W 2010 roku Polacy zaciągnęli 230 tys. kredytów o wartości 47,9 mld zł – o jedną czwartą mniej niż w rekordowym roku 2007. A w lutym według NBP gospodarstwa domowe zaciągnęły kredyty na kwotę ponad 900 mln zł niższą niż w styczniu. Bankowcy prognozują, że w 2011 roku wartość akcji kredytowej zmniejszy się o kolejne 5 proc. Kurczenie się rynku przewidują m.in. Cezary Stypułkowski, prezes BPH, i Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. – Podwyżka VAT, a także spodziewany wzrost stóp procentowych wpłyną na jego kilkuprocentowe ograniczenie – mówi Pietraszkiewicz.
Zmniejszająca się liczba zaciąganych kredytów to także efekt ograniczeń (rekomendacja T i S), które wprowadziła w ciągu ostatnich dwóch lat KNF. Banki muszą znacznie wnikliwiej wyliczać zdolność kredytową klientów, zwłaszcza tych, którzy zamierzają zapożyczyć się w euro czy franku szwajcarskim. Sami klienci też ostrożniej podchodzą do zadłużania się. Z wyliczeń Home Broker wynika, że o ile cztery lata temu ponad 90 proc. mieszkań kupowanych było z większościowym udziałem kredytu, o tyle dziś jest to ok. 60 proc.
Popyt na kredyty jeszcze się zmniejszy, gdy wejdą w życie nowe przepisy dotyczące „Rodziny na swoim” ograniczające wiek kredytobiorców do 35. roku życia i zmniejszające limity cenowe za metr kwadratowy (np. w Warszawie z 9 na 7 tys. zł).
Banki nie dają za wygraną. Już dziś startują z kampaniami promocyjnymi. Obniżają marże i rezygnują z prowizji (np. BNP Paribas Fortis). Z kolei Polbank nie pobiera pieniędzy za wycenę kredytowanej nieruchomości i opłat za wcześniejszą spłatę, a Eurobank oferuje klientom dodatkową gotówkę na adaptację lokalu i pokrywa koszty przeprowadzki.
Reklama
Ale i tak, jak prognozuje Krystyna Kochalska z Open Finance, nie zatrzyma to spadku liczby udzielanych kredytów. W przyszłym roku, kiedy wejdzie w życie nowelizacja rekomendacji S, przyznanie kredytu będzie obwarowane jeszcze ostrzejszymi przepisami. Ludzie będą musieli albo przełożyć zakup mieszkania i uzbierać na większy wkład własny, albo kupić mniejszą nieruchomość. A najlepiej jedno i drugie.
Reklama