"Wydaje mi się, że my absolutnie idziemy w stronę scenariusza argentyńskiego, a już na pewno węgierskiego. Sądzę, że co najgorsze w naszej gospodarce, jest jeszcze przed nami. Kryzys przychodzi do nas z opóźnieniem, ale jego skutki będą nie mniej dramatyczne niż na Węgrzech czy w Grecji" - mówi "Polsce" Janusz Szewczak.
Ekonomista twierdzi, że Argentyna zbankrutowała, a jej zadłużenie było dużo niższe niż Polski. Jej dług wynosił "zaledwie" 100 miliardów dolarów, podczas gdy nasz to obecnie 260 miliardów. Szewczak ostrzega też przed deficytem sektora finansów. Według niego nikt nie wie, ile tak naprawdę on wynosi.
Dlatego analityk wzywa do jak najszybszych reform. Jednocześnie wierdzi też, że powstanie w Sejmie komisji konstytucyjnej to nie przypadek. "Początkowo będzie się zajmować błahostkami typu zmniejszenie parlamentu czy jednomandatowe okręgi wyborcze. Później jednak może zmienić temat. Gdyby sytuacja gospodarcza stała się naprawdę poważna, mogłaby się zająć kwestią progów ostrożnościowych zapisanych w konstytucji". A to byłby poważny błąd, bo zamiast walczyć z przyczynami, to władze tylko zamiotłyby sytuację pod dywan.