Trybunał Konstytucyjny wyda jutro jedno z najważniejszych orzeczeń w swojej historii. Podczas zaczynającej się dziś rozprawy sędziowie odniosą się do skarg byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego i byłej rzecznik praw obywatelskich Ireny Lipowicz do ustawy z 6 grudnia 2013 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z określeniem zasad wypłaty emerytur ze środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych. Pod tą nazwą kryje się akt prawny, na podstawie którego przeniesiono obligacje z OFE do ZUS.
Najważniejsze zastrzeżenie, z którym wyszła RPO, dotyczy właśnie tego przeniesienia. Irena Lipowicz argumentowała, że naruszona została zasada zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. - Skoro obywatele muszą być lojalni wobec państwa, tak samo państwo powinno być lojalne wobec nich i nie decydować za Polaków, gdzie będą przechowywane ich pieniądze na emeryturę - uzasadniała swój wniosek prof. Lipowicz. Podkreślała także, że nieuczciwym zachowaniem ustawodawcy było przyjęcie założenia, że o ile ktoś nie złoży wniosku o pozostawanie w OFE, to chce trafić do ZUS.
Robert Maciaszek (PO), który będzie reprezentował Sejm przed TK, twierdzi jednak, że ustawodawca jedynie wykorzystał swoje uprawnienia. - Nikt nie został okradziony. Różnica jest jedynie taka, że pieniądze zgromadzone przez obywateli trafiają do państwowej instytucji, a nie do prywatnego podmiotu - tłumaczy.
Kolejny zarzut dotyczy kwestii inwestowania przez OFE. Wprowadzony został zakaz kupowania obligacji Skarbu Państwa. Ustawodawca zniósł też reguły minimalnej stopy zwrotu oraz pokrycia niedoboru przez Skarb Państwa. W praktyce oznacza to, że jeśli dany fundusz np. straci majątek na złej inwestycji w akcje, ubezpieczony może utracić swoje środki i nie będzie mógł liczyć na państwowe wsparcie. Zdaniem skarżących ten przepis godzi w interesy ubezpieczonych.
Rząd bronił zakazu inwestowania w obligacje tym, że powstawało błędne koło: państwo, aby system emerytalny pozostał wydolny, zadłużało się m.in. w OFE (sprzedając im obligacje), by uzyskane pieniądze przekazać do OFE, za co fundusze mogły kupić kolejne obligacje. Zarządzający OFE twierdzą, że zakaz inwestowania w papiery skarbowe wymusza grę na giełdzie, bez możliwości dywersyfikacji ryzyka, co może się okazać tragiczne w skutkach.
Inny zarzut wobec zmian to zabronienie funduszom reklamy w czasie trwania okienek transferowych. Obywatele raz na cztery lata mogą decydować, czy chcą, aby cała ich składka trafiała do ZUS, czy też część ma trafiać do OFE. Ustawodawca stwierdził, że w tym czasie przedsiębiorcy nie mogą zachęcać do wybrania ich oferty. To zaś zdaniem biznesu naruszenie zasad konkurencji i wolnej gospodarki. - Zakaz reklamy w ustawie o OFE jest tak daleko idący, że trudno sądzić, aby sędziowie uznali, że jest on zgodny z konstytucją - zapewnia Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
Poseł Maciaszek jednak sądzi inaczej. Jego zdaniem, jako że ZUS nie ma możliwości reklamowania się, takiej możliwości nie powinny mieć również fundusze emerytalne.
Konstytucjonaliści, z którymi rozmawialiśmy, nie kwapią się do przewidywania, w którym kierunku pójdzie orzeczenie. Możliwe są dwa warianty rozstrzygnięcia. Pierwszy: uznanie ustawy za zgodną z konstytucją w całości lub stwierdzenie niezgodności przepisów niemających w praktyce dużego znaczenia w kontekście systemu emerytalnego i finansów publicznych. Wariant drugi to stwierdzenie przez trybunał, że fundamentalne propozycje rządu poszły zdecydowanie za daleko, i uznanie wszystkich skarżonych przepisów lub ich większej części za niekonstytucyjne.
Zarówno odchodzący, jak i formujący się nowy rząd trzymają kciuki, by sędziowie nie podzielili wątpliwości prezydenta i rzecznika praw obywatelskich. Politycy, z którymi rozmawialiśmy, nie wykluczają, że trybunał uzna za niekonstytucyjny mniej ważny zapis dotyczący zakazu reklamy OFE w trakcie okienka wyboru. Kolejne przypada już w przyszłym roku. W zeszłym roku do OFE ponownie zapisało się ponad 2,5 mln osób, czyli około 15 proc. dotychczasowych członków funduszy. Choć obowiązywał zakaz reklamy, to media szeroko informowały o zapisach, a przeciwnicy zmian namawiali do pozostawania w OFE np. w mediach społecznościowych. Obecnie zakaz nie obowiązuje, ale OFE się nie reklamują. Deklaracje osób wchodzących na rynek pracy pokazują śladowe zainteresowanie członkostwem w OFE. Jak informuje nas ZUS, do prywatnych funduszy zapisuje się 0,5 proc. osób podejmujących pierwszą pracę. Wniosek: usunięcie zakazu reklamy nie zmieniłoby radykalnie sytuacji.
Jednak oprócz okienka przyszły rok przyniesie także kolejny przegląd sytemu emerytalnego. Wynika to z ustawy wydłużającej wiek emerytalny. Gdyby trybunał uznał, że zmiany w funduszach zostały dokonane z poszanowaniem ustawy zasadniczej, mogłoby to otworzyć drogę do dalszych modyfikacji ich funkcjonowania. - Jeśli jednak trybunał uzna zmiany za konstytucyjne, ale będzie tratował je jako rzecz wyjątkową, to kolejne takie działania zmierzające do likwidacji OFE mogłyby być trudne do uzasadnienia w świetle lepszej sytuacji finansów publicznych - podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska i członek Rady Gospodarczej przy premierze.
Jednak dyskusja może pójść znacznie dalej: kolejne informacje o rosnącej dysproporcji między emeryturami z nowego i ze starego systemu czy o niskich stopach zastąpienia mogą sprowokować dyskusję nad całością systemu emerytalnego. W PiS od dłuższego czasu trwają rozważania, czy nie zastąpić obecnego systemu zdefiniowanej składki systemem zdefiniowanego świadczenia. Ma on sporo zwolenników w tym ugrupowaniu. Oznaczałoby to zupełne odwrócenie reformy emerytalnej z 1999 r. Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera, mówiła o potrzebie debaty w tej sprawie. Inna sprawa, że zapewne nie nastąpi to szybko. Najpierw PiS chce przeprowadzić audyt państwa, by przekonać się, jakie są możliwości sfinansowania zmian i pomysłów z programu wyborczego. Zapowiadał to m.in. Jarosław Gowin w rozmowie z RMF FM.
Ekonomiści zwracają uwagę na komplikacje, jakie wiązałyby się z przejęciem przez państwo reszty aktywów OFE - czyli przede wszystkim akcji prywatnych spółek. Co innego przejąć własne obligacje i je umorzyć, a czym innym jest objęcie udziałów w prywatnych firmach. - Trudne do przeprowadzenia, ale zapewne nie ma rozwiązań niemożliwych. W pewnym sensie byłoby to odwrócenie prywatyzacji i skuteczne zbombardowanie planów rozwoju warszawskiej giełdy. Z pewnością wpłynęłoby to na zachowanie pozostałych inwestorów, którzy zaczęliby spekulować, co Skarb Państwa zrobi z przejętymi akcjami - tłumaczy Piotr Kalisz, ekonomista Banku Handlowego.
Największe konsekwencje byłyby w sytuacji, gdyby Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodną z konstytucją całą reformę OFE. Ekonomista Banku Handlowego powątpiewa, czy taki wyrok zapadnie - właśnie ze względu na poważne perturbacje, jakie by wywołał. - Przypuszczam, że ze względu na skalę całej operacji zupełne odwrócenie zmian, z ponownym przekazaniem środków z subkont ZUS na rachunki w OFE, jest już niemożliwe. W przeszłości w takich sprawach trybunał znajdował jakieś rozwiązanie pośrednie - przypomina Piotr Kalisz.
Innego zdania jest Piotr Bujak, ekonomista PKO BP. Według niego technicznie cała operacja jest do zrobienia, o ile na wykonanie wyroku trybunał da rządowi kilka lat. - Ale nie ulega wątpliwości, że sytuacja w finansach publicznych poważnie by się skomplikowała, a finansowanie projektów unijnych stanęłoby pod dużym znakiem zapytania. Bez istotnych zmian w finansach publicznych realizacja jakichkolwiek obietnic wyborczych byłaby bardzo trudna - podkreśla Bujak.
Jakub Borowski wylicza, że odwrócenie zmian oznaczałoby konieczność zwiększenia zadłużenia do 8 proc. PKB lub więcej, gdyby doszły do tego odsetki. Do tego trzeba by było się liczyć z groźbą przekroczenia przez dług progu ostrożnościowego w wysokości 55 proc. PKB i zbliżenia się do konstytucyjnej bariery długu, czyli 60 proc. PKB. - Konsekwencją byłoby drastyczne ograniczenie wydatków i podniesienie podatków. Gdyby takie orzeczenie zapadło i trzeba byłoby je bardzo szybko wykonać, to realny stałby się scenariusz silnego spowolnienia wzrostu PKB w Polsce, choć przypuszczam, że w takiej sytuacji rząd rozważałby likwidację progu 55 proc. lub modyfikację ustawy o finansach publicznych i zmianę definicji długu - ocenia ekonomista.
Właśnie z uwagi na tak duże skutki dla finansów publicznych to mało prawdopodobny scenariusz, tym bardziej że ewentualny wpływ orzeczenia na równowagę finansów publicznych jest jednym z podstawowych kryteriów podejmowania decyzji przez trybunał.
Bardziej prawdopodobne jest za to zakwestionowanie przepisów odnoszących się do inwestowania przez OFE, w tym do zakazu kupowania przez OFE obligacji skarbowych. Paradoksalnie byłaby to dobra wiadomość dla nowego rządu. Jego potrzeby pożyczkowe będą niemałe, sam program dodatków wychowawczych (czyli 500 zł na dziecko) ma kosztować rocznie 22 mld zł. Rząd będzie musiał – przynajmniej przez jakiś czas, do momentu gdy nie pozyska dodatkowych dochodów – finansować je emisją obligacji. Jeśli krąg potencjalnych nabywców miałby się zwiększyć o OFE, emisje mogłyby być nieco większe.