Jak dowiaduje się „DGP”, w sprawie ustawy zgody nie ma nawet w samym rządzie. Podczas konsultacji w ubiegłym tygodniu kilkanaście uwag zgłosiło Ministerstwo Finansów. Z projektem nie zgadza się także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Reklama

Ustawa oznacza dla branży rewolucję. Na czym ono polega? Ministerstwo Zdrowia będzie negocjowało z producentem stałą cenę leku refundowanego. Do tej pory decydowała o niej firma farmaceutyczna. Od ceny leku zostanie ustalona dla hurtowni stała urzędowa marża – jej w wysokość to 5 proc. Obecnie obowiązuje tylko maksymalny poziom wynoszący ponad 8 proc.

Do tego ministerstwo chce zobowiązać apteki do przestrzegania cen refundowanych leków. Aptekarze nie będą mogli sprzedawać ich za złotówkę, tak jak zdarzało się do tej pory. Za nieprzestrzeganie cen grożą drastyczne kary finansowe, które mogą doprowadzić aptekę do bankructwa.
Ministerstwo forsuje nową ustawę, bo uważa, że branża naciąga budżet. Leki, do których państwo dopłaca rocznie ponad 8 mld zł, często trafiają na śmietnik, bo – ponieważ są tanie - chorzy kupują niepotrzebnie na zapas.

Nad projektem ministerstw rozpętała się burza. Zastrzeżenia zgłaszają Pracodawcy RP, Federacja Pacjentów Polskich, firmy monitorujące rynek farmaceutyczny takie jak PharmaExpert czy Infarma. Ostrzegają: sztywne ceny i marże spowodują, że leki zdrożeją. Ceny mogą pójść w górę średnio o 9-11 proc. Dlaczego: bo sztywne marże zmniejszą zyski firm farmaceutycznych. Żeby odrobić straty, podniosą ceny. Gra idzie o wielką stawkę. Polski rynek leków wart 26 mld zł.
Sztywne marże i ceny najbardziej uderzą w zachodnie koncerny, które oferują nowocześniejsze ale droższe leki. - Niewykluczone, że będziemy wycofywać swoje produkty z Polski – mówi „DGP” anonimowo jeden z prezesów zagranicznego koncernu, który oferuje u nas leki innowacyjne.

Reklama

Suchej nitki nie zostawiają na ustawie eksperci. Dzisiaj swój raport ma ten temat ogłosi PriceWaterhouseCoopers. Wnioski będą druzgocące. W żadnym kraju UE prawo nie ingeruje tak ostro w rynek.

Tak uważa m.in. Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. Podobnie twierdzi Cezary Banasiński, były szef urzędu antymonopolowego.
- Projekt wprowadza regulacje charakterystyczne dla gospodarek innych, niż społeczna gospodarka rynkowa, o której mowa w Konstytucji RP – uważa Banasiński.