Według naszych informatorów brany pod uwagę scenariusz, w którym na chemię nałożona zostałaby polityczna czapa – w postaci kontrolowanej przez Skarb Państwa spółki – przyniósłby resortowi dwie zasadnicze korzyści.
– Po pierwsze, daje możliwość obsadzania nowych stanowisk według politycznych kryteriów. A po drugie, pozwala na ściąganie większych kwot z zysków – wyjaśnia nasz informator, który chce zachować anonimowość.
W 2013 r., jeszcze zanim powstała Grupa Azoty, zakłady z Tarnowa, Polic i Puław wypłaciły Skarbowi Państwa dywidendy o łącznej wysokości ponad 160 mln zł. Natomiast w minionym roku, już po ukształtowaniu się obecnej struktury polskiej chemii, cała kwota wypłacona przez te trzy podmioty do MSP ledwie przekroczyła 7,7 mln zł. Wynika to stąd, że obecnie zakłady z Polic, Puław czy Kędzierzyna są spółkami córkami Grupy Azoty, która powstała z przekształcenia tarnowskich zakładów. I to właśnie do Tarnowa trafia część zysków pozostałych zakładów. Z Polic było to w zeszłym roku ponad 15 mln zł, a z Puław ponad 190 mln zł.
Pieniądze te są przeznaczane m.in. na inwestycje, które rozbudowują zdolności produkcyjne całej grupy. Problem w tym, że wobec spadających dochodów z prywatyzacji Skarb Państwa potrzebuje zdecydowanie większych wpływów dywidendowych.