Pod uwagę wzięliśmy tylko spółki z udziałem Skarbu Państwa (SP) „o istotnym znaczeniu dla gospodarki”. Rozporządzenie premiera ze stycznia ub.r. wskazuje 30 podmiotów. Są wśród nich giganci kopalniani, jak KGHM czy Polska Grupa Górnicza, spółki zbrojeniowe (Polska Grupa Zbrojeniowa i Polski Holding Obronny) czy media (Polska Agencja Prasowa, Telewizja Polska czy Polskie Radio).
Jeśli ktoś pełnił obowiązki prezesa dwukrotnie (tak było np. w PHO i PHN), to liczyliśmy to pojedynczo. Oto kilka wniosków, które nasuwają się po przyjrzeniu się ruchom kadrowym na stanowiskach prezesów.

Prezes krócej niż rok

Od utworzenia rządu PiS (16 listopada 2015 r.) prezes bądź pełniący obowiązki prezesa średnio piastował stanowisko krócej niż rok. Na tym tle korzystnie wypada PKO BP, gdzie od 2009 r. prezesuje Zbigniew Jagiełło. Taka ciągłość jest w spółkach SP rzadkością. Nie jest tajemnicą, że w utrzymaniu stanowiska pomaga mu wieloletnia znajomość z premierem (wcześniej wicepremierem) Mateuszem Morawieckim.
Reklama
Na liście kluczowych podmiotów dwa są stosunkowo młode. To utworzone w 2016 r. Polski Fundusz Rozwoju i Polska Grupa Górnicza. Tu powołani przy powstaniu prezesi, Paweł Borys i Tomasz Rogala, wciąż piastują swoje funkcje. – Taka stabilizacja przekłada się na to, co robimy w biznesie. Pozwala na realizowanie strategii. To jest kluczowe – komentuje dyrektor pracujący w spółce, gdzie prezesi zmieniają się rzadziej niż średnia. – Tylko proszę nas nie wyróżniać w tekście, bo zaraz nam prezesa zmienią – żartuje gorzko.
Reklama

Karuzela o zawrotnej prędkości

W tej kadencji Sejmu najkrócej urzędującymi prezesami ważnych spółek byli Mariusz Antoni Kamiński w PHO i Bogusław Kowalski w PKP SA. Obaj swoje funkcje pełnili po dwa dni. Pierwszy musiał ustąpić z powodu oburzenia opinii publicznej, że były polityk PiS będzie prezesował państwowej spółce (to był początek kadencji). Drugi z powodu kontaktów ze służbami.
Wśród spółek, gdzie prezesi zmieniają się najczęściej, są Energa, Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych czy Polska Grupa Zbrojeniowa. W dwóch pierwszych od listopada 2015 r. było po siedmiu prezesów i p.o. prezesów. W PGZ było ich pięciu.
O ile PWPW ma taki model biznesowy, że nawet wstrząsy, które spółce zaordynował Piotr Woyciechowski (m.in. nielegalne podsłuchiwanie działaczy związkowych), nie zachwiały jej pozycją, to już w PGZ ciągłe zmiany mają fatalne konsekwencje. Opisywaliśmy już np., że szefowie spółek podległych PGZ jeszcze we wrześniu nie mieli wyznaczonych celów do realizacji do końca roku.
Zmiany na stanowiskach prezesów są czasem związane ze zmianami w ministerstwach. W PGZ po odejściu Antoniego Macierewicza ze stanowiska szefa MON Błażeja Wojnicza na stanowisku prezesa zastąpił Jakub Skiba. Inny przykład to Krajowa Spółka Cukrowa – po dymisji Krzysztofa Jurgiela i objęciu teki ministra rolnictwa przez Jana Krzysztofa Ardanowskiego Henryk Wnorowski ustąpił miejsca pełniącemu obowiązki Zdzisławowi Salusowi, a później Krzysztofowi Kowie.

Zawód prezes

Są osoby, które jak przestają prezesować w jednym miejscu, zaraz odnajdują się gdzie indziej. Marcin Chludziński, dziś szef KGHM, wcześniej był prezesem Agencji Rozwoju Przemysłu. Daniel Obajtek z prezesowania Enerdze trafił prosto na fotel szefa Orlenu. Zastąpił Wojciecha Jasińskiego, który z kolei zaczął pełnić funkcję pełnomocnika zarządu Energi ds. operacyjnych. W tej ostatniej spółce swoich sił chciał też spróbować Arkadiusz Siwko, który był prezesem PGZ od grudnia 2015 r. do lutego 2017 r. W firmie energetycznej też nie zagrzał miejsca: prezesował tam 29 dni. Inny, były już prezes PGZ Jakub Skiba zdążył wcześniej prezesować w PWPW.
W niedawnym wywiadzie dla „Polski The Times” na pytanie, czy ma pewność, że do zarządów spółek wchodzą sami kompetentni ludzie, premier Mateusz Morawiecki odpowiedział tak: – PiS jest reformatorską siłą polityczną, bardzo mocno zmienia Polskę. Zaprasza do współpracy menedżerów, ale nie ma ich tak bardzo wielu. Stawiamy więc czasem na ludzi nowych, czasem sprawdzają się w boju, a czasem nie. Co do jednego nie ma wątpliwości: spółki państwowe mają coraz lepsze wyniki.

Obrotowe drzwi

Zanim Jakub Skiba został prezesem, przez prawie dwa lata był wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji. Takich przypadków – przejścia ze stołka wiceministra na funkcję prezesa czy wiceprezesa państwowej spółki jest więcej. Radosław Domagalski-Łabędzki był wiceministrem rozwoju od momentu utworzenia rządu, a po niespełna roku został prezesem KGHM. Wiceministrem rozwoju, przez trzy lata, był także Witold Słowik, obecnie szef Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jego zastępcą jest Sebastian Chwałek, najpierw wiceminister w MSWiA, do niedawna w Ministerstwie Obrony Narodowej, gdzie sprawował nadzór nad spółką, której teraz jest wiceprezesem.
Nie jest tak, że prezesami zostają tylko wiceministrowie rządów z lat 2015–2018. Paweł Piotrowski, wiceminister skarbu w pierwszym rządzie PiS, był szefem Krajowej Spółki Cukrowej. Inny z wiceszefów MSP z czasów „pierwszego PiS” – Michał Krupiński, był prezesem PZU (dziś kieruje Bankiem Pekao).
Podobne mechanizmy działały w czasach rządów PO-PSL, kiedy to np. Marcin Idzik, wiceminister obrony narodowej, został wiceprezesem, a później prezesem PHO. A na podstawie działalności Stanisława Dobrzańskiego z PSL powstało powiedzenie, że „Staszek chciał się sprawdzić w biznesie”.