Mimo dosyć dynamicznego wzrostu pensji w Polsce – w 2008 roku przeciętny miesięczny koszt pracy w Polsce wyniósł 3986 zł, w 2006 roku już 4178 zł – wciąż jesteśmy wśród państw z najtańszymi pracownikami, wynika z raportu „Koszty pracy w Polsce 2004 – 2010” przygotowanego przez firmę doradztwa personalnego Sedlak & Sedlak.
Tylko Słowacja, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria mają tańszych pracowników niż Polska. Nawet w Czechach, Estonii i na Węgrzech płaci się więcej, czasami nawet sporo więcej, jak choćby w Słowenii, gdzie średnio co miesiąc płaca wynosi blisko 40 proc. więcej niż u nas. Jeszcze większe są dysproporcje, gdy porównamy się z Luksemburgiem, Danią czy Szwecją, gdzie zarabia się nawet cztery razy więcej.
– Dobrze dla pracodawców, bo bardziej im się opłaca otwierać firmy u nas. Ale dobrze też dla pracowników, bo dzięki temu ściągamy więcej kapitału zagranicznego, a więc jest szansa na większą liczbę miejsc pracy – tłumaczy ekonomista prof. Elżbieta Kryńska.
Ze Szwecji do Polski
Kilka tygodni temu koncern Husqvarna specjalizujący się w produkcji kosiarek, choć jest firmą szwedzką, na miejsce swojej nowej, wartej blisko 40 mln euro fabryki wybrał Polskę, a konkretnie okolice Lublina. W Niemczech i Szwecji z tego powodu zatrudnienie straci 1200 osób. Jeszcze bardziej zdecydowanie na Polskę i polskich tanich pracowników postawił amerykański Kraft, nowy właściciel brytyjskiego producenta słodyczy Cadbury oraz Wedla. Na początku lutego Kraft zapowiadał, że utrzyma poziom zatrudnienia w brytyjskich zakładach firmy. Wkrótce jednak uznał, że pozostawienie produkcji w Wielkiej Brytanii jest nieopłacalne i postanowił ją do połowy tego roku przenieść do Polski. Nie ukrywają dlaczego wybrali ten kierunek: bo polscy pracownicy są tańsi. W Wielkiej Brytanii Kraft zatrudniał blisko 400 pracowników.
To już kolejne firmy z całego szeregu mniejszych i większych przedsiębiorstw, które w ostatnich latach zdecydowały się na otworzenie swoich oddziałów w Polsce. – I wcale nie są to tylko fabryki. Polska wyrosła już na lokalnego potentata, jeżeli chodzi o ściąganie do siebie oddziałów księgowych i finansów międzynarodowych koncernów – zauważa Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Przykładem jest brytyjsko-australijska firma Rio Tinto, która właśnie od początku tego roku zatrudnia w Łodzi blisko stu specjalistów od księgowości.
Tani, czyli dobry
– Więc choć brzmi to nieładnie, to naprawdę to, że jesteśmy tanią siła roboczą, wcale nie jest zjawiskiem pejoratywnym – przekonuje profesor Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. – Ta taniość jest więc wciąż wabikiem dla inwestorów. Choć sama już nie wystarcza, bo równie mocno liczą się infrastruktura kraju, jego stabilność ekonomiczna i polityczna oraz udogodnienia gospodarcze, lecz wciąż bywa przeważająca – dodaje Kryńska.
Potwierdza to Agnieszka Mazurek, kierownik działu analiz portalu RynekPracy.pl. – Oczywiście zagraniczne koncerny uważnie patrzą na koszta pracy w miejscach potencjalnych inwestycji. I choć są miejsca i państwa znacznie tańsze od Polski także poza granicami Europy, to my dodatkowo wygrywamy wysokim kapitałem intelektualnym pracowników oraz kulturą pracy, która w porównaniu do Chińczyków czy nawet narodów południowej Europy jest znacznie wyższa – mówi Mazurek.