Białoruś oraz kraje Ameryki Łacińskiej, w tym zwłaszcza Brazylia, potencjalnie mogą najwięcej zyskać na rosyjskim embargu na żywność z Zachodu. Natomiast spośród czołowych producentów rolnych, którzy na razie nie sprzedają do Rosji zbyt wiele, sankcje mogą być dużą szansą dla Nowej Zelandii.
Obowiązujące od początku sierpnia embargo na import praktycznie wszystkich produktów żywnościowych z UE, Norwegii, USA, Kanady i Australii powoduje potężną wyrwę na rosyjskim rynku. Z krajów objętych sankcjami pochodziło ponad 50 proc. rosyjskiego importu wieprzowiny, serów, drobiu, ryb i owoców morza. Wprawdzie prezydent Władimir Putin zapewnia, że sankcje nie spowodują braków w zaopatrzeniu i rosyjski konsument nie odczuje istnienia embarga, jednak jest mało prawdopodobne, by ubytek tak dużej ilości towarów udało się uzupełnić w ciągu kilku tygodni czy miesięcy, czy to własną produkcją, czy też importem.
Co innego w nieco dłuższej perspektywie - zniknięcie z rynku towarów z 32 państw stwarza szanse zarobku dla pozostałych. W szczególności - co przyznał w zeszłym tygodniu Putin - dla tych, którzy utrzymują przyjazne stosunki z Rosją. Rozmowy z kilkoma krajami w sprawie zwiększenia ich eksportu już trwają. Dzisiaj kończy się dwudniowa wizyta w Moskwie argentyńskich ministrów przemysłu Débory Giorgi i rolnictwa Carlosa Casamiqueli, którym towarzyszą przedstawiciele branży spożywczej. Wizytę poprzedziły trwające tydzień konsultacje na temat tego, o ile Argentyna jest w stanie realnie zwiększyć swój eksport do Rosji.
Już w tej chwili kraj ten jest czwartym odbiorcą argentyńskiego mięsa i drugim odbiorcą serów, chociaż wartość tego eksportu (kolejno: 160 mln i 36 mln dol.) nie jest duża. Obie strony widzą więc pole manewru. Gości z Ameryki Południowej podejmuje nie kto inny jak Siergiej Dankwiert, szef rosyjskiego nadzoru fitosanitarnego (Rossielchoznadzor). Od czasu ogłoszenia embarga terminarz Dankwierta wypełniają spotkania z ambasadorami krajów regionu. Przez ostatnie dziesięć dni podjął dyplomatów z Brazylii, Chile, Ekwadoru, Kolumbii, Meksyku, Paragwaju i Peru. Kraje kontynentu nie mają zamiaru cierpieć z powodu konfliktu Rosji z Zachodem, co dobitnie wyraził prezydent Ekwadoru Rafael Correa.
Reklama
Nie będziemy pytać nikogo o pozwolenie sprzedaży żywności do krajów, z którymi mamy dobre stosunki. Ostatecznie Ameryka Łacińska nie należy jeszcze do UE – stwierdził prezydent. Przy czym dla kontynentu embargo to nie tylko okazja na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Eksport pod każdą postacią stanowi dla Argentyny źródło dewiz, do których kraj ma utrudniony dostęp od czasu kryzysu ponad dekadę temu (a ostatnia awantura wokół spłaty długów funduszom hedgingowym z pewnością nie pomogła). Z kolei Brazylia widzi w zwiększeniu eksportu do Rosji szansę na rozruszanie zwalniającej gospodarki, która od kilku miesięcy balansuje na granicy recesji.
Jednocześnie ze wszystkich krajów regionu to właśnie Brazylia ma największe szanse skorzystać na embargu. Już teraz kraj jest największym eksporterem do Rosji mrożonej wołowiny (ponad połowa rosyjskiego importu) i wieprzowiny. W każdej z tych kategorii produktów należy też do światowej czołówki eksportowej, a więc nie jest uzależniona od jednego odbiorcy, a z racji rozmiaru kraju łatwo będzie jej zwiększyć produkcję. Pierwsze kroki na drodze do realizacji tego celu zostały już zresztą poczynione. Jeszcze przed wprowadzeniem embarga Rossielchoznadzor zwiększył z 50 do 91 liczbę producentów mogących dostarczać mięso.
Moskwa szuka żywności na innych kontynentach, bo nawet najwięksi, bliscy partnerzy nie będą w stanie zaspokoić rosyjskiego popytu. Mowa oczywiście o Białorusi, z której przedstawicielami Dankwiert również się spotkał. Według danych za zeszły rok jest ona największym eksporterem do Rosji mleka, mleka skondensowanego, masła, serów i wołowiny, największym spośród krajów nieobjętych sankcjami eksporterem drobiu i jogurtów, a pod względem wartości sprzedanych ryb, warzyw i wołowiny mrożonej znajduje się w pierwszej dziesiątce.
Z Białorusi pochodzi ponad trzy czwarte kupowanego przez Rosję za granicą mleka skondensowanego, dwie trzecie mleka i prawie połowa masła oraz wołowiny. Problemem jest jednak to, na ile może ona zwiększyć – i to w krótkim czasie – wielkość produkcji. Tylko pod względem eksportu mleka, mleka skondensowanego i masła (globalnego, a nie tylko do Rosji) znajduje się ona w ścisłej światowej czołówce. Rosja odbiera przy tym ponad trzy czwarte ich eksportu. Na to, że znacząco zwiększy ona produkcję i eksport do Rosji, trudno liczyć.
Dlatego Rosjanie stawiają również na żywność z Turcji i Kazachstanu. Zwłaszcza turecki biznes liczy na znaczące zwiększenie obrotów z Rosją. – Musimy koniecznie skorzystać z tej szansy. Rosja jest w stanie pochłonąć wszystko, co wyprodukujemy – entuzjazmował się na łamach „Wall Street Journal” Ahmet Özer, wiceprezydent Stambulskiej Izby Handlu. Turcja to największy eksporter warzyw do Rosji, ale tamtejsza branża spożywcza liczy także na zwiększenie sprzedaży przetworów mlecznych i mięsa.
Ale handlowy potencjał mają również bardziej egzotyczni producenci, tacy jak Nowa Zelandia. Na liście największych eksporterów do Rosji w poszczególnych kategoriach pojawia się ona tylko raz: na trzecim miejscu na rynku importowanego masła. Ale biorąc pod uwagę, że ilość sprzedawana w Rosji stanowi znikomy odsetek całego jej eksportu tego produktu, a jest ona największym na świecie eksportem masła, mleka skondensowanego i jednym z czołowych dostawców serów, możliwości rozwoju handlu są spore.
Wielką niewiadomą są natomiast Chiny, skąd płyną sygnały o gotowości do zwiększenia obecności na rosyjskim rynku. Rzecznik tamtejszego ministerstwa rolnictwa Shen Danyang dla agencji Xinhua zadeklarował chęć zacieśnienia współpracy w zakresie żywności. Zza Wielkiego Muru trafiają do Rosji głównie owoce, warzywa i ryby o łącznej wartości ok. 800 mln dol. Trudno jednak powiedzieć, czy rosyjski konsument będzie zainteresowany innymi produktami żywnościowymi z Chin, biorąc pod uwagę nie najlepszą opinię o ich jakości.