Szef resortu twierdzi, że Rosjanie domagają się w nim, aby osobiście zaangażował się w polepszenie kontroli jakości eksportowanej żywności. Jest tam zwrócenie uwagi przez stronę rosyjską na nieprawidłowości w eksporcie polskich produktów, ale nie ma konkretnych przykładów i zwrotnych prób ewentualnych przekroczeń, o których delikatnie jesteśmy informowani - mówi minister.



Reklama

Sporo nieprawidłowości to po prostu nieścisłości w dokumentach. Po wyjaśnieniach z naszą Inspekcją Ochrony Roślin i Nasiennictwa wiem już, że gros tych uwag, które dotyczą eksportu do Rosji ma związek z wypełnianiem dokumentacji. Chodzi o błędy czy literówki. Widać, że eksporterzy nie do końca znają język rosyjski i pewnie będą musieli nad tym popracować - mówi Marek Sawicki.



Minister dodaje, że zawsze mogą zdarzyć się jednostkowe przypadki przekroczenia azotanów, czy pestycydów, o których wspominają Rosjanie. Marek Sawicki podkreśla, że na kilkadziesiąt tysięcy transportów wysyłanych do Rosji zaledwie dwie próby w zeszłym roku były przekroczone. Zdaniem szefa resortu przekroczenia mogą wynikać chociażby z błędów pomiarowych i nie są niczym niezwykłym.