Podczas gdy europosłowie różnych frakcji zgadzali się ogólnie co do potrzeby przeprowadzenia testów wytrzymałości 165 reaktorów znajdujących się w Europie (włączając w to Ukrainę, Szwajcarię i Rosję), to w kwestii przyszłości energii nuklearnej na Starym Kontynencie są jednak bardzo podzieleni. Zieloni oraz część socjalistów i liberałów domagali się apelu o rozpoczęcie całkowitego odchodzenia UE od atomu, natomiast zdaniem prawicy jest to niemożliwe.

Reklama

"To pierwszy raz od wielu lat, kiedy PE odrzucił wspólny projekt rezolucji. Wydawałoby się, że potrzebujemy rezolucji, która wzmacnia standardy bezpieczeństwa w energetyce jądrowej. Okazało się jednak, że bezpieczeństwo odeszło na bok, a linia sporu dotyczy przyszłości energetyki w Europie - nie tylko jądrowej" - powiedziała PAP eurodeputowana PO Lena Kolarska-Bobińska, współautorka rezolucji.

Odrzucony tekst niewiążącej rezolucji i tak był już kompromisem tzw. najmniejszego wspólnego mianownika. Eurodeputowani mieli w nim zaapelować do rządów, by testy elektrowni nuklearnych w UE były obowiązkowe i przeprowadzone według wspólnych kryteriów. Ale gdy podczas głosowania upadały kolejne poprawki Zielonych oraz części lewicy i liberałów, zmierzające do tego, by rozpocząć wygaszanie elektrowni atomowych w UE i zastąpienia tej energii źródłami odnawialnymi, ostatecznie europosłowie zagłosowali przeciw całej rezolucji, uznając ją za niewystarczającą.

"Ta rezolucja zaledwie dotykała ważnego problemu bezpieczeństwa nuklearnego, ale zabrakło w niej jasnego wyrażenia woli stopniowego wychodzenia z atomu. To dlatego zagłosowaliśmy przeciw. Coraz więcej eurodeputowanych podziela zdanie Zielonych, że Europa będzie musiała zrezygnować z atomu. Bo ryzyko jest zbyt duże, a także dlatego, że to będzie korzystne dla przemysłu i nowych miejsc pracy" - powiedział eurodeputowany Zielonych Yannick Jadot.

Zieloni postulowali, by UE zobowiązała się, że do 2050 roku unijna gospodarka w 100 proc. będzie opierała się na energii odnawialnej.

Najlepszym przykład na podziały w PE w sprawie energii nuklearnej jest frakcja socjaldemokratów, której szef, Niemiec Martin Schulz ogłosił, że "era energii nuklearnej się skończyła (...) a kto tego nie widzi, ten jest ślepy". Zdaniem Schulza, Niemcy powinny i są w stanie do 2030 roku zrezygnować całkowicie z atomu. Zieloni, co zrozumiałe, mają dla Niemiec cel jeszcze bardziej ambitny - do 2017 roku. Ale już większość Francuzów we frakcji socjaldemokratycznej jest za utrzymaniem energii nuklearnej. We Francji 75 proc. zużywanej energii jest produkowane przez elektrownie atomowe.

Tymczasem największa w PE frakcja Europejskiej Partii Ludowej jest zdania, że bez energii nuklearnej UE nigdy nie uda się zrealizować celów gospodarki niskoemisyjnej. Chadecy zgadzają się jednak, że testy powinny być obowiązkowe. "Potrzebujemy testów paneuroepejskich, opartych na wspólnych kryteriach, we wszystkich elektrowniach. Jeśli jakaś elektrownia ich nie zda, chcemy, by kraje członkowskie zobowiązały się do natychmiastowej reakcji. Ale energia nuklearna jest źródłem, którego nie możemy wyrzucić do kosza" - powiedziała w imieniu EPL holenderska europosłanka Corien Wortmann-Kool. Natomiast Austriacy z EPL opowiedzieli się za stopniowym wyjściem UE z energii nuklearnej.

Reklama

Z kolei liberałowie apelowali o moratorium na wszelkie nowe elektrownie atomowe w UE, "dopóki nie poznamy wyników testów", ale jako cała grupa nie domagali się odejścia od atomu.

"Odejście od energii jądrowej, czy też stawianie nierealistycznych warunków tej części naszej energetyki nie zlikwiduje żadnego problemu. Tuż za naszymi granicami powstanie jeszcze więcej elektrowni pozbawionych naszych norm bezpieczeństwa i kontroli ze strony naszych organów regulacyjnych." - mówił z kolei europoseł Konrad Szymański (PiS), z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

W ramach odchodzenia od energii atomowej kilku posłów z różnych grup politycznych opowiedziało się w Strasburgu za ideą tzw. wzmocnionej współpracy dla 9-11 krajów UE, by do roku 2050 energię czerpały całkowicie ze źródeł odnawialnych. Do tej współpracy, jak mówili europosłowie mogłyby przystąpić Dania, Szwecja, Finlandia, Hiszpania, Belgia, Holandia, Luksemburg i w optymistycznym scenariuszu także Niemcy i Francja, jak również spoza UE Norwegia i Szwajcaria.