OFE to sukces czy kłopot? W kraju jest pan orędownikiem ścięcia składki do funduszy, a za granicą przedstawia pan system jako reformatorski, z powodu którego należy nam przyznać ulgi.
Nie powinniśmy się zbytnio cieszyć, że środki mamy w OFE, bo wynikiem istnienia tego systemu jest wzrost długu publicznego. Dlatego II filar potrzebuje reformy. Ale za granicą tłumaczyliśmy, że nie można zapomnieć, iż dług publiczny powstał na skutek gromadzenia aktywów.
To co faktycznie dostaliśmy w Brukseli?
Unia Europejska przy ustalaniu, czy kraj ma nadmierny deficyt albo dług, uwzględni dług emerytalny. To nasz sukces, bo teraz UE zaostrza dyscyplinę finansów publicznych. Ale to kluczowe także dlatego, że w przeciwnym razie byłoby nam bardzo trudno przystąpić do strefy euro. Według definicji unijnych bylibyśmy trwale powyżej 60 proc. długu do PKB.
To rozwiązanie, które otwiera drogę do euro?
Pozwala obejść, ale nie w złym sensie, bardzo poważną przeszkodę. To decyzja w dobrym dla nas momencie, bo nowy system zarządzania w Unii utrudni tę drogę.
Czyli że celujemy w rok 2015, choć oficjalnie daty jeszcze nie ustaliliśmy? A może nie ma po co się spieszyć, bo inni chcieliby nas tam szybciej, byśmy pomogli uporać się z kłopotami strefy?
Nie ma zmiany strategii. Ale w tej chwili wszyscy mają inne problemy niż przystąpienie Polski do strefy euro.
Wszyscy, czyli my też?
Powiedziałem: wszyscy.
Zgoda komisji spowoduje, że rząd zmieni krajowy sposób liczenia długu?
Najpierw musimy zobaczyć, co przygotuje Komisja. Ale gdybyśmy zmienili sposób liczenia długu, to uważam, że powinny zostać obniżone progi ostrożnościowe, aby utrzymać dyscyplinę budżetową.
A czy ofensywa rządu w Brukseli w sprawie innego liczenia długu z powodu OFE nie będzie osłabiona tym, że w kraju rząd zamierza OFE ograniczyć, a nawet je zlikwidować?
Nie. Myślę, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
A jeśli chodzi o konkretne rozwiązania wobec OFE w kraju, jest pan zwolennikiem obligacji emerytalnych czy zmniejszenia transferu?
Uważam, że debata w rządzie powinna się odbywać wewnątrz rządu.
A jeśli nie te rozwiązania, to może podwyższenie składki rentowej?
Podwyżka składki miałaby sens tylko w ostateczności, i to w kontekście zrównoważenia finansów publicznych, a nie zmniejszenia deficytu wynikającego z transferów do OFE. Jestem przeciwny jej podwyższeniu, bo to zwiększa klin podatkowy i zniechęca do pracy. Podwyżka VAT jest złem koniecznym, ale podwyżka składki byłaby jeszcze gorsza. Ale dobrze, że ta propozycja została zgłoszona, bo pokazuje, że system OFE można finansować tylko z większych podatków.
A pomysł zmniejszenia transferów do OFE wynika z obawy przekroczenia 55 proc. PKB w przyszłym roku?
Nie. Nie powinniśmy go przekroczyć, choć oczywiście – co wszyscy wiedzą – istnieją pewne zagrożenia związane z kursem złotówki.
A w tym roku?
Nie, nie przekroczymy.
Mamy mieć ośmioprocentowy deficyt sektora finansów publicznych, ulgowy deficyt od Komisji to 4 – 4,5 proc. PKB. Kiedy go osiągniemy?
Chcemy zejść do poziomu deficytu, który nie jest nadmierny, do 2012 r. To wydaje się dziś bardziej realne niż nawet kilka miesięcy temu, biorąc pod uwagę przyspieszający wzrost gospodarczy. Mamy wzrost aktywności zawodowej na skutek wprowadzenia pomostówek, spadek dotacji do ZUS, wyższe wpływy z podatków. Myślę, że w kolejnych latach może być pod tym względem coraz lepiej, ale nie możemy założyć, że mamy przed sobą 5 tłustych lat. Musimy być ostrożni, bo obserwujemy groźne turbulencje w strefie euro, które mogą poważnie zakłócić ścieżkę poprawy finansów publicznych.
Tegoroczny deficyt budżetowy też będzie niższy o 10 mld.
Będzie niższy, ale na pewno nie aż o 10 mld. Należy pamiętać, że koszty powodzi dla budżetu to ponad 2 mld zł. W przyszłym roku z deficytem powinno być lepiej, i to w całym sektorze. Jeśli odliczamy środki unijne i wydatki samorządów, to nominalny wzrost wydatków w sektorze będzie trochę powyżej 4 proc, po prawie 10-procentowych wzrostach w latach kryzysowych 2009, 2010.
Czy rząd będzie szukał oszczędności w wydatkach?
Chcemy sukcesywnie obniżać deficyty o około 1 punkt procentowy PKB rocznie, z głównym naciskiem na stronę wydatkową.
Są też takie scenariusze: PO nie przeprowadza teraz żadnych radykalnych reform, wygra wybory i potem będą szybkie zmiany i duże podwyżki podatków?
Nie będzie żadnej masowej podwyżki podatków, a jeśli chodzi o wydatki, to utrzymamy obecne tempo tak, by co roku obniżać deficyt strukturalny o 1 proc. PKB.
To może podnieść też wiek emerytalny?
Uważam, że nasza reforma emerytalna stwarza tak silne bodźce do dłużej pracy, że nie ma takiej potrzeby. Jak się jest liberałem gospodarczym, to się uważa, że ludzie sami potrafią ocenić, co im się opłaca i co zyskają na dłuższej pracy.
Czy będą reformy KRUS-u, mundurówek?
Tak. Tym bardziej że gdybyśmy włączyli kolejne grupy do powszechnego systemu emerytalnego, przed osiągnięciem piątkowego kompromisu z KE, to wzrosłyby koszty systemu emerytalnego, czyli także deficyt i dług.
Balcerowicz mówi, że można było przeznaczyć środki z prywatyzacji i dług by nie rósł.
To nieporozumienie. Bo globalna wartość prywatyzacji to około 12 do 13 proc PKB. Nawet gdybyśmy dobili do 20 proc. PKB, to w bardzo ograniczony sposób zmniejsza koszty funkcjonowania OFE, które do 2060 roku sięgną niemal 100 proc. PKB.
Ale o te 13 proc. PKB byłby niższy?
Ale dzięki prywatyzacji i tak był niższy. A gdyby nie OFE, dług byłby mniejszy o 270 mld, czyli o 1/3!