Cezary G. przez blisko trzy lata "opiekował się" rachunkami klientów gdyńskiego biura. Nie miał do tego uprawnień, a robił to nawet kilka miesięcy po odejściu z pracy. Niektóre rachunki należały do osób klasyfikowanych jako VIP, inwestujących duże pieniądze.
Jak powiedziała gazecie osoba znająca materiały ze śledztwa, trudno sobie wyobrazić, by G. przez tak długi czas działał w pojedynkę, a w procederze mógł uczestniczyć ktoś funkcyjny z banku. Bank zaprzecza temu.