Ekonomiści zachodzą w głowę jak to możliwe, że rządzący aż tak bardzo się pomylili. Przecież, według ubiegłorocznych prognoz, inflacja w 2008 roku miała wynieść około 3,1 proc. Tymczasem - jak pisze "Rzeczpospolita" - eksperci z OECD nie mają wątpliwości, że w tym roku ceny w Polsce pójdą w górę o co najmniej 5 proc. W przyszłym podwyżka może sięgać nawet 8,4 proc.
"Rzeczpospolita" twierdzi, że rząd musi zastosować bolesną dla Polaków kurację, by wyleczyć gospodarkę z galopującej inflacji. Po pierwsze, trzeba ograniczyć wydatki socjalne państwa. Dlaczego? Bo im więcej Polacy mają pieniędzy, tym więcej wydają. A im wyższy popyt, tym wyższe ceny na rynku.
Po drugie, trzeba ograniczyć konsumpcję za pomocą podnoszenia stóp procentowych. Jednak wyższe stopy to nie tyko mniej kredytów konsumpcyjnych. To również kłopoty finansowe wielu rodzin, które zapożyczyły się w bankach, by kupić mieszkania.
Niestety, rząd będzie musiał również postawić tamę rosnącym zarobkom. Może to zrobić, zmuszając niektórych rencistów, emerytów oraz bezrobotnych do pracy. Wystarczy, że zastosuje metodę kija i marchewki. Jeśli bowiem niepracujący nie podejmie pracy, straci prawo do świadczeń socjalnych. Jeśli ją podejmie, dostanie na rękę znacznie więcej, niż gdyby liczył jedynie na pomoc państwa.
Ceny szaleją, ale rządzący przekonywali, że tylko nielicznych towarów, więc - jak dowodzili - nie powinno to mieć aż tak dużego przełożenia na średni poziom inflacji. Tymczasem mamy taką drożyznę, że inflacja zamiast 3 procent, może przekroczyć w przyszłym roku 8 procent - wieszczą eksperci z Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama