, w której konsumpcję sfinansujemy podatkami. Na krótką metę podbija to wzrost PKB, ale na dłuższą spowalnia, bo obciążamy gospodarkę wyższymi podatkami – podkreśla główny ekonomista Crédit Agricole Jakub Borowski. Niekorzystnym efektem tak dużego transferu na wypadek kłopotów z dochodami będzie stworzenie olbrzymiej grupy beneficjentów. 21 mld zł rocznie to duże obciążenie i jeśli wpływy z podatków nie wystarczą na jego pokrycie, trudno się będzie z tego rozwiązania wycofać, co może zaowocować wzrostem deficytu.
Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA policzyło, jak wypłacanie dodatku na dzieci może wyglądać w szczegółach. Jak wylicza, z dodatku skorzysta 2,7 mln rodzin, czyli 62 proc. wszystkich rodzin z dziećmi. 1,6 mln rodzin z jednym dzieckiem nie dostanie dodatków, bo ich dochody są zbyt wysokie. Z tego samego powodu w przypadku 820 tys. rodzin z dwójką dzieci i 130 tys. rodzin z co najmniej trojgiem dzieci świadczenie będzie wypłacane tylko na drugie i kolejne dziecko.
Największe korzyści odniosłyby rodziny o niskich dochodach z tzw. drugiej grupy decylowej (GUS dzieli gospodarstwa domowe na 10 grup, segregując je od najmniej zarabiających do najbogatszych). W tych 10 proc. rodzin przeciętny zysk z nowych świadczeń wynosiłby 753 zł miesięcznie. Najmniej, bo 246 zł, zyskałyby zaś rodziny z dziewiątej grupy. Jeśli jednak odnieść wartość dodatków do dochodów rodzin, proporcjonalnie najwięcej zyskują najbiedniejsi. Dzięki programowi ich dochody rosną o niemal 1/3. W najbogatszych rodzinach wzrost wyniesie 1,9 proc.