Wychodząc ze spotkania komitetu Tusk oświadczył, że kluczową kwestią jest utrzymanie elementarnego zaufania obywateli do instytucji finansowych. Dla nas najważniejsze jest, żeby w przyszłości uniknąć takiego łatwego organizowania procederu wyłudzania pieniędzy - mówił.
Jak dodał, spotkanie w części, w której uczestniczył, było poświęcone rzetelnej ocenie działalności organów państwa. Nie mam wątpliwości, że wielu instytucjom zabrakło albo refleksu, albo determinacji. Nie mówię tu o złej woli - podkreślił Tusk. Poinformował, że na posiedzeniu komitetu powstają zespoły, które będą intensywnie pracować, a efektem ich pracy będzie precyzyjna informacja o tym, jakie mechanizmy działają niewystarczająco skutecznie. Jeśli pojawią się kwestie odpowiedzialności poszczególnych ludzi, to będzie wtedy normalne postępowanie - dodał.
W posiedzeniu komitetu wzięli udział jego stali członkowie: minister finansów (przewodniczący Komitetu Stabilności Finansowej), prezes Narodowego Banku Polskiego, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego oraz prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Jak informował wcześniej resort finansów, zaproszono też przedstawicieli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Rzecznika Praw Obywatelskich.
Zwołanie na czwartek Komitetu Stabilności Finansowej premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek. Podczas konferencji prasowej mówił wtedy, że służby państwowe, w tym KNF, zadziałały zgodnie z procedurami. Zwrócił jednak uwagę na dość "pasywną rolę" niektórych prokuratorów i sędziów.
W związku ze sprawą Amber Gold komitet ma poddać analizie, co spowodowało - jak mówił premier - że "państwo sprawia dziś wrażenie nieprzygotowanego w 100 proc. do przeciwdziałania takim procederom na wczesnym etapie". Uczestnicy spotkania mają zastanowić się, czy są w państwie przepisy, procedury, ludzie czy instytucje - które mogłyby działać lepiej, kiedy mamy do czynienia z - wszystko na to wskazuje - naciągaczami - tłumaczył we wtorek szef rządu.
Premier mówił też, że chce, by podczas spotkania komitetu "wyraźnie opisać związek między narastającym ryzykiem, jeśli chodzi o tego typu lokaty, a działalnością prokuratury i sądów". Chodzi o to, na ile prokuratura i sądy mogą być elementem zapobiegającym takim nieszczęściom, a nie tylko tym elementem państwa, które ściga, gdy już wszystko jest z punktu widzenia obywateli w dramatycznym stanie - dodał.
Zdaniem Tuska pozostaje do wyjaśnienia "dość pasywna - tak wydaje się przynajmniej dzisiaj - rola niektórych prokuratorów i działania sędziów wtedy, kiedy udowadniano działania niezgodne z prawem". Premier ocenił też, że nie można oczekiwać od niego, by publicznie ostrzegał przed firmami i osobami, do których stracił zaufanie.
Tusk wyraził przekonanie, że w przypadku Amber Gold służby państwowe, w tym KNF, zadziałały zgodnie z procedurami, donosząc do prokuratury o zagrożeniach i przede wszystkim informując opinię publiczną o dużym ryzyku związanym z lokowaniem pieniędzy w tej spółce. W ocenie premiera "to, co jest bezpośrednio zależne od instytucji rządowych, działało sprawnie". Co nie znaczy, że mogło zapobiec temu procederowi, póki nie ma twardego przekonania, że mamy do czynienia z przestępstwem".
Premier zapowiedział we wtorek, że zwróci się do prokuratora generalnego o szczegółową informację dotyczącą postępowania i tempa pracy prokuratury po zawiadomieniu przez KNF o problemach firmy Amber Gold. Jak dodał, w ocenie ministra sprawiedliwości nie dopełnił swoich obowiązków kurator, który zajmował się sprawą właściciela Amber Gold.
Firma Amber Gold oferowała klientom wysoko oprocentowane inwestycje; przed kilkoma dniami zapadła decyzja o jej likwidacji. Amber Gold była głównym udziałowcem linii lotniczych OLT Express, z którymi współpracował syn premiera, Michał.
Komitet Stabilności Finansowej został powołany ustawą o Komitecie Stabilności Finansowej z dnia 7 listopada 2008 r., a jego posiedzenia zwoływane są regularnie. Celem działania Komitetu jest zapewnienie efektywnej współpracy w zakresie wspierania i utrzymania stabilności krajowego systemu finansowego poprzez wymianę informacji, opinii i ocen sytuacji w systemie finansowym w kraju i za granicą oraz koordynację działań w tym zakresie.
Komentarze(57)
Pokaż:
(foto. GP)
Premier Donald Tusk pokazał, że jest szczery jak złoto Marcina Plichty. Przerwał milczenie w sprawie Amber Gold, zwołał konferencję prasową i oświadczył, że o przekrętach gdańskiej firmy nie miał żadnej innej wiedzy poza gazetową. Że głównym problemem w pracy syna dla oszusta jest – niestety – reputacja tego ostatniego.
Ale poza tym w zasadzie wszystko jest OK: szef rządu ma do syna „pełne zaufanie”, a choć nie zawsze wykazywał on w ostatnich miesiącach ostrożność i roztropność, to jest „człowiekiem uczciwym”. Tylko maluczcy mogliby wspomnieć przy tym, że sam syn premiera, pracujący jednocześnie dla konkurencyjnych dla siebie spółek i jako dziennikarz piszący w wywiadzie pytania do prezesa OLT, na które sam odpowiadał jako jego specjalista od PR, ocenił się nieco inaczej, prosząc dziennikarzy, by napisali, że jest debilem.
Ojcowskie przykazania
– Uważaj chłopie, to nie jest dobry pomysł, aby wchodzić w kontakty z takimi ludźmi, którzy mieli kłopoty z prawem – mówił premier o rozmowach z synem na wtorkowej konferencji. Przekonywał, że w gronie rodziny o pracy syna w OLT Express rozmawiano dwa razy. Pierwszy raz, gdy pojawił się pomysł, że syn zrezygnuje z pracy w „Gazecie Wyborczej” i przeniesie się na lotnisko. Wtedy premier już odradzał synowi pracę dla Plichty. Nie jest jasne dlaczego, bo jeśli brać na poważnie słowa szefa rządu – nie miał powodów, by sądzić cokolwiek złego o firmie OLT. O tym, że syn, pracując na lotnisku, współpracuje równocześnie z Marcinem Plichtą, Donald Tusk dowiedział się ponoć dopiero w czerwcu. Wtedy powtórzył swoją krytyczną opinię, przy czym była ona dużo mocniejsza, bo w tym czasie pojawiło się kilkadziesiąt artykułów pokazujących przeszłość i niejasności wokół przedsięwzięć Plichty. Przypomnijmy, że umowę o pracę z Plichtą Michał Tusk podpisał trzy miesiące wcześniej i przyjął od niego już na rękę co najmniej kilkanaście tysięcy złotych (nie licząc podatku). Przerażające jest (jeśli w to wierzyć), że Tusk senior potrzebował kwartału, aby dowiedzieć się, że jego własny syn bierze pieniądze od potężnego oszusta, przed którym ostrzegała prasa i rządowe instytucje. Łatwo sobie wyobrazić, jak mizerna musi być więc wiedza premiera o tym, w jakie przedsięwzięcia angażują się niespokrewnione z nim osoby, które Platformie Obywatelskiej zawdzięczają pozycję i wpływy.
To, co mówi premier, dowodzi, że afera Amber Gold jest przejawem nie tylko potężnego kryzysu państwa. Dowodzi także, że szef rządu intelektualnie nie jest – przynajmniej oficjalnie – stanu tego kryzysu zdiagnozować, ale co więcej – jest jednym z istotnych ogniw, dzięki którym patologie na taką skalę w ogóle są możliwe. Lista tych patologii, tolerowanych przez władzę, przed którymi ewentualnie ostrzega ona najbliższych, jest długa jak budowa dróg na Euro. Ale kilka z tych grzechów ma charakter systemowy.
7 grzechów głównych państwa PO
1. Zakładanie i zarządzanie spółkami wbrew prawu. Marcin Plichta jako osoba wielokrotnie skazana nie mógł zgodnie z art. 18 kodeksu spółek handlowych pełnić żadnej funkcji w zarządach i radach nadzorczych, a mimo to zakładał spółki i pełnił w nich takie funkcje. Ba, pełni je do dziś. Co więcej, gdański sąd rejestrowy pytany, czy karane osoby mogą rejestrować firmy, odpowiedział, że nie sprawdza, czy osoba rejestrująca firmę była karana. To kuriozalne stanowisko, które można rozumieć jako zaproszenie dla kryminalistów gospodarczych, aby przybywali do Gdańska rejestrować swoje firmy, bo tam nikt nie będzie sprawdzał ani ich przeszłości, ani oszukańczych interesów.
2. Prowadzenie nielegalnego banku. Tylko prokuratura w Gdańsku ma wątpliwości, czy spółka Amber Gold przyjmowała pieniądze od klientów w celu obciążenia ich ryzykiem. Działalność bankowa bez koncesji sygnalizowana była przez Komisję Nadzoru Finansowego już w 2009 r., co było powodem umieszczenia Amber Gold na liście ostrzeżeń publicznych.
3. Prowadzenie nielegalnego składu towarowego. Firma przekonuje, że za pieniądze klientów kupowała złoto i przechowuje je w ich imieniu. Przetrzymywanie towarów klientów wymaga zgody Ministerstwa Gospodarki. MG na początku 2010 r. udzieliło zgody na prowadzenie przedsiębiorstwa składowego Amber Gold, ale potem ustaliło, że twórca firmy złożył fałszywe oświadczenie o niekaralności, a w rzeczywistości był wielokrotnie prawomocnie skazany i wykreśliło go z rejestru, zakazując jednocześnie prowadzenia składu.
4. Posługiwanie się fałszywymi dokumentami. Spółkę Amber Gold SA, która miała być wprowadzona na giełdę, zarejestrowano, przedstawiając w sądzie poświadczenia przelewów z Alior Banku na kwotę 50 mln zł. Przedstawiciele banku twierdzą, że dokumenty zostały sfałszowane. Aby zdobyć rejestrację czy np. koncesje lotnicze, spółki Plichty musiały wielokrotnie składać oświadczenia o niekaralności osób, wchodzących w skład ich organów, co wyraźnie koliduje z siedmiokrotnymi wyrokami skazującymi samego Marcina Plichtę.
5. Ukrywanie finansów spółek. Mimo że prawo nakazuje spółkom publikowanie co roku sprawozdań finansowych, Amber Gold ani inne spółki z tej grupy nigdy nie przedstawiły pełnego, zbadanego przez audytora sprawozdania. Za niedopełnienie tego obowiązku sąd ukarał Amber Gold grzywną.
6. Oszustwa. Polegały one m.in. na wprowadzeniu w błąd klientów, że ich pieniądze są w całości lokowane w złoto i są w pełni zabezpieczone posiadanym przez spółkę metalem szlachetnym. Nawet wartość złota podana przez samego szefa Amber Gold dowodzi, że spółka nie ma pełnego pokrycia lokat w tym kruszcu. Dotychczas nie ma też żadnego niezależnego potwierdzenia, że spółka w ogóle ma złoto, którym się chwali.
7. Pranie brudnych pieniędzy. Zawiadomienie o podejrzeniu ukrywania przestępczego pochodzenia środków finansowych wpłynęło od jednego z banków w maju. W czerwcu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo. Do dziś nie wiadomo, skąd Marcin Plichta wziął fortunę, którą utopił w liniach lotniczych, nieruchomościach, samochodach, sprzęcie itd. Według jego własnych deklaracji wydał na te zakupy wielokrotnie więcej, niż mogło mu przynieść Amber Gold.
Wina ojca spada na syna
Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że zwróci się do prokuratora generalnego o szczegółową informację dotyczącą postępowania i tempa pracy po zawiadomieniu przez KNF o problemach firmy Amber Gold. Charakterystyczne jest, że premier dopiero teraz zamierza prosić o te informacje. A co robił przez poprzednie dwa lata, kiedy piramida finansowa rosła w siłę na polskim rynku, reklamowała się na potęgę i w biały dzień dworowała sobie z prawa? Bezradność czy raczej bezczynność państwa Tuska wobec Amber Gold jest przerażająca. Zwłaszcza jeśli porównać to z jego bezwzględnością wobec zwykłych obywateli czy drobnych biznesmenów. Nie ulega wątpliwości, że młody biznesmen z Gdańska musiał się cieszyć potężną ochroną ważnych osób w systemie władzy. O Marcinie Plichcie (dawniej Stefańskim) środki masowego przekazu mówią od lat. Mimo siedmiu wyroków skazujących mógł on działać nadal i reklamować się na ulicach, w prasie, radiu i telewizji. To dlatego państwo Tuska nie zrobiło przez te lata nic. Gdyby więc ktoś wciąż nie wierzył, że istnieje coś takiego jak układ, niech poczyta o Amber Gold.
Jego elektorat juz jest mniejszy o akcjonariuszy Amber Gold,o podwykonawcow ktorzy poszli z torbami z tytulu niezaplaconych pieniedzy za uslugi przy autostradach,stadionach,zmniejszyl sie o pasazerow tanich linii powiazanych z Plichta i o wiele jeszcze osob ktore oszukal przed wyborami.Ktos powie ze te kilkaset tysiecy nic nie znaczy,myli sie to odegra decydujaca role