Na razie w wyjątkowo niekomfortowej sytuacji znaleźli się widzowie, którzy kupili dekodery. Według wcześniejszych deklaracji przedstawicieli spółki, z oferty platformy TVP mieli korzystać za darmo.
Jedynym warunkiem, który trzeba było spełnić, by z niej skorzystać, był zakup dekodera. Jego cena waha się między 400 a 700 zł. Według naszych ustaleń, w ciągu ostatnich trzech tygodni sprzedano w Polsce około 40 tys. takich odbiorników.
W piątek 9 października zarząd TVP pod kierownictwem nowego prezesa Bogusława Szwedo zmienił plany: sygnał czterech kanałów został zakodowany.
Sprawa może skończyć się w sądzie. Klienci próbują na razie reklamować dekodery u dystrybutorów, a ci bezradnie rozkładają ręce. Janusz Sulisz zebrał już ponad 2,5 tys. podpisów pod petycją do TVP. Domaga się w niej ponownego odkodowania sygnału. Z naszych informacji wynika, że o zbiorowym pozwie przeciwko TVP rozmawiają już dystrybutorzy. Niektórzy z nich zamówili sprzęt, który teraz leży w magazynach.
Pytani przez DGP prawnicy przyznają: istnieje możliwość domagania się odszkodowania. Pozwala na to przepis o tzw. publicznym przyrzeczeniu.
Jeden z prawników powiedział nam, że sąd mógłby nakazać TVP odkupienie dekoderów. Jeżeli zrobiłaby to w stosunku do 40 tys. osób, musiałaby wyłożyć około 24 mln zł. To poważny problem, bo spadają przychody z reklam, do tego w tym roku TVP ma mieć co najmniej 78 mln zł straty netto.
Więcej informacji: TVP może utonąć w pozwach sądowych
p