Wyjście Grecji ze strefy euro spowodowałoby znaczny spadek standardu życia jej obywateli, w tym spadek rocznych dochodów w przeliczeniu na obywatela o co najmniej 55 proc. - podkreślają autorzy raportu. Zmiany te najboleśniej dotknęłyby osoby o niższych zarobkach.
Drachma, do której kraj wróciłby po wystąpieniu z eurolandu, straciłaby ok. 65 proc. wartości, a gospodarka kraju skurczyłaby się o dalsze 22 proc. PKB, jeszcze ponad 14 proc., o które zmalała w latach 2009-2011.
W raporcie bank centralny ostrzega też, że opuszczenie strefy euro pociągnęłoby za sobą gwałtowny wzrost bezrobocia z obecnych 22 proc. do 34 proc. oraz podobnie drastyczny skok inflacji - z 2 proc. do 30 proc., a potem jeszcze wyżej.
Tymczasem rząd przejściowy zapewnia, że zrobi wszystko, by kraj nie zbankrutował przed przyspieszonymi wyborami do parlamentu, wyznaczonymi na 17 czerwca.
Najpilniejszym obecnie zadaniem jest podniesienie przychodów i ograniczenie wydatków (...). Zrobimy co konieczne, by bez trudności regulować zobowiązania i wydatki państwa - powiedział rzecznik.
Nie skomentował przy tym wypowiedzi byłego premiera Lukasa Papademosa, która przedostała się do mediów, że Grecji grozi niewypłacalność jeszcze przed wyborami.
W Atenach przebywa obecnie wysoki przedstawiciel Departamentu Stanu USA Lael Brainard, który odbywa podróż po Europie w ramach europejskich konsultacji. We wtorek spotkał się z najwyższymi przedstawicielami greckich finansów. Później Brainard wybiera się do Niemiec i Hiszpanii.