Piątek na rynku walutowym upływał pod znakiem oczekiwania na wyniki europejskiego nadzoru bankowego dotyczące stress-testów, jakim zostało poddanych 91 europejskich instytucji finansowych, stanowiących 65 proc. unijnego sektora bankowego.
Przed godziną 18.00 za euro trzeba było zapłacić 4,02 zł, za dolara 2,85 zł, a za franka szwajcarskiego 3,48 zł.
Po 18, kiedy opublikowano wyniki testów, z których wynikało, że osiem banków nie przeszło próby, a 16 "ledwo" go zdało, sytuacja na rynku walutowym nie uległa większej zmianie - za euro płacono 4,01 zł, za dolara 2,84 zł, a za franka 3,48 zł.
Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA), który przeprowadził tzw. stress-testy na 91 europejskich bankach w 21 krajach, poinformował, że wśród banków, które nie przeszły testów jest pięć banków w Hiszpanii, dwa w Grecji i jeden w Austrii. W zeszłym roku testu nie zdało siedem banków.
Jak stwierdził w rozmowie z PAP analityk DM BOŚ Marek Rogalski, na rynku pojawiły się opinie, że stress-testy nie były na tyle "mocne", aby stwierdzić faktyczną odporność banków na skrajne warunki gospodarcze, gdyż nie uwzględniały wariantu, w którym bankrutuje jakiś kraj.
Dodał, że w poniedziałek reakcja rynków może być nieco napięta, bo w sytuacji, kiedy coraz częściej mówi się o kontrolowanym bankructwie Grecji, rynek będzie bardzo wyczulony na wyniki podobnych testów. "Reakcja rynku może być negatywna, szczególnie, że 16 banków ledwo przeszły test" - stwierdził.
EBA nie poinformował jednak, o które banki chodzi w tej szesnastce.
Rogalski dodał, że bardzo możliwe, że szwajcarska waluta już w poniedziałek może próbować przebić poprzedni rekord wobec złotego z początku tygodnia, kiedy za franka trzeba było zapłacić nawet 3,51 zł.
Tym bardziej - jak powiedział Rogalski - że wciąż nierozwiązana jest kwestia drugiego pakietu pomocowego dla Grecji, co negatywnie wpływa na nastroje inwestorów.
Główny ekonomista X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień powiedział PAP, że generalnie nie było pozytywnej reakcji rynków na wyniki stress-testów, bo ich założenia odbiegały od obecnych realiów. "Oznacza to, że ich wyniki nie będą elementem, który mógłby przywrócić zaufanie na rynkach" - stwierdził.
"Najbliższe dni mogą nie przynieść uspokojenia na rynku złotego. Europejscy politycy są dalecy od porozumienia (ws. Grecji - PAP), a rynki akcji nie wyceniły jeszcze w pełni ryzyka osłabienia wzrostu gospodarczego nakazywałby liczyć się z dalszym odpływem kapitału z rynków wschodzących i możliwym osłabieniem złotego" - stwierdził.
Dodał, że taki scenariusz będzie obowiązywał, dopóki w myśleniu europejskich przywódców nie nastąpi przełom. "Spodziewam się jednak, iż w perspektywie kilku miesięcy globalna gospodarka powróci na ścieżkę szybszego wzrostu, co pozwoli złotemu na odrobienie obecnie notowanych strat - być może nawet z nawiązką" - powiedział Kwiecień.
Jego zdaniem, na koniec roku za euro możemy zapłacić ok. 3,90 zł, a za franka nawet poniżej 3 zł.