Czarny dzień dla załogi wrocławskiej fabryki sprzętu gospodarstwa domowego we Wrocławiu. 900 osób zatrudnionych w Fagor Mastercook prawdopodobnie straci pracę. Wszystko przez to, że nie udało się znaleźć kupca na zakład przy ul. Żmigrodzkiej. Dziś sąd otworzył koperty z propozycjami. Okazało się, że nie ma wśród nich żadnego, poważnego kupca.
Teresa Kalisz, syndyk upadającej fabryki powiedziała Radiu Wrocław, że brak chętnych oznacza procedurę zwolnień grupowych. To oznacza utratę pracy dla 900 osób i zamknięcie zakładu. O kolejnych krokach zdecyduje rada wierzycieli. Możliwe są kolejne próby sprzedaży, po niższej cenie - mówi sędzia Jarosław Horobiowski.
Kłopoty wrocławskiego Mastercooka zaczęły się w zeszłym roku kiedy upadłość ogłosił hiszpański właściciel zakładu. W lutym wrocławski sąd orzekł o upadłości wtórnej polskiej fabryki. Główny zainteresowany - Bosch - wycofał się z powodu wydłużających się procedur. Wrocławski sąd określił cenę minimalną; zakład mógł być sprzedany za co najmniej 270 mln zł, czyli o 45 mln taniej od wartości oszacowanej na zlecenie syndyka, wartości fabryki.
Zdaniem zakładowej Solidarności, odpowiedzialność za odstraszenie takiego inwestora ponoszą zarządzający firmą i sąd. Jej szef mówi, że Bosch to korporacja, która miała rynki zbytu, markę i pieniądze, wobec czego dawała pracownikom dobre perspektywy.