"Cykl podnoszenia stóp będzie trwał tak długo, jak będziemy obserwować niebezpieczeństwo utrwalenia się tendencji inflacyjnych. Ale na razie gospodarka rośnie w sposób umiarkowany i sama w sobie impulsów inflacyjnych nie tworzy" - powiedział Belka w wywiadzie dla poniedziałkowej "Gazety Wyborczej".
"Jeśli inwestycje sektora prywatnego nie ruszą, a konsumpcja, która jest podstawa rozwoju, osłabnie, to bezinflacyjny wzrost, który jest podstawą rozwoju może potrwać całkiem długo. Musimy jednak zachować czujność, bo nawet, jeżeli tych napięć gospodarka dzisiaj nie kreuje, to przecież w końcu może się to zmienić" - powiedział.
Zdaniem prezesa NBP ze świata płynie impuls inflacyjny via żywność i ropa i jeśli w związku z tym Polacy zaczną żądać nadmiernych podwyżek płac, może powstać spirala płacowo - cenowa.
"Czyli nastąpią te mityczne dla niektórych, a dla innych całkiem realne, efekty drugiej rundy. Ale będziemy starać się ich uniknąć. I unikniemy" - powiedział.
Belka podkreślił, że inflacja pozostaje pod kontrolą Rady Polityki Pieniężnej.
"Znaczna część wzrostów ma charakter spekulacyjny, czyli krótkookresowy. Bańka w końcu pęknie. Nie obiecuję, że ceny wrócą do poziomu sprzed bańki, ale nie powinniśmy zakładać, że żywność będzie tylko drożała" - powiedział.
"NBP nie wyklucza interwencji na rynku, tak jak to zrobił rok temu. Ale nie dla obrony jakiegokolwiek kursu. Nie ma czegoś takiego, jak przedział, w jakim NBP chce złotego utrzymać, i nie zamierzamy w tym celu interwencji stosować" - powiedział Belka.
"Mówiłem, że złoty ma potencjał aprecjacyjny, bo ma. Ale kurs walutowy to zmienna nieprognozowalna. Nie będę, więc przewidywał, co się z nim stanie. Złoty jest walutą, która słabnie w okresie zaburzeń takich, jak trzęsienie ziemi, tsunami, wojna w Libii. A potem, jak się sytuacja w miarę normalizuje, to złoty znów rośnie. Siła fundamentalna złotego istnieje, ale nie ma, co próbować oddziaływać na jego kurs za pomocą polityki pieniężnej" - dodał.
Według niego interwencja sprzed roku obniżyła skłonność do spekulacji na złotym. Belka ocenia polski program konwergencji, jako "bardzo ambitny". Uważa, że w średnim terminie budżet powinien zostać zbilansowany. "Nie powinniśmy 3 proc. traktować, jako ostatecznego celu. Uważam, że jest to górna granica, a średnioterminowo budżet powinien być zbilansowany (...)" - powiedział Belka.
Ocenił, że polski program konwergencji, jako "bardzo ambitny".
"Przewidziano dodatkowe kroki, jeśli ten proces będzie przebiegał gorzej, niż założono. Nie mam w tej sprawie nic do dodania (...). To, że nie jestem pewien, czy cała operacja się powiedzie, to jeszcze nie powód, bym składał donos na swój własny rząd. Ja nie jestem niezależnym ekonomistą. Moja pozycja jest inna" - powiedział.
Rząd zobowiązał się wobec Komisji Europejskiej, że w 2012 roku deficyt Polski osiągnie poziom 3 proc. PKB.