Łukasz: Co to są pieniądze?

Dominika, lat 5: Coś, za co można mieć różne rzeczy.

Ł.: A jak wyglądają pieniądze?

Dominika: Są okrągłe i papierowe. Ja wolę te papierowe niż okrągłe, bo mogę za nie kupić droższą rzecz.

Piotrek, lat 9: Są jeszcze takie pieniądze w formie karty płatniczej. Ich nie widać, bo są w banku na koncie, a karta jest do tego, by nimi płacić.

Ł.: To są pieniądze, które łatwo się nosi, ale czy może wynikać kłopot z ich posiadania?

Tadeusz, lat 9: Za takie pieniądze nie kupimy wszystkiego. Za gotówkę już tak. Bo wszędzie, w każdym sklepie biorą gotówkę. Poza tym, mając pieniądze na karcie, nie wiemy, ile ich mamy. Nie wiemy, czy nam na wszystko starczy.

Ł.: Czy zdarzyło się wam, że nie na wszystko wam starczyło, gdy płaciliście kartą? Czy płacicie kartą za zakupy?

Dominika: Ja nie mam karty. Dlatego nie wiem, czy mi starcza.

Gaja, 6,5 roku: A ja mam własną kartę i chodzę z nią do sklepu. Kupuję sobie żelki. Płacę za nie kartą.

Szymon, lat 12: Ja rzadko chodzę z kartą do sklepu. Mama mnie wysyła do sklepu. A jak trzeba, to używam karty taty.

Ł.: Ale to niedobrze. Nie można używać karty należącej do innej osoby.

Gaja: Ale kartą mamy już można płacić.

Grzegorz Ogonek: Karta płatnicza jest podpisana. Jest na niej imię i nazwisko. Dlatego powinna jej używać osoba, do której jest przypisana.

Ł: Czy zbieracie pieniądze? A jeśli to nie tajemnica, to gdzie trzymacie te, które odkładacie?

Dominika: Zbieram i chowam do skarbonki. Jest w moim pokoju na półce. Nie jest schowana. Ja mam taką, której nie trzeba rozbijać. Można ją otworzyć.

Tadeusz, lat 9: Ja też zbieram. Odkładam pieniądze, które dostaję. Mam kieszonkowe.

Ł.: Kto jeszcze z was ma kieszonkowe? Co musicie zrobić, by je dostać?

Helenka, lat 7: Jak wypadnie mi ząb, to dostaję pieniążki. Wtedy od Wróżki Zębuszki. Dużo nie nazbierałam.

Szymon: Ja muszę być grzeczny. Wtedy mam pensję za bycie grzecznym. Ale też wtedy, gdy pomagam. Wtedy też jestem nagradzany. Jestem harcerzem, więc to mój obowiązek.

fot. materiały prasowe
Ł.: Czy wasi rodzice mają skarbonki, do których odkładają pieniądze?

Tadeusz: Moi nie mają. Mają portfel i karty.

Gaja: Mamy taką wspólną skarbonkę w domu. Tam zbieramy pieniądze, tak na wszelki wypadek, by były.

Dominika: My też mamy skarbonkę w domu. Ale zawsze możemy z niej wyjąć pieniądze. Nasza skarbonka się otwiera.

Ł.: Co to jest budżet domowy?

Wiktoria, lat 7: To zbiór pieniążków rodziców, to, co mają razem.

Szymon: To zbiór wszystkich pieniędzy, które potem są na zakupy, np. na meble.

Tadeusz, lat 7: To pieniądze, które są na podatki.

Grzegorz: Są więc pieniądze i wydatki, które trzeba z nich robić. Trzeba te obie rzeczy ze sobą połączyć i dopasować najlepiej tak, by jeszcze coś zostało na oszczędności.

Ł.: Po jednej stronie mamy więc wydatki, czyli to, co chcemy kupić. Co to są wydatki? Na co, waszym zdaniem, trzeba wydawać najwięcej pieniędzy?

Karol, lat 9: Na jedzenie.

Helenka: Na picie.

Piotrek, lat 9: Na dom, by mieć gdzie mieszkać, a jak ma się dom, to trzeba zapłacić za wodę i czynsz.

Szymon: Ja bym wydawał na książki, na piórnik, na rzeczy potrzebne do szkoły.

Piotr: Ja jeszcze na meble do domu.

Trwa ładowanie wpisu

Ł.: Na co jeszcze potrzebujemy w budżecie domowym pieniędzy? Co jeszcze można kupować co tydzień, co miesiąc? Co myślicie o przyjemnościach, czy na nie trzeba wydawać? Na przykład kupować sobie nowe ubrania?

Karol: Ubrań nie trzeba kupować co miesiąc. Ale co miesiąc można kupować sobie nowe meble.

Grzegorz: Są wydatki drobne, czyli takie, które trzeba robić co miesiąc, bo nawet jak rodzice za nie zapłacą, to one i tak wracają. Są też duże wydatki, czyli robione raz na jakiś czas. Pojawia się więc pytanie, jak je uwzględnić w domowym budżecie, w którym są wydatki, czyli musimy dużo oddać z tego, co zarobimy. Jak znaleźć pieniądze, by wystarczyło na zakup drogiej rzeczy?

Helenka: Trzeba zbierać pieniążki, czyli je odkładać, a nie wszystkie wydawać.

Szymon: Można je inwestować, by było ich potem więcej. Ale najpierw je odłożyć.

Ł.: A jakie wydatki są najważniejsze na liście? Bez których nie damy rady się obejść?

Karol: To na pewno jedzenie i picie.

Dominika: Miejsce, gdzie śpię. Trzeba płacić za mieszkanie.

Karol. Ale też za ubrania.

Piotrek: Ważne są przyjemności.

Ł.: Wymieniliście przyjemności dopiero na samym końcu, a nie na samej górze. Dlaczego?

Wiktoria: Bo jak coś zostanie, jak się zapłaci za wszystkie ważne rzeczy, na które musi starczyć, to wtedy można wydać na przyjemności. One są na ostatnim miejscu.

Ł.: Więc nie idziecie do mamy, do taty, by coś wam kupili, bo wiecie, że najpierw musi starczyć na chleb, na wszystkie opłaty?

Tadeusz: Można wymuszać pieniądze na przyjemności. Moje dwie młodsze siostry tak robią. Ja rzadziej. Ale one tak.

Ł.: A jak to robią?

Tadeusz: Płaczą i mówią, że coś chcą. Ale nie zawsze im się udaje.

Ł.: Na co chcielibyście wydawać dużo pieniędzy? Czy macie jakieś marzenia, które chcielibyście zrealizować, gdybyście mieli pieniądze?

Szymon: Ja bardzo chcę polecieć za ocean.

Karol: Ja bym chciał mieć całą salę kloców Lego.

Tadeusz: Jak też bym chciał polecieć do Stanów Zjednoczonych, do Yellowstone.

Gaja: Ja byłam w USA.

Ł.: Czy było fajnie? Podobało ci się?

Gaja: Tak.

Ł.: Jeśli planujemy duży zakup, a nie mamy pieniędzy, to czy jest jakiś sposób na to, by je pozyskać?

Maciek, lat 9: Można poprosić babcię.

Piotr: Ale też rodziców czy ciocię o pieniądze.

Karol: Można iść do banku i poprosić o nie.

Grzegorz: Można więc zdobyć pieniądze od kogoś innego i jego pieniądze wydać.

Piotrek: Ale wtedy trzeba oddać więcej, niż się wzięło.

Grzegorz: Można przyjść do banku. Ten jednak najpierw sprawdzi, czy potem oddamy z powrotem pieniądze. Jak to zrobić, jak przekonać, że je zwrócimy? W bankach wymyślili na to sposób. Zapraszają rodziców i pytają ich, skąd biorą się pieniądze w ich domowym budżecie. Rodzice odpowiadają, że z pracy.

Tadeusz: Ale bank mówi, że pracujecie, ale też wydajecie.

Grzegorz: Dlatego pracownik banku wylicza, ile z domowego budżetu potrzeba, by zapłacić za wszystkie potrzebne rzeczy. Robi to na podstawie dokumentów, które dostarczają rodzice. Ustala w ten sposób, ile co miesiąc zostaje im na inne wydatki. Na tej podstawie wylicza, czy i ile może im bank pożyczyć pieniędzy, a potem ile mają oddawać co miesiąc w ratach, by spłacić to, co wzięli. Zatem dzięki bankowi okazuje się, że nas stać na duży wydatek.

Ł.: Co jest, waszym zdaniem, lepsze: odkładanie pieniędzy czy ich pożyczenie? Który sposób byście wybrali, by zrealizować marzenie?

Piotrek: Oszczędzanie wybieram.

Dominika: Zbieranie, bo można od razu kupić.

Helenka: Jak też jestem za zbieraniem, a nie wydawaniem wszystkiego, co się ma.

Szymon: Wszystko zależy od tego, jaki mamy budżet. Jeśli nie ma dużo pieniędzy, to lepiej pożyczyć i potem spłacać. Ale jak bym je miał, to wybrałbym ich wydanie, czyli kupienie z oszczędności. Jeśli zbierać, to jednak krótko.

Maciek: Lepiej oszczędzać, by mieć na duże wydatki.

Grzegorz: W oszczędzaniu trzeba jednak sobie czegoś odmówić, i to od razu. Czyli jak chcemy mieć nowy rower, to musimy zrezygnować z kupowania co miesiąc wafelków. Bo rower kosztuje np. tyle, ile 100 wafelków. Czy jesteście na to gotowi? Pamiętajcie, że wafelki można mieć od razu, a na rower trzeba będzie poczekać.

Ł.: Kto tak robi, kto jest na to gotowy?

Gaja: Ja tak robię.

Karol: Jeden wafelek w miesiącu. Jeśli tak bym oszczędzał, to bym miał rower za pięć lat.

Dominika: Ja ze wszystkiego rezygnuję. Ja chcę mieć konsolę. Na niej mi zależy. Grałabym wtedy w taką fajną grę. To „Psi patrol rusza do akcji”.

Ł: Czy chodzicie już do sklepu i robicie zakupy? A jeśli tak, to jak kupujecie? Czy sami wybieracie produkty, czy sięgacie tylko po te, które wskażą wam rodzice?

Piotrek: Ja chodzę do sklepu, wybieram to, co chcę, lub mówią mi rodzice, co mam kupić.

Ł.: A jak szukacie tego, co chcecie kupić?

Piotrek: Ja wybieram to, co znam.

Ł.: Czy robienie zakupów jest trudne?

Dominika: Nie bardzo. Wybieram, kupuję, płacę i wychodzę ze sklepu.

Karol: Chyba że się wybrało coś dużego i drogiego.

Piotrek: Jak np. dom. Trzeba wcześniej pozbierać na niego pieniądze. Potem go wybrać. To wszystko jest trudne.

Helenka: Można też dać za dużo pieniędzy. Wtedy dostaje się resztę. Ja dostałam resztę. Były to okrągłe pieniążki. Jak zbieram pieniądze, bo odmawiam przyjemności sobie. Z kieszonkowego je oszczędzam.

Ł.: Czy wiecie, jak zarządzać budżetem domowym, by starczył na coś innego niż tylko potrzebne rzeczy?

Tadeusz: Ja zbieram pieniądze. Chcę mieć klocki magnetyczne. Odkładam z kieszonkowego. Już cztery miesiące odmawiam sobie przyjemności.

PAO

_______________________________________________________________________________

Sonda:

Zarządzanie budżetem to wyzwanie

fot. materiały prasowe

Pieniądze są z fabryki, zarządzanie nimi jest trudne, a oszczędzać trzeba, zwłaszcza jeśli chce się mieć na przyjemności i większe zakupy – uważają dzieci, które wzięły udział w sondzie zorganizowanej z okazji Dnia Dziecka przez DGP

Celem sondy, w której uczestniczyły dzieci w wieku od 5 do 12 lat, było dowiedzenie się, co najmłodsi myślą o tym, skąd się biorą pieniądze i jak je pomnażać, do tego najlepiej bez uszczerbku dla domowego budżetu i comiesięcznych wydatków.

Okazuje się, że już najmniejsze dzieci nie mają problemu z tym, by powiedzieć, skąd się biorą pieniądze. I to w wielu wymiarach.

– Co miesiąc przynoszą je mama i tata, którzy pracują i dostają je w firmie. Pieniądze są drukowane w fabryce – odpowiada Dominika, lat 5.

Szymon, lat 12, od razu dodaje, że to nie chodzi o byle jaką fabrykę, tylko o taką, która należy do państwa.

– Jest rządowa. Pieniądze można też drukować samemu. Ale to nie jest legalne, to przestępstwo – dodaje i przyznaje, że sam tak robi, ale w grze komputerowej.

– Takie pieniądze są fałszywe, nie można ich używać – dodaje Piotrek, lat 9.

Jak się okazuje, zdaniem dzieci to niejedyne źródła pochodzenia pieniędzy. Według nich można je też znaleźć na ulicy, jeśli ktoś je zgubi.

– Można też je dostać w banku – podpowiada Karol, lat 9.

Według dzieci zarządzanie pieniędzmi nie jest łatwe. Zwłaszcza jeśli jest ich dużo. Dlatego jednogłośnie przyznają, że miałyby kłopot z ich wydawaniem. I nie chciałyby przejmować obowiązków związanych z zarządzaniem domowym budżetem od swoich rodziców. Ale jeśli już musiałyby to zrobić, to mówią, że nie wiedziałyby, jak zaplanować, na co wydawać pieniądze, szczególnie gdy trzeba to robić codziennie, a ich kwota jest ograniczona i na wszystko musi starczyć.

– Jeszcze nigdy tego nie robiłam, więc, szczerze mówiąc, trudno mi powiedzieć. Na pewno wolałabym najpierw potrenować, a nie tak od razu samodzielnie wszystko. Bo na początku wydaje mi się to trudne – mówi Ania, lat 8.

– Trzeba mieć do tego głowę. Dlatego najlepiej zrobić plan na kartce na temat tego, ile i na co nam potrzeba. Potem nie będzie niespodzianki, że na koniec miesiąca nic nie mamy – mówi Szymon. I dodaje, że w jego domu inwestuje się to, co zostanie.

– Odkładamy na konto oszczędnościowe, by mieć, jak zabraknie. Szczególnie że jest inflacja i wszystko drożeje – dodaje, podkreślając, że jeszcze niedawno za 500 zł były dwa koszyki zakupów w Lidlu. Dziś tylko jeden.

– Dlatego, gdybym miał przejąć rodzinny budżet domowy, to bym tylko oszczędzał. Wydawałbym tylko na to, na co trzeba, na jedzenie, picie, opłaty. Kupowałbym tańsze produkty – mówi Szymon.

Podobnie deklaruje Maciej, lat 9, który mówi wręcz o kupowaniu tylko pilnych rzeczy. A zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydałby na dobry telefon.

Jedno z pytań zadanych w sondzie dotyczyło dużego skarbu. Tego, co dzieci by z nim zrobiły, gdyby go znalazły. Okazuje się, że mało kto wydałby wszystko. Choć dzieci przyznają, że w ten sposób mogłyby zrealizować od razu swoje marzenia, bez oszczędzania i proszenia o pieniądze rodziców.

– Najpierw bym oddała rodzicom, żeby powiedzieli, czy taki skarb na pewno jest bezpieczny i czy można go zatrzymać – mówi Ania.

– Gdyby to były klejnoty, to bym je sprzedał, by mieć pieniądze. A pieniądze podzieliłbym na trzy części. Jedna byłaby na moje wydatki. Kupiłbym sobie rower. Drugą dałbym rodzicom, a trzecią oddałbym innym, tym, którzy ich potrzebują – mówi Piotrek i dodaje, że są dzieci w Afryce, które nie mają nawet wody.

Dominika także kupiłaby rower za swój skarb.

– Taki z pedałami, bo teraz mam taki rozbiegowy – smuci się.

Karol też by się podzielił, bo zaznacza, że jak ma już 100 zł, to nie wie, na co je wydać. A z dużą kwotą byłoby jeszcze trudniej.

– Choć mógłbym kupować wszystko, co bym chciał. A mając 100 zł, muszę zastanawiać się, na co mi starczy. Jednak wydawanie na wszystko sprawiłoby, że zaraz bym nic nie miał – uważa i mówi, że pomógłby rodzicom, za których by płacił podatki. Zrealizowałby też swoje marzenie, jakim jest nowa superpaletka do gry w ping ponga oraz zamek Disneya z tajnymi przejściami, w którym by zamieszkał.

Szymon natomiast oddałby cały skarb. Oczywiście rodzicom, bo jak mówi, nie umiałby zarządzać takimi pieniędzmi.

– Ja już dziś mam z tym kłopoty. Dlatego, gdy planuję wydatki, pytam rodziców, czy mogę coś kupić, czy warto, i jak dostanę zgodę, to kupuję. Często słyszę, że to głupota i wtedy nie wydaję pieniędzy, tylko oszczędzam – mówi Szymon.

Helenka, lat 7, podzieliłaby się z bratem i siostrą i trochę oddała rodzicom. Pozostałą kwotę oddałaby dla domu dziecka.

– Trzeba pomagać. Dałabym sprawiedliwie każdemu po trochu. Dałabym też na biedne pieski – dodaje.

Gaja, lat 6,5, nie kryje natomiast, że dzięki skarbowi mogłaby mieć wreszcie braciszka. Kupiłaby też salę zabaw, by w niej zamieszkać.

– Ja bym zostawił sobie 1 tys. zł, tak dla siebie, by nie prosić o pieniądze, gdybym chciał coś kupić. Resztę bym oddał rodzicom, ale najwięcej dałbym na biedne zwierzęta i dzieci. My sobie poradzimy, bo mama pracuje po nocach. Jest nam dobrze. Ale nie wszyscy tak mają – dodaje Tadeusz, lat 6.

Dzieci wiedzą jednak, że skarb nie jest łatwo znaleźć. Dlatego zapytane o to, jak chcą zrealizować swoje wielkie marzenia, odpowiedziały, że muszą zdobyć pieniądze inaczej. A dokładnie: muszą uzbierać z tego, co dostają w ramach kieszonkowego, od babci, dziadka.

– Będę zbierać do skarbonki. Mamie nie oddam, bo ona wydaje. Bankowi też nie, bo tam za trzymanie pieniędzy trzeba płacić – dodaje Tadeusz.

Szymon też woli sam gromadzić pieniądze.

– Mam pudełko po kartach, gdzie odkładam pieniądze. Inwestuję, ale na razie w grach komputerowych. W ten sposób się uczę, bo nie wiem, jak to zrobić normalnie. Nie mam pomysłu. Myślałem o wyprowadzaniu psów – dodaje.

A z kolei Ania ma inny pomysł na to, by na wszystkie zachcianki były pieniądze. Jak mówi, podzieliłaby je pół na pół, czyli część na wydatki, część na oszczędności.

– Można sobie codziennie kupić coś małego lub co jakiś czas coś dużego. Na urodziny można zaplanować sobie coś dużego. Na przykład wielki zestaw klocków Lego. Oszczędzanie, serio, zależy od tego, ile ktoś ma pieniędzy i jaką sumę może odłożyć – zaznacza i podkreśla, że ma dwie świnki skarbonki. Raz do jednej, a raz do drugiej wrzuca pieniądze.

– Nie wiem jeszcze, na jaki cel one są. Bo na razie rodzice kupują mi różne rzeczy, a ja zbieram te pieniądze na coś naprawdę superowego! A z oszczędzaniem jest też tak, że im dłużej się oszczędza, tym trudniej jest wydać zaoszczędzone pieniądze – uważa Ania.

_______________________________________________________________________________

Komentarz eksperta:

Warto wspierać zainteresowanie ekonomią

Małe dzieci mają w sobie naturalną ciekawość świata, w tym świata ekonomii – mówi dr Agata Trzcińska, psycholożka ekonomiczna z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego

dr Agata Trzcińska, psycholożka ekonomiczna z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego / fot. materiały prasowe
Dlaczego dzieci tak chętnie deklarują oszczędzanie?

Przede wszystkim wynika to z przekazu, który dostają od dorosłych. Rodzice bardzo często mówią dzieciom, by odkładały otrzymane pieniądze do świnki skarbonki, a nie od razu wydawały. Małe dzieci, uznając autorytet dorosłych, uważają oszczędzanie za coś pożądanego. Jednak deklaracje oszczędzania nie zawsze idą w parze z faktycznymi zachowaniami dzieci – kiedy już dziecko trafi do sklepu z zabawkami albo słodyczami, to trudno jest mu oprzeć się pokusom. Więc deklaracje to jedno, a faktyczne zachowania to co innego.

A jest im łatwo czy trudno oszczędzać?

Z jednej strony łatwo – łatwiej niż dorosłym, z drugiej strony trudno. Jeśli dzieci mają do dyspozycji swoje pieniądze, to zwykle są to środki, które mogą przeznaczać na własne zachcianki i przyjemności. Nie muszą opłacać z nich rachunków oraz ponosić innych koniecznych wydatków. Dlatego mogłoby się wydawać, że dzieciom powinno być łatwiej oszczędzać. Jednakże dzieci szybciej i częściej niż dorośli ulegają pokusom. Nie mają jeszcze w pełni rozwiniętych mechanizmów samokontroli, niezbędnej w procesie oszczędzania. Istotną rolę odgrywają tu rodzice – mogą oni w różny sposób kształtować w dzieciach zdolność do radzenia sobie z pokusami.

Małe dzieci mają w sobie naturalną ciekawość świata, w tym świata ekonomii. Dlatego chętnie rozmawiają i dopytują na temat pieniędzy: skąd się biorą, ile można za nie kupić, po co są. Istotną rolą rodziców jest to, by nie zabijać w najmłodszych tej ciekawości, tylko ją rozwijać, by nie zanikła. To może im się przydać w przyszłości. Jeśli temat finansów będzie naturalnie obecny w ich życiu od najmłodszych lat, to najprawdopodobniej będą bardziej skore do pogłębiania wiedzy ekonomicznej także w dorosłości.

Czy powinniśmy edukować dzieci od najmłodszych lat na temat finansów i ekonomii?

Zdecydowanie tak, ale w mądry sposób. Nie chodzi o to, żeby posadzić pewnego dnia dziecko przy stole i powiedzieć mu: „porozmawiajmy o ekonomii”. Powinniśmy wiedzę w tym temacie przekazywać dziecku podczas różnych codziennych okazji: podczas wizyty w sklepie, banku czy wtedy, gdy robimy przelew elektroniczny, a dziecko zagląda nam przez ramię i dopytuje, co robimy. To najlepsze okazje do tego, by rozmawiać z dziećmi na temat mądrego wydawania pieniędzy, planowania budżetu domowego, oszczędzania. Jest to ważne, ponieważ w ten sposób mamy szansę wychować świadomego, pewnego siebie konsumenta i uczestnika gospodarki.

partner

fot. materiały prasowe