Klienci wypłacają niewielkie sumy, zazwyczaj kilka, kilkanaście tysięcy złotych, tyle by w razie jakiś kłopotów nie zabrakło im gotówki na krótki czas. Tak właśnie w ubiegłym tygodniu zrobił sprzedawca Mateusz Kącki z Krakowa. "Zostawiłem lokatę, ale z konta zabrałem równowartość swoich dwóch pensji. Jakby coś się stało, to zawsze mam gotówkę pod ręką" - mówi DZIENNIKOWI Kącki. "Podobnie zrobiła moja dziewczyna i koledzy z pracy. Nie ma to jak pieniądz w ręku" - dodaje.

Reklama

Podobnego zdania jest coraz więcej Polaków. Według badania przeprowadzonego na zlecenie ekonomicznego portalu Money.pl o zabraniu pieniędzy z banków myśli już co piąty Polak, a 8 proc. jest na to zdecydowanych. Ile z nich chce całkiem wyczyścić swoje konta - nie wiadomo.

Banki jednak już przygotowały się na te zwiększone wypłaty. W ciągu pierwszych trzech tygodni października pobrały z NBP ponad 300 mln sztuk monet i banknotów, gdy przez cały wrzesień było to zaledwie 260 mln sztuk. Szczególnie pożądane są banknoty o najwyższych nominałach.

"Jest jedno wytłumaczenie tego zjawiska: ludzie wyciągają gotówkę z kont i chowają ją do sejfu" - uważa Piotr Kuczyński, główny analityk firmy doradztwa finansowego Xelion. Przytakuje mu Mateusz Ostrowski, ekspert ds. bankowości w firmie Open Finance. "Klienci starają się po prostu zachowywać jak najracjonalniej w obliczu zapaści na rynku, do której nie byli przygotowani. Część wyciąga pieniądze i je chowa, część kupuje za nie waluty czy złoto" - mówi Ostrowski.

Ekonomiści przyznają, że ludzie obawiają się powtórzenia w Polsce scenariusza argentyńskiego. "Kilka lat temu, podczas tego kryzysu, by uspokoić sytuację, argentyńskie banki na jakiś czas zablokowały możliwość wypłacania większych sum z kont swych klientów" - mówi DZIENNIKOWI jeden ze znanych analityków finansowych. Z tego powodu także on sam zapobiegawczo wyciągnął z konta kilka tysięcy złotych.

Na takie właśnie niezbyt duże, ale wzmożone wypłaty przygotowują się banki. Większość nie chce się przyznać, o ile więcej gotówki wypłacono z nich od początku kryzysu. PKO BP i ING oficjalnie potwierdzają jedynie wzrost wypłat gotówkowych, ale nie chcą podać szczegółów. Tylko Piotr Gajdziński, rzecznik BZ WBK, przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni zainteresowanie banknotami znacząco wzrosło. "Wypłaty były o 8 - 12 proc. wyższe niż jeszcze we wrześniu i początku października" - mówi Gajdziński.

Te informacje dziwią ekonomistów. "Przecież gotówka nie jest ani wygodna, ani praktyczna, za to jest ryzykowna. A kryzys finansowy, którego jesteśmy świadkami, nie grozi zablokowaniem kont" - mówi Rafał Antczak, doradca w firmie konsultingowej Deloitte. Z drugiej strony rozkręcająca się fala wypłat bardzo martwi ekspertów. "Najgorsze, co może spotkać rynek, to panika, a tę najłatwiej wywołać chwilowym choćby brakiem środków w kilku oddziałach. Ludzie się przestraszą i prawdziwy kryzys gotowy, bo wtedy już wszyscy rzucą się po pieniądze i banki będą zmuszone ograniczyć wypłaty" - mówi Ostrowski.

Na początku tego roku na rachunkach oszczędnościowych mieliśmy ponad 45 mld zł i kolejne kilka miliardów w lokatach. Wystarczy więc, że 10 proc. z Polaków zlikwiduje konta, a z banków ucieknie ponad 5 mld zł, co może już poważnie nasilić kryzys. Potwierdza to Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha. "Nie ma instytucji finansowej, która wytrzymałaby, gdyby wszyscy jej klienci nagle zgłosili się jednocześnie po wypłatę swoich środków. Trudno jednak obliczyć, jaki wzrost kwot dziennych wypłat jest bezpieczny, a jaki powinien budzić alarm. Są banki, które przetrwają kilkusetprocentowy wzrost wypłat, są słabsze, dla których nawet wzrost o 10 proc. może być kłopotem."